Pov Freddie
- Nie upuść tego tylko!- śmiałem się z biało-włosej.
Dziewczyna stojąc już o własnych siłach,przede wszystkim na własnych nogach,próbowała przejść całe skrzydło szpitalne trzymając a ręku artefakt.
- Cicho siedź Weasley! Rozpraszasz mnie.- mówiła przez zęby.
Śmiałem się z niej ile tylko płuca mi dają.
Wyglądała komicznie.
I pomyśleć że jesteś potworem kochana...
- HAHA! UDAŁO SIĘ!- krzyczała triumfalnie.
Dziewczyna naprawdę jest dobrym człowiekiem. A Dumbledor'e? Za wszelka cenę chce ujawnić to słynne jej „prawdziwe oblicze".
Nie. Sorry psorku. Nie podzwolę żebyś zmienił osobę o takim sercu. O takim współczuciu. Mimo ze jest Ślizgonką,ma większe serce niż Gryfoni.
Gdyby tylko był sposób na uratowanie jej.
Dałbym wszystko by zapobiec temu. Czego chce Zakon.
- Fred?- zapytała kładąc swoją rękę na ramieniu.
- Nic mi nie jest.- uśmiechnąłem się.- Hermiona zaraz będzie,popatrz.- wskazałem na zegar.
- Faktycznie.- mruknęła.
Dziewczyna zdawała się nie wierzyć w moje słowa.
- Myślisz że naprawdę przyjdzie?- zapytała w końcu.
Usiadła na skrawku łóżka któremu cicho skrzyknęły sprężyny.
- Myślę że tak.- pocieszałem ją.
W tam tym momencie drzwi skrzydła szpitalnego,otworzyły się.
Stała w nich Hermiona.
- Przepraszam za spóźnienie!- powiedziała.- Profesor Mc'Gonagall mnie zatrzymała. Wiecie turniej bla bla bla.- wzruszyła ramionami.
- Rozumiem.- szepnęła Deliah.- Jak sprawa Harry'ego i Rona?- zapytała.
- Wiesz jacy są mężczyźni. O ile można tych dwóch tak nazwać. Ale wracając. Każdy z nich ma za wielkie jaja żeby się przyznać że za sobą tęsknią.- zaczęły chichotać.
Nie uważam żeby jakikolwiek facet miał za duże jaja aby...
- Fred,twoja mina mówi sama za siebie. Ty taki nie jesteś. Nie ma co nad tym kminić.- uśmiechnęła się Del.
- Dzieki Dels.- mruknąłem.
- Dels?- zaśmiała się cichutko.
- Nie mogę tak mówić?
- Możesz.
- Otwórz kopertę. Są tam informacje z całej legendy. Możemy je omówić. Kobieto zła.- posłała jej słaby uśmiech Hermiona.
Bardzo...bardzoooooo krótki. Przepraszam musicie się tym zadowalać narazie😔