Czasami czuje pustkę, taką, której nikt wypełnić nie może, nawet jeżeli by chciał. Moim marzeniem jest, aby ta pustka nie powodowała u mnie przykrości, co niestety ostatnimi czasy często się zdarza. W tym momencie jedynie Bóg może mi pomóc, a ja pomimo tego, nic z tym nie robię.
-
Przepraszam za takie małe głupotki z mojej strony, jestem jedynie niezrozumiała dla samej siebie, mam nadzieje, że przeczytanie tego rozdziału sprawi wam przyjemność, tak jak mi pisanie go.
Życzę wam, aby każdy dzień był dla was tym, czym jest dla mnie, czyli darem.
-
(zmiana perspektywy)
-
fluffernutter or some shit
-- Co robisz? - zapytałam bruneta jednocześnie zamykając za sobą drewniane drzwi kuchenne.
- Po co ci to wiedzieć? - burknął nawet nie patrzeć w moją stronę. Zatrzymałam się w miejscu i spojrzałam na jego plecy spod byka.
- A nie wiem, może interesuje mnie twoje życie? - starałam się utrzymać tak samo, wrogo nastawiony do ludzi, ton głosu:
- Zawsze odpowiadasz pytaniem na pytanie? - sięgnął ręką do górnej pułki.
- A co? - zapytałam. Ten już nic nie odpowiedział tylko złożył dwie kromki chleba razem i zniknął w niebieskiej smudze.
- No chyba sobie żartujesz! FIVE WRACAJ TU! NIE SKOŃCZYLIŚMY JESZCZE ROZMAWIAĆ! - zaczęłam krzyczeć jak moja babcia na swojego kota gdy ten przewrócił jej ukochany wazon.
- Oj wybacz nie wiedziałem że jeszcze tu jesteś - pojawił się ponownie z tym swoim znudzonym wyrazem twarzy i przewrócił oczami.
- A gdzie miałabym być, czy ty kiedykolwiek się nauczysz że nie wszyscy są tacy jak ty?
- Co ma oznaczać zdanie „nie wszyscy są tacy jak ty"? - oparł swój prawy łokieć na stole podtrzymując tą samą ręką twarz, natomiast w drugiej ręce trzymał swoją kanapkę*.
Nieco zdziwiona jego reakcją (chociaż mogłam się tego spodziewać) westchnęłam i zaczęłam swój monolog.
- Wysilając się na wydobycie z siebie ów zdania brzmiącego „nie wszyscy są tacy jak ty", miałam na myśli, nie każdy jest tak dumny, uparty, arogancki, nieuprzejmy i wkurzający jak twój charakter. NIKT, powtarzam, NIKT, nie ma takich możliwości znikania sobie tak po prostu, No za wyjątkiem Ciebie, także ogarnij swój tyłek i podejdź tu! Powinieneś nad sobą popracować, chyba... - tutaj uniosłam palec wskazujący do góry, jakby w geście oświecenia - że chcesz zostać jeszcze większym introwertykiem, samotnikiem i bezdusznym człowiekiem, jeżeli w ogóle człowiekiem, jakim już postrzega Cię reszta tego okrutnego świata - zrobiłam jeden wdech i takim akcentem zakończyłam swoją wypowiedz na jego temat.
- Wow, gratulacje - odłożył pieczywo na stół aby pogardliwie i z bardzo widocznym grymasem na twarzy zaklaskać - nie wiedziałem, że znasz mnie lepiej niż ktokolwiek i kiedykolwiek - warknął - mówisz mi co mam zmienić, a sama jesteś tylko żałosną, zwykłą nastolatką.
Mimo tego że zabolały mnie jego słowa, miał rację. Nie zawsze ją ma, chociaż wiele osób zaczęłaby się ze mną kłócić, jak bardzo się mylę.
- Ok, czyli najpewniej nie poczujesz wyrzutów sumienia kiedy pójdę do swojego domu i będę się przejmować twoimi słowami, kiedy ty w tym samym momencie będziesz delektował się życiem złośnika? - zacisnęłam obie ręce w pięści czując przypływający żal.
- Ehhh znów te pytania! Zbyt dużo gadasz Toheart, mam ochotę Cię uciszyć.
- Brzmisz jak jakiś psychol, wracam na zewnątrz, a ty lepiej się ubierz księżniczko, jeżeli nie jesteś ze stali to będzie ci zimno - odepchnęłam się od szafki aby przejść obok niego, jednak ten stanął przede mną taranując mi drogę własnym ciałem, jak w wojsku**.
- No chyba wiem, byłem tam dziesięć minut temu - spojrzał mi prosto w oczy a następnie wypuszczając powietrze w górę aby nie musieć odgarniać grzywki ręką.
Mając już po dziurki w nosie jego zachowania popchnęłam go delikatnie, jednak nie zorientowałam się że mnie trzymał, więc kiedy stracił równowagę, pociągnął mnie ze sobą na twardą i zimną posadzkę kuchni. Automatycznie chwycił obie moje ręce, jakby chcąc uchronić mnie przed upadkiem, jednak to tylko pogorszyło sprawę. Odruchowo wyciągnęłam ręce przed siebie aby nie uderzyć głową w ziemię, i nie uderzyłam w ziemię. Uderzyłam w klatkę piersiową Five wiedząc że pozostawię w miejscu uderzenia, dużego siniaka.
Chłopak nieźle przygrzmocił więc wystraszona od razu wstałam i nachyliłam się nad Jego ciałem***.
—
*dobrze że swoją ;)).
**nie wiem czemu "jak w wojsku", takie skojarzenie.
***przerażająco to brzmi.mała kłótnia pomiędzy bohaterami czasem jest dobra, aby przestać w końcu wypominać komuś coś, co sami robimy.
Rozdział odrobinę krótszy, ale mam nadzieję, że i tak wam się spodoba. Dajcie mi znać czy lubicie czytać szczegółowe rozdziały, czy może bardziej z większą ilością wydarzeń.
CZYTASZ
Remember the Time? | Five Hargreeves |✔️zakończone
Hayran KurguPrzez wypadek na szkolnej sylwestrowej dyskotece Louise ratuje tajemniczy zamaskowany nastolatek, kiedy ta się przeprowadza marzy aby spotkać go ponownie. Czy to się stanie? Wiadomo. Proszę o dystans, to była jedna z pierwszych moich prac tutaj. Po...