Smoczyca fukneła wypuszczając dym przez nozdrza. Spojrzała na dwa jaja w gnieździe sfrustrowana.
Jej partner poszedł zapolować a ona została sama. Jaja to zadne towarzystwo. Okrąglawe kamienie z których wyklują się młode. Na razie nic się nie dzieje. Nawet żadnych myśli nie mają.
Przyjechała szponami po ziemi spoglądając w stronę wyjścia z jaskini. Już sama wolała polować niż siedzieć tu.
Znów spojrzała na nie i podniosła jedno te które ona zniosła. Przyjrzała mu się uważnie obwąchując, po czym przybliżyła je do czoła i zamknęła oczy. Po chwili koncentracji z powrotem je otworzyła i zmarszczyła brwi. Sykneła.
Głucha cisza.
Odłożyła je z powrotem i chuchneła lekkim ogniem by je ocieplić po czym odeszła od gniazda. Przysiadła przy wyjściu oczekująco na powrót samca który mógł ją zmienić przy opiece nad jajami.