✧LXXV. Obietnica✧

121 15 84
                                    

Pewnego październikowego popołudnia Klara stała w kolejce do odebrania swojej porcji żywności. Nawet przy oszczędzaniu jedzenia, to kiedyś musiało się skończyć. Przed nią stało jeszcze sporo osób, więc zbytnio się nie spieszyła. Oglądała się po ludziach, którzy znajdowali się w kolejce. Większość z nich miała na ponurych twarzach wymalowane zmęczenie. Życie w okupowanym mieście nie należało bowiem do najprzyjemniejszych.

Klara poprawiła swój beret i docisnęła wsuwkę, która trzymała jej włosy w ryzach. Powoli przesuwała się do przodu, gdyż kolejne osoby otrzymywały swoje porcje. Gdy była zaledwie parę metrów od wejścia, usłyszała znajomy głos:

— Klaro! Jak dobrze cię widzieć! — powiedziała Krysia, uśmiechając się na przywitanie.

— Ciebie również — odparła Klara, odwzajemniając uśmiech. — Co tu robisz?

— Wychodzę, właśnie odebrałam swoją porcję żywieniową. Ale jeśli się nie śpieszysz, to mam ci coś do powiedzenia. Nie będę zatrzymywać kolejki, poczekam aż wyjdziesz.

Panienka Jasińska zastanawiała się, co też takiego panienka Dobrosz miała jej do powiedzenia. Pokiwała jednak głową i poszła odebrać swoją porcję. Kilka minut później spotkała się z Krysią na chodniku.

— Jakie masz wieści? — spytała Docia. — Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności!

— Wiesz, zaczęłam spotykać się z Kamilem.

— Tym Kamilem z Tygrysa? — Klara nie była w stanie ukryć swojego zdziwienia. Nigdy by nie pomyślała, że Kamil i Krysia mają ze sobą cokolwiek wspólnego.

— Tak wyszło. Pomyślałam, że warto spróbować.

— Zaraz, ty nie byłaś z Tomkiem?

— Byłam. Ale to stare dzieje, Tomek był chuliganem. Nawet gorszy niż Paweł. A Kamil jest w miarę spokojny, odrobinkę nieokrzesany, ale to w końcu on mnie spytał, czy pójdziemy na spacer i potem tak jakoś wyszło.

— To świetnie — westchnęła Klara. Nie wiedziała, czego mogła spodziewać się po Krysi. Ostatnimi czasy zajmowały ją tylko romanse. Przynajmniej odczuła ulgę, że nie wydarzyło się nic złego.

— Edmund ci mówił? — spytała nagle Kaja.

— Mówił o czym?

— O akcji. Nikt inny na nią nie idzie, tylko on. Oddał nawet na chwilę dowództwo Tymonowi, gdyby coś się wydarzyło. Podobno ma być to największa akcja dywersyjna, jaka miała do tej pory miejsce. Kamil mówił, że będą wysadzać niemieckie pociągi. Kilka niemieckich pociągów, będzie tam dużo patroli.

— Powiedział ci coś jeszcze?

— Nic. Więcej sam on nie wie. Powiedział, że to ściśle tajne i resztę wie Mundek.

— Wspaniale. Wprost cudownie — mruknęła Klara. — Dlaczego nic mi nie powiedział?

— Nie wiem, ale może powinnaś z nim porozmawiać. Muszę już iść, to moja kamienica — odparła Krysia, nagle stając w miejscu.

— Miłego wieczoru. Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś.

— Nawzajem, Klaro! — powiedziała Dobroszowa, wchodząc do środka kamienicy.

Klara dalszą część drogi przeszła w samotności. Długo jednak rozmyślała o tym, czy powinna odwiedzić Edmunda. Stwierdziła jednak, że nie zamierzała go zbytnio niepokoić. Wróciła do swojego mieszkania i odłożyła porcje żywnościowe na stół. W spiżarni miała jeszcze trochę wczorajszej zupy, więc rozpaliła w piecyku i wzięła się za jej podgrzewanie.

MazurekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz