Początki

17 2 0
                                    

Yuri

Wracałam do domu około godziny siedemnastej po zajęciach i klubowych aktywnościach. Byłam zmęczona w związku z czym chciałam jak najszybciej rzucić ciężką torbą z książkami, siąść do komputera i popijając herbatkę, przy akompaniamencie openingów i soundtracków z anime, pisać kolejny rozdział opowiadania, w którym to mój ukochany ship staje się canonem. Na samą myśl o swoich planach uśmiechnęłam się jednoznacznie, aż ludzie przechodzący obok mnie patrzyli się na mnie ze strachem w oczach. No cóż, co ja mogę poradzić, że moje myśli powędrowały w... złym kierunku? 

Dotarłam do swojego uroczego domku jednorodzinnego, jakich wiele w wiosce Izumi. Otworzyłam drzwi i cisnęłam torbę z licznymi przypinkami i brelokami na ziemię. 

- Wróciłam! - krzyknęłam, nie oczekując odpowiedzi. Mój brat za pół godziny zaczynał trening, więc pewnie wyszedł dziesięć minut temu, by sobie pobiegać. Dlatego też zdziwiłam się, słysząc odpowiedź.

- Witaj w domu - powiedział brunet, wychodzący zza rogu.

- Brat, nie ulotniłeś się jeszcze? - powiedziałam zdejmując buty.

- Dzisiaj nie biegam, bo Hiiragi mnie udusi jeśli się przemęczę - zaśmiał się, po czym dodał: - A właśnie, ukryj lepiej tą gejozę na półkach, zanim zajdzie słońce. Chłopaki z klubu przychodzą dzisiaj i lepiej byś nie została obiektem ich plotek.

- Eh, przestań. Oboje wiemy, że to ty zostaniesz obgadywany - uśmiechnęłam się do niego pewna siebie. W sumie zostanie fujoshi było momentem przełomowym, by zacząć mieć w dupie zdanie wszystkich wokół, niezależnie od łączących nas relacji. - A i zrób mi herbatkę.


Masahiro

Od pięciu minut leżałem i gapiłem się w pusty sufit. Nikt nie pisał, nikt nie dzwonił. Błoga cisza otaczała mnie przez cały czas. Kiedyś może była nie do zniesienia, jednak teraz? Przyzwyczajony nie zwracałem nawet na to większej uwagi. Jakbym odpłynął. Że niby ja? Gejem? Czemu wszyscy tak mówią? Jestem hetero i nikt tego nie zmieni. Wstałem z łóżka, co poskutkowało chwilowymi zawrotami głowy. Westchnąłem i postanowiłem zrobić sobie coś do jedzenia. W końcu trzeba by coś zjeść raz na dwa tygodnie. 

- Kuźwa - mruknąłem niezadowolony. Jedyne co stało w lodówce to przeterminowana o dwa miesiące szynka i spleśniały ser. 

Zamknąłem drzwi i poszedłem do przedsionka mieszkania. Założyłem buty i leniwie zszedłem  po schodach. Musiałem kupić sobie coś do jedzenia, bo jak tak dalej pójdzie, umrę z głodu. Doszedłem do jednego ze sklepów całodobowych.

- Dzień dobry - mruknąłem pod nosem, nie dbając nawet o to, czy ktokolwiek mi odpowiedział.

Wziąłem jedną z tych jakże zdrowych musli z jogurtem i podszedłem do kasy.

- Przepraszam pana, jednak ten produkt jest niezarejestrowany - powiedziała dziewczyna za ladą, wymuszając uśmiech. Nie no, super. Moje jedyne jedzenie jest niezarejestrowane. Też mi coś.

- Dobrze, wybiorę coś innego - powiedziałem, starając się brzmieć miło.

Odłożyłem poprzedni produkt na półkę i wybrałem zupkę chińską. Tym razem poszło w miarę sprawnie. Zapłaciłem i wróciłem do domu. Zdjąłem buty i chciałem pójść do kuchni, by zjeść posiłek. Jednak w połowie drogi zatrzymałem się. Zaczęło mi się kręcić w głowie, czarne plamy pojawiły mi się przed oczami. Upadłem na podłogę z hukiem, wypuszczając z rąk cenną, wartą 443 jeny zupkę. Potem już straciłem świadomość istnienia.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 21, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

czas nam danyWhere stories live. Discover now