Sebastian był pewny, że oszalał, odkąd zamknięto go w domku w Greenwich i wiecznie obserwowano; chociaż większość widocznych kamer zdążył uszkodzić, nie wpłynęły ostrzeżenia ani groźby strzaskania mu drugiej dłoni, więc najpewniej zniszczył tylko te, które MI6 mu podstawiło. Mogliby podstawić Jima, przynajmniej nie tkwiłby samotnie w łóżku i nie brał kilogramów tabletek nasennych, żeby uwolnić się od echa strzału w uszach i zapachu krwi na rękach, kiedy zabierał ciało ze szpitala. Boże drogi, samo uczucie krwi spływającej strumieniem pod rękawy kurtki powinno dyskwalifikować jakikolwiek dyskomfort na resztę życia.
Nie dało się ukryć, że chociaż w jego typie były osoby równie jasnowłose jak on sam, ale drobniejsze, jeżeli już miałby się wysilać i określać jakiś swój typ, to jednak nie okazał się odporny na urok niskiego, ciemnowłosego mężczyzny, który kilka lat temu złożył mu wizytę. Ubrany elegancko, ale nie sztywniacko, z dużymi, ciemnymi oczami, długimi rzęsami i melodyjnym, śpiewnym głosem był tak stereotypowy, a jednocześnie tak wyjątkowy, że Sebastianowi zajęło dobre dwadzieścia sekund, zanim ustalił, jak sam się nazywa.
Zostawił za sobą brudne sekreciki MI6, służbową broń i legitymację, zostawił toczącą się w podziemiu mapy świata wojnę, by wpaść w jeszcze większą, stanąć tuż przy dowódcy, który dziwnym trafem sobie go upodobał.
Herbatka w mieszkaniu na Conduit Street, kilka powłóczystych spojrzeń i znaczących uśmiechów wystarczyło, żeby zezwolił Jimowi Moriarty'emu na usadowienie się niemal na jego kolanach, z ramionami zarzuconymi mu na szyję i ustami centymetr od jego własnych, z uśmieszkiem igrającym mu na twarzy jakby właśnie wygrał wszystkie nagrody świata, a uszkodzonego i uciekającego przed służbami specjalnymi człowieka nie można było tak nazwać.
Szybko okazało się, że można. Przynajmniej Moriarty umie, a jeśli on umie, to znaczy, że się da, i tylko to się liczyło; to, że oprócz nerwowych tików widział perfekcyjnie wypracowane resztki umiejętności, że we wraku agenta zobaczył projekt tylko czekający na realizację i może odrobinę starej dobrej musztry.
Wyszedł stamtąd oszołomiony, z czerwonym śladem na szyi skrzętnie ukrytym pod cienkim kraciastym szalikiem, równie stylowym jak cała reszta bruneta, oraz wizytówką wsuniętą w tylną (bo jak inaczej) kieszeń spodni. I zapewne milionem odcisków smukłych palców na całym ciele — pod kołnierzem na karku, choć starał się utrzymać jego dłonie w ryzach żelaznym uściskiem, trochę na żebrach, bo jakimś cudem udało się temu wariatowi wsunąć ręce pod koszulkę, bardzo dużo na twarzy, szczególnie tam, skąd odgarniał przydługie jasne włosy.
Tydzień później półleżał na dachu, ściskając w dłoniach karabin snajperski, i przymierzał się do pierwszego opłaconego zabójstwa.
— Nie wiem, dlaczego cię wcześniej nie znalazłem — Jim leżał na kanapie, z nogami przerzuconymi przez podłokietnik. Wyglądał jak świeżo upieczony student pomimo swoich ponad trzydziestu lat, z roztrzepanymi włosami i luźniejszym ubiorem (nikt nie wyglądał tak nieszkodliwie jak on, nawet gdy planował kolejne morderstwo). — Gdybym wcześniej wiedział, że mogę mieć w swoim narożniku ślicznego, zainteresowanego mężczyznami żołnierza, już dawno zaciągnąłbym cię do łóżka. Zawsze lubiłem blondynów, jesteś dla mnie strasznie atrakcyjny, wiesz?
— Jasne — Sebastian wywrócił oczami. — Gdybym wcześniej wiedział, że mogę mieć w swoim narożniku maniakalnie zainteresowanego mną wariata, który zacznie obsypywać mnie prezentami, zacząłbym kręcić ci się pod nosem wcześniej.
— Nie śmiej się, tygrysie. — Bardzo kocie prychnięcie podkreśliło tylko urazę, ale Jim się uśmiechał jak rzadko kiedy. — Wolisz, żeby cię zdegradować do rangi zwykłego członka sieci? Nie będę cię wtedy ciągał na romantyczne kolacje przy świecach ani nie będę cię zmuszał do znoszenia mnie bez przerwy, zamieszkasz tuż za ścianą i już. — Wykrzywił usta w dziecinnym grymasie niezadowolenia, z lekko wysuniętą dolną wargą. Brakowało tylko zaszklonych łzami sarnich oczu. — Tylko bez ciebie strasznie by mi się nudziło. Wystarczy słowo.
CZYTASZ
many happy returns ☂︎ sherlock bbc
Fanfictionrozwiedziony inspektor, eks-ambasador, najlepsza na świecie asystentka, dwa puste serca i wiele szczęśliwych powrotów do domu. połowa creditu idzie do @cinnamontyler bo pomagała mi planować to dziełko i podtrzymywała mnie na duchu, żebym nie rzuciła...