Wpatrywały się w siebie bez słowa. Słychać było tylko ciche oddechy i tykanie zegara. Irena w niecierpliwości wyczekiwała na odpowiedź Klary. Miała nadzieję, że była pasierbica jej wysłucha. Gdyby nie uciekła, egzekutor już wykonałby wyrok i nie miałaby szans na rozmowę. Stukała stopą pod stołem, aż wreszcie Klara rzekła:
— Mów, co masz do powiedzenia. Tylko streszczaj się. Bez zbędnego użalania się nad sobą. I tak już straciłam wystarczająco dużo czasu na ciebie.
Te zdania kosztowały ją zdecydowanie zbyt wiele. Nie mogła poddać się manipulacji ze strony Ireny, musiała wysłuchać jej całego wywodu z kamienną twarzą i udawać, że wcale nie chciała wyrzucić jej z mieszkania w tamtym momencie. Miała zszargane nerwy od momentu, w którym kobieta pojawiła się pod drzwiami. Ściskała zaplecione dłonie, aby zbytnio się nie trzęsły. Głos jej drżał, a policzki wciąż były mokre od łez. Nie miała pojęcia, dlaczego pozwoliła odejść Edmundowi do salonu. Chociaż wolała zakończyć sprawę z Ireną raz na zawsze, we dwie, tylko one same, mierząc się z ranami przeszłości. Czekała, aż była macocha zacznie swoje wywody.
— Słuchaj, zacznę od tego że, żałuję wszystkiego, co powiedziałam w tamte święta. Byłam roztrzęsiona i...
— Ty wtedy oznajmiłaś wszem i wobec, że wykorzystałaś dobroduszność mojego ojca i absolutnie cię nie obchodzi śmierć twojego dziecka! Takich okrutnych rzeczy nie mówi się nawet pod wpływem natłoku emocji! Ukazałaś swoje oblicze i próbujesz mnie teraz oszukać. Jak zawsze. Od kiedy pamiętam byłaś manipulatorką, owinęłaś go sobie wokół palca, usiłując przekonać, że to ja byłam głównym problemem.
Irena zaczęła płakać, ale Klarze wydawało się, że tylko udawała, by wzbudzić jej sympatię. Nie wiedziała, dlaczego pozwoliła jej kontynuować, jednak było już za późno na wycofanie się z tej rozmowy. Kiedy kobieta otarła łzy, ponowiła swój lament.
— Czemu jesteś dla mnie taka okrutna? Przecież mówię, że się zmieniłam! Zawsze byłaś chętna do pomocy, jesteś dobra, dlaczego więc nie możesz pomóc mi? Zniknę z twojego życia, tylko mnie przed nimi uratuj.
— Nie rozśmieszaj mnie! To ty zniszczyłaś mi życie, przewracałam kartki w kalendarzu i spoglądałam na nie z nieustannym strachem, bałam się, że wrócisz i znowu doniesiesz! Tylko dzięki Anastazji udało mi się przetrwać. Jakoś wtedy nie odczuwałaś skruchy, co?
— Błagam, wybacz mi.
— Jakim cudem w ogóle znalazłaś nasze mieszkanie? Przeprowadziłam się, zmieniłam nazwisko, pracę i nie było mnie w Warszawie większość czterdziestego pierwszego, aby wszyscy zainteresowani mogli zapomnieć o moim istnieniu.
— Och, zupełnym przypadkiem, moja droga! — odparła Irena już o wiele weselszym głosem. Momentalnie wstrzymała płacz, gdy zrozumiała, że nie ruszał on Klary zupełnie.
— Przypadkiem znalazłaś się w mieszkaniu osoby, którą próbujesz zniszczyć od prawie dziesięciu lat? Jakoś nie chce mi się wierzyć w takie przypadki — burknęła panienka Jasińska.
— Byłam w starym mieszkaniu. Mieszkają tam zupełnie inni ludzie, którzy nic o tobie nie wiedzieli.
— Więc jak mnie tu znalazłaś? — spytała ponownie Klara. Chciała wiedzieć, jakim cudem Irena zawsze wiedziała, gdzie się znajdowała.
— Pamiętałam tylko adres tej przebrzydłej, rudej smarkuli.
— Jeszcze raz powiesz coś złego na temat Gosi, to wyrwę ci kudły. — Docia wydukała to zdanie przez zaciśnięte zęby. Z każdym kolejnym wypowiedzianym przez Irkę zdaniem, była coraz bardziej wytrącona z równowagi. — Odbierasz sobie szansę na pomoc.
CZYTASZ
Mazurek
Ficción históricaCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...