✧XCIII. Burza✧

121 14 93
                                    

Styczniowe poranki były wyjątkowo zimne. Chodzenie do pracy w taką pogodę, wydawało się nie do zniesienia. Jednak nikt, kto musiał zarobić na utrzymanie swojej rodziny, nie narzekał na warunki. Coraz twardszy chleb stawał się przyjemny. Każdy przeżuwając kolejne kawałki, zdawał sobie sprawę z tego, że już wcale mu nie przeszkadzała betonowa konsystencja bochenka. Liczyło się to, że mieli co włożyć do ust. Tamta zima była naprawdę sroga.

To miała być jednak ostatnia zima, którą zapamiętali w ten sposób. Od jesieni, roku tysiąc dziewięćset czterdziestego trzeciego, rząd wcielał w życie kolejne plany, które na zawsze miały zmienić rzeczywistość wielu tysięcy ludzi. Powstanie było coraz bliżej. Niektórzy czekali na nie, od kiedy dołączyli w szeregi Armii Krajowej. Z upragnieniem wyczekiwali dnia, gdy Polska wreszcie wyrwie się z wrogich kajdan i zapanuje wolność.

Powstanie miało być czymś wielkim. Największym krokiem, jaki podjęli w stronę niepodległości. Wierzyli, że mogło się udać. Przy drobnej pomocy wschodnich sąsiadów.

Armia Czerwona, która przez ubiegły rok odnosiła wiele sukcesów na froncie wschodnim, jednak zbliżała się coraz bardziej do dawnych granic II Rzeczypospolitej. Rząd polski postanowił to wykorzystać. Dwudziestego listopada wydano rozkaz o rozpoczęciu na terenie całego kraju planu Burza. W zależności od sił przeciwnika na danym terenie miał przejawiać się on albo zbrojnym powstaniem albo wzmożonymi działaniami dywersyjnymi.

Chcieli przyjąć Rosjan do swojego kraju i wraz z nimi uderzyć w armię Hitlera. Z militarnego punktu widzenia był to zwyczajny sojusz zawarty przeciw Rzeszy, jednak z punktu politycznego polskiej stronie zależało bardziej na tym, by Sowieci uznali ziemie, które należały do Polski przed wojną. Ziemie, na które udało im się wkroczyć już czwartego stycznia tysiąc dziewięćset czterdziestego roku. Front przesuwał się coraz bliżej.

Poprzez uruchomienie planu Burza władzom podziemnym zależało również na tym, by Rosjanie wreszcie uznali polski rząd, działający na emigracji. Po wojnie chcieli również odzyskać wschodnią granicę i uniezależnić się od sowieckiej strefy wpływów.

W czasie, w którym Armia Czerwona przekraczała granice przedwojennej Polski, Edmund leżał na podłodze, wpatrując się w sufit. Klara już dawno spała, a on nie potrafił zmrużyć oka. Patrzył w głęboką ciemność, jaka spowijała sypialnię i rozmyślał nad życiem. Był raczej typem nocnego marka, chodził spać później niż inni i gdyby nie praca wstawałby o wiele później od wszystkich domowników.

W głębi serca liczył na to, że jego zlecenia zostaną odwołane z powodu kiepskich warunków atmosferycznych. Taki wypadek zdarzył mu się dwa razy od grudnia z powodu zbyt gwałtownych wichur i nagłych opadów śniegu. Po sowieckich nalotach wstawiali coraz więcej szyb. Palce często aż kostniały z zimna, a lewa ręka, niezdolna do ściskania czegokolwiek zbyt długo, ciągle utrudniała mu pracę. Do domu wracał z przyjemnością. Nawet jeśli przez to, że oszczędzali na opale, nie było zbyt ciepło i tak lepiej siedziało się w pomieszczeniu podczas mrozów panujących na zewnątrz.

Opał drożał, jedzenie drożało, a rzeczy ogólnodostępne przed wojną, były coraz trudniej dostępne nawet na czarnym rynku. Papierosom też podniosła się cena. Kosztowały zbyt wiele, by mógł sobie na nie pozwolić w takiej ilości jak kiedyś. Średnio wypalał siedem papierosów dziennie, czasami nawet więcej, ale widząc, ile pieniędzy na nie marnował, za każdym razem robiło mu się słabo. Dlatego postanowił przystopować, przynajmniej na jakiś czas.

Jednak, gdy za szybą stały jakiekolwiek pudełka, czasami przeszukiwał je, by móc znaleźć upragniony tytoń. Często trafiał na jakieś dostawy papierosów. Oczywiście Niemcy mieli do nich o wiele łatwiejszy dostęp, były tańsze i zazwyczaj można było znaleźć ich w niemieckich domach pod dostatkiem.

MazurekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz