rozdział XXXI

91 8 0
                                    

Pierdyliard możliwości szybko rozrósł się tak z pierdyliard razy, kiedy Golden Trio błąkało się po czarnych korytarzach Mauzoleum głównej linii rodu Malfoy'ów. Szczerze powiedziawszy czarodzieje czuli się jakby powrócili do Hogwartu na ich I rok nauki. Kompletnie pozbawieni magii błądzili po nieznanym im labiryncie i uciekali od potworów strzegących jednych krypt do drugich gdzie musieli nasłuchać się wielu niepochlebnych komentarzy na swój temat. Obrywało im się za wszystko. Za to, że przyłażą i zadają głupie pytania, za to, że mają "nieokiełznane fryzury" (w tym akurat przodował Harry), za to że im przeszkadzają, za to, że mają piegi, że za głośno oddychają, w złych momentach mrugają, a najczęściej to obrywało się Ronowi, za to, że jest rudy. Niechęć do tej barwy włosów musiała być jakoś wpisana w geny Malfoy'ów, bo w każdej jednej krypcie Weasley słuchał wielu przykrych słów na dokładnie ten temat.
Po tym jak Ron odpyskował jakiemuś hrabiemu Drakuli zostali poszczuci 3 razy większym, kamiennym Puszkiem i musieli spieprzać gdzie pieprz rośnie. A uznali, że rośnie 4 zakręty dalej w najgłębszym odmencie ślepego korytarza, za wąskimi, praktycznie ukrytymi drzwiami. Kiedy to sapali jakby co najmniej przebiegli maraton, krypta rozjaśniła się blaskiem pochodni poumieszczanych na wszystkich ścianach. W jej centrum stała dama w rozłożystej sukni i z diademem we włosach. Cała blada i biała, tylko na serdecznym palcu odznaczała się niezwykle piękna zielono-srebrna obrączka. Wykuta była w pozycji, jakby właśnie kłaniała się przed swoim partnerem do Menueta. W skrócie wypisz wymaluj średniowieczna dama. Golden Trio od razu było wniebowzięte, że po trzech godzinach wreszcie znalazło odpowiedni pomnik!

Owy "odpowiedni pomnik" szybko okazał się kolejnym parszywym, kompletnie nie skorym do jakiejkolwiek współpracy Malfoy'em. Odzwierciedlnie damy w mgnieniu oka przeistoczyło się w diabła wcielonego, który nawet zwymyślał Hermionę, za przekrzywioną broszkę... Ku chwale Merlina, okazało się, że gdy już się ową damę przekrzyczało z wielką chęcią przerzuciła się z oczerniania ich, na oczernianie Harry'ego Jamesa Pottera z jej czasów. Z półtoragodzinnego wykładu dowiedzieli się z grubsza tyle, że imiennik Super Aurora był cymbałem, a zaklęcie uśmiercające, które wynalazł to dno Nevilowego kociołka i jest kompletnie bezużyteczne. Golden Trio było w miarę zadowolone z tego co się dowiedziało i zdecydowało się na taktyczny odwrót, gdy zatrzymał ich głos owej damy.

- A można wiedzieć, Potty, dlaczego przyszedłeś tu zapytać mnie o siebie samego? - Gryfoni zamarli słysząc to przezwisko.

- Słucham? - Wykrztusił w końcu Harry.

- Powinnam czuć się urażona, tym, że mnie nie poznajesz? Przecież spędzaliśmy tyle czasu razem! - Golden Trio zaczęło przypatrywać się kobiecie uważniej usiłując dopasować jej obraz do już znanej osoby. - To zabawne widzieć, jak wasze mózgi parują. Zapewniam Cię, Potty, że mój...

- Astoria! - Wykrzyknął Harry przerywając tym samym kobiecie. - Astoria Greengrass. Na VIII roku robiłaś wszystko, żebym zostawił Draco w spokoju.

- Brawo Potty. Może koniec końców nie jesteś aż taki głupi na jakiego wyglądasz?

- Co ty tu robisz?! - Zaczął oskarżycielsko Super Auror. W końcu, swego czasu uważał Astorię za swoją największą rywalkę w walce o serce Draco.

- Usiłuję spoczywać w pokoju. Niestety jak widać nie jest mi to dane. A propos, Granger, co wy tu robicie?

- Grenger-Weasley. - Automatycznie poprawiła ją Hermiona, by następnie grzecznie odpowiedzieć na pytanie. - Szukamy grobu Anastazji Malfoy.

- Wiem o kim mówisz! To była ulubiona prapraprablablablababka Draco. Cudowna kobieta! Jak chcecie mogę was do niej zaprowadzić. - Ostatnie zdanie postawiło małżeństwo Czarodziejów w najwyższym stanie gotowości, na kilometr było czuć tu podstęp.

(Oh) Dear...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz