Cezary przyjechał do Warszawy rankiem dwudziestego piątego lutego. Nie chciał wracać do ojca, więc zatrzymał się u ciotki Gryzi. Kobieta wiedziała o wyjeździe swojego bratanka i obiecała nie pisnąć ani słowa panu Strzyżewskiemu. Kiedy jednak Cezary wysłał do niej pierwszy list, poczuła się zobowiązana, by powiadomić brata o całej sytuacji.
— Wróciłeś sam? — spytała ciotka, podając chłopakowi herbatę. — Gdzie Julia?
— Została w Laskach. Jest w ciąży, nie mogłem zabrać jej ze sobą.
— Chryste, dziecko! Wy nawet nie jesteście małżeństwem.
— Jesteśmy, ciociu. Od Bożego Narodzenia zeszłego roku.
— I nawet nic mi o tym nie napisałeś! Co ty sobie myślałeś? Że napiszesz jeden list i przestaniemy się martwić?
— Ale nie mówiłaś nic ojcu, prawda? — Cezary wolał się upewnić, że jego ojciec pozostał w niewiedzy.
— Na początku nic nie mówiłam, ale strasznie się zamartwiał. Musiałam coś zrobić. Pokazałam mu list. Po tym jak go zobaczył, nie chciał rozmawiać ze mną przez tydzień. Musisz go odwiedzić, Ceziu.
— Wiem, ciociu. Zobaczę się z nim, ale jeszcze nie teraz. Muszę się na to przygotować.
Strzyżewski poczuł się gotowy do rozmowy z ojcem dopiero trzy dni później. Pojechał tramwajem, aż na Żoliborz. Kiedy stanął przed kamienicą, w której powinien zastać ojca, serce zaczęło mu szybciej bić. Naprawdę nie chciał go martwić. Wciąż uważał, że uciekł dla dobra ich wszystkich. Julka nie byłaby bezpieczna w Warszawie, a oni przetrzymując ją w mieszkaniu, tylko narażali swoje życie.
Wziął głęboki oddech i stanął przed drzwiami. Uniósł dłoń i zapukał w drewnianą płytę. Przez dłuższą chwilę nikt nie odpowiadał. Cezary zastanawiał się, czy jego ojciec w ogóle był w mieszkaniu. Ciotka, która dzień wcześniej przyszła tam w odwiedziny dla, jak to ujęła, zbadania gruntu, powiedziała Cezaremu, że ojciec nigdzie się nie wybierał.
Wtedy usłyszał delikatne skrzypienie i szczęk otwieranego zamka. Na klatkę wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Przyglądał się swojemu synowi, nie mówiąc ani słowa. Stali oddaleni od siebie na odległość zaledwie kilku kroków.
— Tato, wróciłem — powiedział Cezary, tłumiąc łzy.
— Cezary, to naprawdę ty? — spytał zdziwiony ojciec.
Cezary niepewnie podszedł do ojca i zupełnie nagle rzucił mu się na szyję. Pan Strzyżewski przycisnął mocno syna do swej piersi. Umierał ze strachu przez te kilka miesięcy, w których nie dostał od niego zupełnie żadnej informacji.
— Tak, to ja. Przyszedłem cię odwiedzić i porozmawiać.
— Dlaczego wyjechałeś bez słowa? Nic nie rozumiem. Teraz nagle wróciłeś. Dlaczego?
— To długa historia, tato.
— Wejdź do środka. Opowiesz mi wszystko.
Przekroczył próg mieszkania. W środku panował ogólny nieład. Ubrania ojca były porozrzucane w każdym możliwym kącie, brudne naczynia walały się po całej kuchni, a płaszcz, który leżał zbyt długo w szafie, wisiał teraz w sieni, cały ponadgryzany przez mole. Cezary zastanawiał się, kiedy ostatnim razem ktokolwiek tam sprzątał.
— Napijesz się kawy, synu? — spytał i drżącą ręką chwycił za czajnik.
— Podziękuję — odparł Cezary, spoglądając na stan kubków.
CZYTASZ
Mazurek
Fiksi SejarahCZĘŚĆ PIERWSZA MUZYCZNEJ TRYLOGII Kiedy nuty historii ponownie wygrały wojenną melodię, ludzie musieli stanąć do walki. Klara była nieco naiwną dziewczyną, po uszy zakochaną w muzyce i starym fortepianie, stojącym w rogu pokoju. Nie przejmowała się...