Rozdział XIV

1K 87 23
                                    


W kałużach odbijało się pochmurne niebo. Deszcz, który chwilę temu przeszedł tą okolicą, pozostawił po sobie lepiącą wilgoć. Lekka mgła czyniła klimat ponurym. Nawet kolorowe, sklepowe witryny nie ociepliły Londyńskiego wizerunku, na jaki trafili. 

- Piękna pogoda. - usłyszał sarkastyczny głos Sebastiana. Mężczyzna wsunął dłonie do kieszeni czarnego płaszcza, nieznacznie się krzywiąc.

- Jak to w Londynie. Deszcz jest tutaj charakterystycznym zjawiskiem. - Ciel westchnął. Jego wzrok co jakiś czas zatrzymywał się na ciekawszym fragmencie otoczenia. Miasto bardzo się zmieniło przez te lata.

Kiedy był tutaj po raz ostatni? Minęło zbyt dużo czasu, aby mógł podać dokładną datę. Jedyne co wiedział to to, że nie rozpoznaje żadnego szczegółu. W jego umyśle panoszyła się mgła gęstsza od tej, przez którą się obecnie przedzierali. Biała otulina odcinała dostęp do wspomnień z jego dzieciństwa.

- Trochę tu ponuro. -stwierdził jego towarzysz, obserwując parę ulatującą z jego ust przy każdym oddechu.

Mimo teoretycznie ciepłej pory roku trafili na chłodny okres. Klimat był zupełnie inny niż w Las Vegas, co odczuwali w postaci dreszczy, które wstrząsały ich ciałami ilekroć zawiewał zimny wiatr. Brunet co chwilę zerkał na nastolatka, chcąc odczytać jakieś emocje z jego beznamiętnej twarzy.

- Może trochę. Chociaż Londyńczycy są tak poważnymi i zabieganymi ludźmi, że raczej nie zwracają uwagi na pogodę. Pewnie się też przyzwyczaili. - wzruszył lekko ramionami.

- Poważnymi i zabieganymi... - cicho po nim powtórzył, patrząc na człowieka, który spędził w tym mieście mimo wszystko większą część swojego życia. Stąd też pochodziła jego rodzica i wyglądało na to, że niewola, a potem przebywanie w stolicy hazardu nie zdołały pozbawić go brytyjskiego ducha. - W dodatku to skończeni pesymiści...

- Mówiłeś coś? - zapytał niemrawo młody Phantomhive, wyrywając się z zamyślenia.

- Nie, nic. - mężczyzna posłał mu krótki uśmiech, kiedy stanęli przed rezydencją. 

Budynek nie był jakiś ogromny, na pewno jednak większy od zwykłego domu. Elewacja wołała o pomstę do nieba, tak samo, jak ogródek na przodzie, z którego zostały już same chwasty przykryte niekoszoną trawą. Wyglądało na to, że nikt tu nie mieszkał od czasu tragedii, jaka spotkała właścicieli i ich jedynego syna.

Sebastian omiótł wzrokiem chłopaka, który stał w miejscu, obserwując dokładnie każdy element domu. Jak to było wrócić po czasie do miejsca, z którego pochodziły zarówno te najpiękniejsze, jak i najbardziej traumatyczne wspomnienia?
Brunet położył dłoń na jego ramieniu, przez co ten ocknął się i posłał mu słaby uśmiech. Uchylił następnie furtkę, która donośnie zaskrzypiała. Weszli na teren posiadłości i dla Ciela było to jak brutalne zderzenie z rzeczywistością, a raczej przeszłością. Znów przystanął, chcąc z jednej strony wbiec do wnętrza, a z drugiej uciec do Vegas, napić się czegoś dobrego i udawać, że nigdy nie poznał Sebastiana, a co dopiero porwał się na powrót do Londynu.

- No chodź. - mężczyzna w końcu lekko go popchnął, aby chłopak ruszył się z miejsca. Rozumiał trud tej chwili, jednak było zimno, do tego znów zaczęło kropić.

Dziedzic poczuł przyjemny chłód metalu, kiedy wydobył spod koszuli zabrany z mieszkania klucz. Przez chwilę obracał go w dłoni, przyglądając się każdemu szczegółowi, po czym wsunął przedmiot w zamek i przekręcił. Zawiasy drzwi skrzypnęły tak samo, jak furtka, jednak otworzyły się z zaskakującą lekkością, ukazując im hol. Ujrzeli bogato zdobione wnętrze, dużo jasnych odcieni i schody prowadzące na górne piętro, gdzie umiejscowiono większość pokoi. Po podłodze walały się papiery. Brudne okna nie przepuszczały zbyt dużo światła, którego i tak przez pogodę było obecnie jak na lekarstwo.

Chłopak wyjął klucz i znów skrył go za koszulą, przekraczając następnie próg. Przez wszystkie te lata rezydencja stała pusta, jednak posiadała właściciela i o dziwo nie był nim młody Phantomhive. Po śmierci Vincenta i Rachel oraz uznaniu ich dziecka za zaginione, a po czasie martwe, dom poszedł na sprzedaż. Dostał się w ręce kupca, który pozostawił dworek na wszelki wypadek, aby móc go przy gorszej sytuacji materialnej sprzedać. Ciel odnalazł jego dane i skontaktował się z nim, płacąc dwa razy większą kwotę, niż cały budynek wraz z okolicą był wart. Wiedział, że musi go mieć już teraz. Chociaż chodziło bardziej o to, co w nim zostało, niż o sam budynek. Jedyne zmiany, jakie zaszły to okrycie mebli białymi plandekami, aby te nie niszczyły się przez upływ czasu. A tak wszystkie zdjęcia, papiery i przedmioty zostały na swoim miejscu. Był to mały, sprzyjający im cud. Normalnie odpowiednie firmy pozbywają się takich przedmiotów z domu zmarłych.

- Trzeba będzie tu trochę ogarnąć. - Sebastian zakaszlał, kiedy przewróciła się sterta z papierami, wzniecając chmurę kurzu.

- Ogarniemy tylko najważniejsze pomieszczenia. Przy odrobinie szczęścia nie zostaniemy tutaj dłużej niż dwa tygodnie. - Ciel zamknął oczy i zakrył usta dłonią, czekając, aż kurz opadnie.

Kiedy było już w miarę bezpiecznie, udał się na spacer po rezydencji. Jak się okazało, jego wspomnienia nie były tak dobrze zapieczętowane. Niektóre przedmioty wywoływały u niego przebłyski dawnych lat. Potrzebował tylko bodźców, które pomogłyby mu na dobre przypomnieć sobie, kim był przed tragedią, która zabrała najbliższe osoby w jego życiu.

- Nie wiem, czy nie dłużej, skoro orzeknięto twoją śmierć. Wyrobienie dowodu, paszportu, dziedziczenie tak dużych dóbr materialnych... To może trochę potrwać. - szkarłatne tęczówki wyrażały troskę. Troskę i jednocześnie niemą chęć pomocy we wszystkim, co będzie czekało na nastolatka w walce o ''powrót do żywych''.

- Postaram się załatwić to jak najszybciej. Nie chcę przebywać w Londynie dłużej niż to konieczne.

Z holu przeszedł do salonu, rozglądając się z mieszanymi uczuciami po ścianach, które słyszały niegdyś jego dziecięcy śmiech. Nie była to już jednak posiadłość z tamtych lat. Pod sufitem można było dostrzec pajęczyny, a w kartonach stojących pod ścianą drobno zadrukowane dokumenty. Ciel podszedł do nich i rzucił pobieżnie okiem, dostrzegając w rogu znaczek Funtomu. Jako że firmy nie dało się odsprzedać, stała ona obecnie w martwym punkcie. Produkcja została wstrzymana, sklepy stacjonarne sprzedane, a nazwa wykreślona z rejestru. Wciąż gdzieś tam jednak istniała wzmianka o niej, co dawało Cielowoi nadzieję na to, że ją odzyska. Chciał mieć kompletnie wszystko, co powinno należeć do niego, oprócz straconego czasu. Nikt nie odda mu tych wielu lat cierpienia i nie usunie ran, które pozostawiły w jego psychice dotychczasowe przejścia. Kiedy się zabliźniały, jedno zdarzenie mogło otworzyć je na nowo, wywołując kolejną falę bólu. Nieraz miał wrażenie, że tak będzie już zawsze.

- Wszystko dobrze? - Sebastian podszedł do Ciela, widząc, że ten znów tkwi w bezruchu, wpatrzony w tylko sobie znany punkt.

Wiedział, że to dla chłopaka trudne. Powrót tutaj zapewne przywołał zarówno ciepłe wspomnienia, jak i momenty, o których ten próbował zapomnieć. Tymczasem był to dopiero początek drogi, jaką musiał przejść, aby odebrać swoją własność.

- Tak. - nastolatek ożywił się, czując na ramieniu dłoń, która spokojnie je gładziła. Posłał przy tym mężczyźnie szczęśliwy i fałszywy już na pierwszy rzut oka uśmiech.

Sebastian od razu dostrzegł oczywisty fałsz, przez co jego twarz przybrała zaniepokojony wyraz. Szczerze martwił się, od kiedy tylko tu przyjechali i z każdą chwilą to uczucie było coraz silniejsze. Młody Phantomhive za to stał sztywno, nie spuszczając wzroku z pieczęci na dokumencie, która była również herbem jego rodziny.

Sebastian utwierdził się w tym, że Ciel nie ma się najlepiej, gdy ten położył swoją dłoń na tej jego. Sprawiał wrażenie, jakby chciał poczuć obecność towarzysza. Potwierdzić przed samym sobą, że nie będzie musiał brnąć w samotności przez to, w co właśnie wszedł. Potem spuścił głowę i lekko nią potrząsnął, aby grzywka zakryła jego twarz i szklące się oczy w dwóch różnych odcieniach.


Witam moje jelonki. Sprawa aktualnie wygląda tak, że mam dużo chęci, ale jak wracam ze szkoły, jestem po prostu padnięta i ciężko się zebrać w sobie do pisania. Skoro jest jednak weekend, to jak zawsze nadrobię wszystkie książki, abyście mieli co czytać :D

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz