*~Rozdział 15~*

132 12 8
                                    

Perspektywa trzeciej osoby

„-Hahah! Czy wy naprawdę myśleliście, że pozwolę jej dalej żyć? To jest jej przeznaczenie. USA musi umrzeć, a wy musicie się z tym pogodzić."- Te słowa wciąż krążyły w głowie Rosji.

A co jeśli już nigdy jej nie zobaczę? Co jeśli ten tajemniczy głos miał rację? Czym ona sobie na to zasłużyła?!-myślał.

Nie mógł on przestać myśleć o zaistniałej sytuacji Ameryki. Mimo tego, że minął już tydzień od dnia jej wypadku, to on wciąż się za to obwiniał, nie chodził do szkoły, pił o dziwo zachowując przy większości razy trzeźwość umysłu, płakał w nadmiarze, ale również pare razy dziennie odwiedzał Amerykę, która wciąż była w „śpiączce". Nie chciał on pogodzić się z faktem, że Ameryka może umrzeć. Codziennie wypytywał lekarza jak jest z jej zdrowiem, który samo szczęście się poprawiał.
Niemcy, Polska i Japonia martwili się o niego. Kontaktowali się z nim oczywiście, lecz przy każdej rozmowie telefonicznej musiał nastąpić moment, w którym Rosja przerywał nagle połączenie i nie odbierał przez resztę dnia. Było to dla nich dosyć irytujące i podejrzane. Ale jego zachowanie względem rodziny było podobne, a zarazem inne. Ale w jaki sposób? No cóż... Był małomówny i łatwo było go zdenerwować, jednocześnie powodując przez to jego płacz. Zazwyczaj siedział sam w swoim pokoju lub na kanapie w salonie. Podobnie jak u jego przyjaciół często przerywał swoją wypowiedź lub czyjąś, po czym wyganiał ową osobę z pomieszczenia, w którym się znajdowali.

***

Rosja aktualnie siedział na ławce w parku. Był bardzo zdenerwowany, iż niedawno zaliczył kłótnie z ojcem na temat jego zachowania. Rozmyślał tak sobie aż do momentu, gdy poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. Odwrócił się gwałtownie, jednocześnie strącając ją z siebie. Jak się okazał był to Filipiny. Bardzo się zdenerwował.

-Czego chcesz?! Może jeszcze bardzkiej zniszczeć życie innych kraji?!-krzyknął Rosja. Nadal miał mu za złe to co zrobił Ameryce.
-Nie. Ja chciałem tylko was przeprosić...-odpowiedział.
-Teraz jest już za późno!-po wypowiedzeniu owych słów wstał z ławki i zaczął podduszać Filipiny.
-I nie przepraszaj mnie tylko jej rodzinę!-dodał po chwili.
-Dobrze... Rozumiem...-odpowiedział Filipiny. Z każdą następną chwilą miał coraz mniej tlenu, przez co coraz bardziej czuł się słabo.

Wściekłość Rosji wciąż rosła, a podduszanie zmieniło się w duszenie. Ale w pewnym momencie usłyszał on czyiś krzyk. W tym samym momencie Filipiny zemdlał.

-Jezus, Maria! Dzwonię na policję!-w tym momencie Rosja nie wiedział co ma zrobić. Miał przed sobą ciało nieprzytomnego kraju ze śladami duszenia na szyi oraz jakąś kobietę, która dzwoni właśnie na policję. Dopiero teraz zrozumiał co właśnie zrobił, ale według niego to właśnie Filipiny powinien pójść do więzienia za to co zrobił.

Na miejsce policja dotarła po 15 minutach. Przyznam, że się bałem co teraz ze mną zrobią.

-Jedziemy na komisariat. Oboje złożycie zeznania i zobaczymy jak potoczą się sprawy dalej.-odpowiedział policjant na pytanie najwidoczniej Filipin.

*~Time Skip~*

Perspektywa Rosji

Aktualnie siedzę w celi. Postanowili, że dalszym przebiegiem spraw zajmie się sąd, przez co powiedzieli, że do czasu rozprawy jestem zatrzymany. Jak się okazało, to zatrzymali też Filipiny, kiedy dowiedzieli się ode mnie dlaczego na niego „napadłem". Później, jeszcze przed zamknięciem rozmawiałem z ojcem, który obiecał mi, że wynajmie dobrego prawnika, więc byłem trochę spokojniejszy. Ale to nie zmienia faktu, że teraz nie będę mógł odwiedzać Ameryki, a to jest teraz najważniejsze. Nie wiem jak tutaj wytrzymam parze ten cały czas... A ponoć rozprawa ma być za jakieś dwa miesiące! Jak można tak długo czekać?!

Miesiąc później

Perspektywa Ameryki

Obudziłam się w jakimś białym pokoju. Gdy rozejrzałam się dookoła, to zrozumiałam, że znajduje się w szpitalu i jestem przypięta do jakiejś maszyny i mam na buzi maskę, która najwidoczniej umożliwia mi oddychanie. Po upływie kilku minut do sali wszedł i wyszedł lekarz, po czym wręcz wbiegła moja rodzina, a byli to Kanada, Francja, WB, NZ (Nowa Zelandia) i Australia. Podbiegli do mojego łóżka szpitalnego.

-Bonjour ma fille (Witaj córeczko)-przywitała się najpierw mama.
-Good afternoon doughter.(dop.Aut. Chyba nie muszę tego tłumaczyć)-powiedział WB.
-Hello sister. (dop.Aut. Tego też)-powiedzieli NZ i Australia.
-Hi USA. How do you feeling? (Cześć USA. Jak się czujesz?)-zapytał się Kanada.
-Qu-quite we-well...(W miarę dobrze). How's Russia? (Jak tam Rosja?)-zapytałam, na co oni zaniemówili. Z tego co widziałam, to nie wiedzieli co powiedzieć i się stresowali.
-No bo wiesz... Russia is in prison... I'm very sorry USA... (Rosja jest w więzieniu... Bardzo mi przykro...)-powiedział Kanada.
-W-what?! This can't be true... I need to see him as soon as possible! (Co?! No noe może być prawda... Muszę się z nim jak najszybciej zobaczyć!)
-Ale nie możesz opuszczać szpitala.
Twój stan nie jest jeszcze stabilny.-pouczył mnie WB-Może ci się coś stać...-dodał po chwili.
-Zro-zrobię wszystko, że-żeby się z n-nim zoba-zobaczyć.-powiedziałam stanowczo.
-Tylko uważaj na siebie...-powiedziała zmartwiona tym co może się wydarzyć Francja.
-F-fine mum... (Dobrze mamo)-powiedziałam, po czym rozpoczęłam ucieczkę ze szpitala.

Perspektywa 3 osoby

Ameryka biegła przez całą drogę ze szpitala do więzienia. Były to około dwa kilometry. Cała zdyszana zatrzymała się przed więzieniem, by zaczerpnąć powietrza, po czym weszła do środka budynku. Podeszła do policjanta i powiedziała mu z kim chce się zobaczyć. On tylko zaprowadził ją przed kraty celi Rosji, po czym poszedł. Podczas całej tej drogi USA czuła i widziała jak wszyscy się na nią wpatrują iż miała na sobie szpitalne ciuchy, m. in. bluzkę i spodnie, oraz trampki. Trzeba przyznać, że to nie jest codzienny widok.
Podeszła do krat.

-H-Hello Ru-Russia...-przywitała się cicho. Gdy zobaczyłam Rosję za kratami, zapłakanego, z podkrążonymi oczami, zaczęłam płakać. Nie mogłam znieść bez płaczu takiego widoku.
-USA!-krzyknął, po czym podbiegł do mnie. Ale niestety nie dał rady mnie przytulić, więc wystawił swoją rękę poza kraty i dał mi ją na policzek i zaczął ścierać łzy, na co się zarumieniłam.
-Tęskniłem...-powiedział po chwili ciszy.
-Dla-dlaczego tę-tęskniłeś z-za mn-mną?...-wyszeptałam.
-Po pierwsze, martwiłem się o twoje życie. Po drugie, czułem się winny. Po trzecie, jesteśmy przecież p-przyjaciółmi...-wytłumaczył. Gdy usłyszałam słowo „przyjaciółmi" poczułam mocne ukłucia w sercu oraz po policzkach zaczęły mi spływać kolejne łzy.

Tak, jesteśmy przyjaciółmi... Tylko i wyłącznie przyjaciółmi... i nic więcej...-pomyślałam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam, że tak długo, ale najpierw byłam na wycieczce pięciodniowej ze szkoły, a później zachorowałam, a przez to, że jestem wwwiiiieeellllkkkkiiimmm leniem, to nie pisałam żadnych rozdziałów. Jeszcze raz przepraszam... No i zachęcam do napisania swoich uwag i zastrzeżeń w komentarzach! Miłego dnia/nocy!

~Pozdrawiam
Mizumi.Chan

Liczba słów: 1079

*~Zanim mnie nie będzie~* ||RusAme|| cantryhumans || ZAKOŃCZONE (cringe)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz