✧CIV. Podniosłe cele✧

143 11 101
                                    

Radość nagle zgasła, gdy do powstańców wróciły pozostałe oddziały. Jednak ciężko było nazwać rozproszonych we wszystkie kierunki ludzi jedną grupą. Jak się potem okazało, oddział Zamojskiego miał niebywale dużo szczęścia. Inni szukając zwycięstwa, odnaleźli śmierć.

Powstańcy, którzy dopiero dołączyli się do reszty, nieśli rozkazy. Mieli wycofać się do Lasów Kabackich, a dzielnicę pozostawić samą sobie. Wiedzieli, że powinni wykonać je jak najprędzej. Niewiele mówili. Po prostu zwinęli wszystko, spakowali plecaki i ruszyli w stronę lasu.

Jedna osoba nie chciała pójść dalej. Ciągnęli ją na siłę, ona jednak wciąż wpatrywała się w szpital, który widniał na horyzoncie. Alicja Majewska nie zamierzała wybierać się nigdzie. Zamierzała wrócić do Janka, według niej zapomnianego przez wszystkich.

— Alka, idziesz? — spytała Krysia.

— Ja idę, ale nie z wami — odparła cicho dziewczyna.

— Jak to?

— Idę do szpitala i tam będę pomagać. Jak mnie nie będą potrzebować, to i tak zostanę. Mów, co chcesz, ale ja Janka nie zostawię! — powiedziała już głośniej i wyrwała się z objęć Krysi.

— Ale u Janka są pielęgniarki. Nic mu nie będzie, a my przecież tylko na ruskich czekamy i wygramy wszystko jutro albo pojutrze. Jak wyzdrowieje, to nas znajdzie.

— Ja do niego pójdę. A jak wyzdrowieje, to znajdziemy was razem.

— Nie ja tu wydaję pozwolenia, musisz iść do Zamojskiego, a potem on cię wyżej odeśle, zobaczysz.

— Krysiu, naprawdę doceniam to, że chcesz mi pomóc, ale wiesz, że kocham Janka. Wiesz, jak to jest, kiedy się kogoś strasznie kocha.

— Nie wiem, Alu. Nigdy tego nie doświadczyłam — powiedziała dziewczyna. — Ale jestem w stanie uwierzyć, że darzysz go wielkim uczuciem. Idź, skoro tak go kochasz. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Miałaś rację, zachowałam się okropnie w stosunku do Kamila. W stosunku do Pawła także. Przepraszam.

— To nie mnie musisz przeprosić. Przeproś go. Złamałaś mu serce, to nie ja się gniewam. Jesteś moją przyjaciółką, chciałam tylko, żebyś zrozumiała, jak bardzo możesz kogoś zranić.

Alicja obróciła się i spojrzała na swoją przyjaciółkę. Tamta wpadła w jej objęcia i mocno ją uścisnęła.

— Powodzenia, Alka. Uważaj na siebie w tym szpitalu — wyszeptała Krysia.

— Będę uważać. Ale ty musisz obiecać, że będziecie na siebie uważać w tym lesie.

— Będziemy. Idź już, zanim Zamojski wróci.

Blondynka nie odezwała się ani słowem więcej i poszła w stronę Zamojskiego, który dyskutował z innym, o głowę niższym od niego chłopakiem.

— Przecież, jak Niemcy od lasu podjadą i nas otoczą, to będzie nasz koniec — stwierdził Zamoj.

— Niech się pan tak nie boi — prychnął niższy mężczyzna. — Ruscy od rzeki pójdą, a my im tam pomożemy. Jutro kończymy ten cały cyrk, dostaniemy wolność!

Nagle usłyszeli odgłos kroków. Zerwali się z miejsca i zaczęli wypatrywać intruza. Wreszcie obydwaj spojrzeli na chudziutką dziewczynę, która patrzyła na nich z niesamowitą pewnością w oczach. Wreszcie się odezwała:

— Proszę pozwolić na przeniesienie mnie do szpitala.

— A po cóż ty tam pójdziesz? — spytał zirytowany Zamojski.

MazurekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz