Polecam sobie włączyć soundtrack, który macie wyżej!
ღ
Dla Panny Anny Shirley-Cuthbert.
Najdroższa Aniu Shirley, piszę ten list w okolicznościach dość nieprzyjemnych. Jest on ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję przed odejściem do naszego Pana. Mym ostatnim życzeniem jest to, byś odnalazła to denne wyznanie miłości i zrozumiała, jak bardzo cię kocham.
Moja kochana Aniu Shirley, musisz wiedzieć, że od zawsze podobały mi się Rubiny. Przykuwały wzrok, wydawały się silne, potężne, dostojne, mimo że w środku były delikatne i subtelne. Bił z nich romantyzm tak wielki, że czasem można było czuć się nim przytłoczonym. Jednakże kochałem go. Był cukrem w mym przesiąkniętym goryczą życiu. Bóg dał mi te Rubiny na wyciągnięcie mej dłoni. Moim planem na życie było wziąć je i pielęgnować. Właśnie to miałem zrobić. Poślubić te Rubiny i wynieść je na piedestał. Codziennie polerować je blaskiem mego uśmiechu. Nasz Pan w Niebie właśnie tego ode mnie pragnął. Nasz Ojciec Niebieski radował się tym, że żyję zgodnie z jego wolą.
Ja także się tym radowałem.
Jednak - jak sama dobrze wiesz - po zbyt wielu słonecznych dniach zawsze nadchodzi ulewa. Tak też było tym razem. Doświadczyłem tej ulewy. I z pełną świadomością umysłu mogę rzec, iż był to najpiękniejszy sztorm serca, jakiego dane było mi doświadczyć. Albowiem Miłosierny Ojciec Niebieski postanowił wystawić mnie na próbę. Postawił na mej drodze Bursztyn, który swym ognistym promieniem rzucał ciepło na me przesiąknięte zimnem serce.
Nie potrafiłem oprzeć się temu Bursztynowi.
Był on zupełnie inny od wszystkiego, co mi znane. Był całkowicie odmienny od mojego słodkiego Rubinu, czy równie bliskiego memu sercu Szafiru. Kochana panienko Shirley, byłaś Bursztynem mego serca. Intrygowałaś, zachwycałaś, rzucałaś na mnie promień swego ognistego blasku. Twe spojrzenia posyłane ukradkiem w mą stronę były jak pocałunki kochającej matki, których nigdy nie było dane mi doświadczyć.
Och, Aniu Shirley, nie zdałem próby Boga.
Wolałem mieć tak odległy i obcy Bursztyn, niż niesamowicie bliski memu sercu Rubin. Wolałem kochać tę marchewkową czerwień twych warkoczy, aniżeli malinowy róż ust Ruby Gillis. Chciałem przytulać ognistowłosy Bursztyn, a nie kruczoczarny Szafir. Pragnąłem, by pod welonem błyszczał kasztan twych kosmyków. Promieniałaś i mieniłaś się bardziej niż złoto, najdroższa.
Nie mam pojęcia, czy Bóg mi wybaczy.
Możliwe, że jestem niewdzięcznikiem. Być może powinienem pokochać ten uroczy głos Rubinu, jego romantyczną naturę, różowe sukienki i chusteczki z moimi inicjałami. Czy gdybym poślubił ten złotowłosy Rubin, ogarnęłoby mnie szczęście?
Być może.
Każdy z nas powinien doświadczyć prawdziwego szczęścia. Wszyscy ludzie na nie zasłużyli. Sensem naszego życia jest dążenie do szczęścia wiecznego. Tego pragnie każda istota na tym świecie. Naszego, ziemskiego szczęścia nie da określić się niczym. Jesteśmy indywidualnymi jednostkami, na wszystko patrzymy inaczej. Och, Aniu Shirley, co przychodzi ci na myśl po usłyszeniu pytania „czym jest szczęście"? Najpewniej jest to Zielone Wzgórze, uśmiech Mateusza i surowy ton Maryli. Jest to Królowa Śniegu, Jezioro Lśniącej Tafli, Dolina Fiołków. W twojej opinii szczęściem jest francuski śpiew Jerry'ego, melodyjny głos Diany, rysunki Cole'a. To pory roku, słońce na niebie, październiki. Małgorzata Linde przygotowana na każdą okazję, panna Stacy i jej metody nauczania, Józefina Barry ze swymi przyjęciami. Mnie, gdy pomyślę o prawdziwy szczęściu, przychodzi na myśl jeden energiczny Bursztyn, który pewnego dnia uderzył mnie tabliczką po głowie.
CZYTASZ
droższa niż rubiny
Fanfictionoch, Panno Shirley, byłaś mi droższa niż Rubiny, które miałem na wyciągnięcie swej dłoni @panicelina, 14.02.2020