23

97 15 2
                                    

Pov Andy

Wzrokiem podążałem za odjeżdżającym autem. Stałem przed wyjściem jeszcze krótką chwilę, po czym wróciłem na moją salę. Stałem nad łóżkiem, na którym leżało moje bezwładne ciało. Czy tak wygląda śmierć? Nie może tak wyglądać, bo jeszcze żyję. Co jeżeli zostanę w tym stanie na zawsze? Nigdy nie wyjdę za mury szpitala?

Mijają godziny a ja nadal wpatruję się to w powłokę mojej duszy to na różnorodne maszyny. Odwiedził mnie lekarz. Nic nowego się je dowiedziałem. Nagle drzwi sali otwierają się a w nich staje Rye.

Wstaję z krzesła i podchodzę do niego. Ten zamyka drzwi i przechodząc przezemnie siada na krzesełku. Przygląda mi się przez chwilę. Intensywnie nad czymś myśli. - Cześć słonko - mówi a jego głos rozchodzi się po pomieszczeniu. Tak strasznie mi go brakowało. - Tęsknię za tobą - dodaje po chwili. - Ja też Rye - odpowiadam jednak on tego nie słyszy. Koszmarne uczucie gdy siedzisz obok, wszystko rozumiesz i odpowiadasz jednak nikt cię nie widzi i nie słyszy. - Chcę abyś wrócił ale jeśli nie chcesz to zrozumiem - jego oczy zaszkliły się a po policzku spłynęła samotna łza... - Rye ale ja chcę! - wrzeszczę po czym milknę. - uszanuję twoją decyzję - ociera błyszczącą niczym diamenty ciecz spływającą po jego twarzy
- Jeśli chcesz to odejdź. Jeżeli tak dla ciebie będzie łatwiej. W moim sercu jednak pozostaniesz na zawsze - poraz kolejny łapie moją rękę. - Kocham cię Andy - przypomina mi się dzień, kiedy pierwszy raz powiedziałem mu, że go kocham. - kocham cię Rye - mówię podchodząc do jego płaczącej postaci. 

Chcę go przytulić jednak zapomniałem o tym, że jestem w stanie jakiegoś zawieszenia. Moje ręce przenikają przez niego. - Kocham cię - powtarzał jak mantrę. Zrezygnowany odszedłem kawałek - Odejdź jeśli musisz - mówi po chwili. Czy on zwątpił? Chce abym odszedł? Pozwoli mi tak po prostu umrzeć? Ja jednak nie mogę go zostawić. Jeszcze nie teraz. Odchodzę od siedzącego chłopaka jeszcze dalej i chwilkę patrzę na nędzne ciało leżące na białym łóżku.

W końcu zbieram się w sobie. - Chcę zostać - mówię. Coś delikatnie pcha mnie w stronę łóżka. - chcę zostać - powtarzam. Jestem już coraz bliżej... no właśnie, coraz bliżej czego? Nie przejmuję się tym jednak zbytnio. - Chcę zostać! - krzyczę. Jestem już na łóżku.

Nagle nie widzę kompletnie nic. Czuję dotyk Ryana. Czuję kroplę spływającą po mojej dłoni. Próbuję otworzyć powieki. Gdy mi się to udaje łapię gwałtownie oddech. Rye patrzy na mnie po czym biegnie w stronę drzwi. - Brook zawołaj szybko swojego tatę - mówi głośno. Nareszcie czuję swoje ciało. Rye wraca do mnie i gładzi mój policzek. Czuję go. Czuję jego dotyk i perfumy. Widzę jego zmartwioną twarz.

Nagle do sali wbiega lekarz wypraszając z niej Ryana. Nie rozumiem dlaczego. Coraz trudniej łapie mi się powietrze. Doktor zauważa to i nakłada mi maskę tlenową. Odrazu czuję się lepiej. Mężczyzna sprawdza czy kontaktuję. Po czym zadaje różne pytania, na które odpowiadam kiwając głową. Po dziesięciu minutach wychodzi na zewnątrz. Długo jednak nie zostaję sam bowiem na salę wrócił Rye. Widząc, że się uśmiecha czuję się lepiej. Brunet siada na krzesło i mi się przygląda. - Dobrze, że jesteś - mówi wstając i składa pocałunek na moim czole. Uśmiecham się, jednak nie wiem czy przez maskę tlenową to widać. Staram się podnieść rękę i położyć ją na kolanie Ryana. Jednak na próbach się kończy. Widząc to brunet chwyta moją dłoń i przekłada ją na miejsce gdzie chciałem ją umiejscowić. Zaczyna opowiadać mi wszystko co się działo podczas mojej "nieobecności". Słucham wszystkiego bardzo dokładnie aby po chwili spróbować się odezwać...

Hej kochani ❤️

Jak miną dzionek?

Przepraszam za nieobecność jednak mam małe problemy prywatne. Zastanawiałam się nawet czy nie zawiesić tego opowiadania, jednak tego nie zrobię.

Postaram się wrzucać częściej a o wszelkiej planowanej nieobecności będę informowała wcześniej.

Mam nadzieję, że się podobało, i że zobaczymy się pod następnym rozdziałem.

Bye❤️

Zdążyć przed końcem |Randy| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz