Hatake Kakashi już od piętnastu minut szukał Naruto, który od dawna powinien być w domu. Mimo, że nie należało to do jego obowiązków to jednak codziennie sprawdzał co słychać u syna jego mistrza. Starał się pozostawać poza zasięgiem jego wzroku co wydawało mu się czymś łatwym, bo żywiołowy chłopiec był zbyt roztrzepany, by zauważać coś więcej niż absolutne minimum. Właśnie przeskakiwał z jednego dachu na drugi w pogoni za swoimi przeczuciami co do tego gdzie może się znajdować poszukiwany przez niego blondyn, gdy dostrzegł kilku chuninów pochylonych nad czymś co błysnęło mu po oczach pomarańczem tak podobnym do koloru tego okropnego kombinezonu noszonego przez Naruto. Zatrzymał się, by przyjrzeć się dokładniej i z przerażeniem dostrzegł, że to właśnie jest poszukiwany przez niego chłopiec, w tej chwili katowany przez pijanych młodych mężczyzn. Wściekły wylądował za nimi i założywszy swoją maskę ANBU ze wzorem Kaszalota zaczął ogłuszać napastników jednocześnie zakładając im kajdanki. Puścił impuls czakry co wezwało do niego dyżurny oddział z jego jednostki, a on w tym czasie pochylał się nad blondynem. To co zauważył zmroziło mu krew żyłach, chłopiec miał liczne siniaki od uderzeń, ale też nacięcia po torturach za pomocą kunai i shurikenów. Wokół jego wyjątkowo drobnego ciała już rozlewała się spora kałuża krwi. Podniósł drobne ciałko z zamiarem udania się do szpitala, gdy pojawił się pierwszy z wezwanych ANBU.
- Katowali to dziecko, nie wiadomo czy przeżyje. Zajmijcie się nimi. – Powiedział i najszybciej jak tylko potrafił ruszył w stronę szpitala. Był zły na samego siebie, bo oto okazało się, że to nie Naruto ma problem z zauważaniem otoczenia lecz on. A przecież przeszedł specjalne szkolenie, by dostrzegać takie szczegóły jak to, że ktoś jest bity. Po chwili dotarło do niego, że takie incydenty mogły zdarzać się już wcześniej, ale ze względu na potężnego lokatora zamkniętego w dziecku jego rany bardzo szybko znikają w wyniku ekstremalnie przyspieszonej regeneracji. Ale wszystko ma swoje granice możliwości i miał nadzieję, że i tym razem nie została ona jeszcze przekroczona.
Po przekroczeniu progu szpitala został otoczony wianuszkiem pielęgniarek, które widząc tego, w którym się podkochują koniecznie chciały być mu pomocne, bo a nuż zgodzi się z nimi umówić na randkę. Niestety jak tylko zobaczyły kim jest trzymane przez niego dziecko to większość od razu uciekła wymigując się obowiązkami. Na szczęście została jedna jedyna, która od dawna pomagała chłopcu w opatrywaniu jego ran.
- Chodź za mną. – Pociągnęła zamaskowanego do gabinetu zabiegowego. – Lekarz zaraz przyjdzie, na szczęście dzisiaj dyżur ma doktor Kenta. – I wybiegła w poszukiwaniu wymienionego. A Kakashi ostrożnie położył Naruto na kozetce i zaczął delikatnie ściągać z niego porwany pomarańczowy kombinezon. Robił to bardzo powoli bojąc się ponownego otwarcia tych ran, które już zdążyły się zasklepić.
- Kiedy to się w końcu skończy!? – Usłyszał krzyk jakiegoś mężczyzny zbliżającego się do gabinetu. – Kiedy wreszcie dadzą mu spokój!? – Odwrócił się do wejścia i w tym momencie w drzwiach stanęła niezwykle masywna osoba, która na pewno nie mogła być lekarzem. A jednak. – Jestem doktor Kenta, a pan to? – Zwrócił się do zamaskowanego szybko mijając go w drodze do kozetki i nie czekając na odpowiedź pochylił się nad drobnym ciałkiem chcąc ocenić skalę ran otrzymanych przez chłopca. Odwrócił się do pielęgniarki podającej mu tampon zamoczony w środku dezynfekującym i wracając do Naruto zaczął opatrywać jego obrażenia. – No więc, nie odpowiedział pan? – Dodał nie odwracając się do Hatake.
- Jestem ANBU, który pomaga temu chłopcu w chwilach wolnych od pracy.
- Wspaniale wywiązujesz się z tego pomagania, skoro Naruto średnio raz na tydzień ląduje tu z mniejszymi lub większymi obrażeniami.
- Raz na tydzień? – Zapytał zszokowany Kakashi. – Ale jak?
- Widać wyraźnie jak wysoki poziom wyszkolenia prezentujesz. – Lekarz odpowiedział z drwiną w głosie. – Nawet nie wiesz jak ten, którego postanowiłeś chronić jest nienawidzony przez mieszkańców wioski, jak bardzo życzą mu śmierci za to czego nie uczynił. Ale skąd ludzie mają to wiedzieć, skoro Hokage przed wszystkimi ukrywa prawdę, co daje pożywkę dla plotek, a plotki wszystko wyolbrzymiają i przekłamują. Ale po co się przejmować losem jednego dziecka, przecież jak bachor zdechnie to na jego miejsce urodzi się pięć kolejnych. – Dodał z jadem w głosie nie starając się pilnować mocy swego głosu.
CZYTASZ
Naruto i Matka
FanficNaruto znika z naszego świata, by rozpocząć treningi pod okiem niezwykłego nauczyciela. Nauczyciela wierzącego, że chłopiec jest zdolny do pokonania Bogów.