Harpunnik

7 0 2
                                    


I

Wybacz, Pyke. Coś się kończy, a coś się zaczyna. - Te słowa jak dzwon odbijały się od wnętrza jego czaszki, drążyły dziurę w mózgu, penetrowały każdy zakątek jego umysłu i za nic nie dawały zapomnieć o tej upiornej nocy. Nocy, w której cała jego załoga porzuciła go w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Jak ostatni tchórze, przecięli jego linę gdy znalazł się w paszczy diabła morskiego – najbardziej poszukiwanego ze wszystkich potworów, który miał im zapewnić góry złota i wieczny respekt wśród oficerów, bosmanów, oraz całej śmietanki z Doków Rzezi.
Zamiast tego banda tych nieudaczników wybrała życie w tej dziurze - Bilgewater.

Splunął na ziemię. Odkąd przysiągł sobie, że wytępi każdego zdrajcę z Postrachu, a wszędzie w Bilgewater widniało "tysiąc krakenów za Rozpruwacza z Krwawego Portu" minęło kilka lat. Od tamtego czasu stał się legendą tego miasta. Powstał związek popierający przeklętego harpunnika, buntujący się przeciwko upadkowi moralności w Bilgewater za wzór stawiali sobie jego osiągnięcia. W samym sercu Doków Rzezi wykształcił się kult, który przez lata propagował jego zasługi, lecz został wyparty przez kulturę Matki Węży. W zimnym Bilgewater, gdzie śmierć można było spotkać na każdym kroku, po raz pierwszy zaiskrzył strach przed Rozpruwaczem. Z jego ręki zginęły już dziesiątki kapitanów statków. Pozostał tylko jeden, o którym słuch zaginął już lata temu.

- Gangplank - mruknął do siebie ponuro. Mógł być już na drugim końcu Runeterry. Doskonale wiedział, że Pyke pragnie zemsty, dlatego zaszył się gdzieś we Freljordzie i nie wyściubiał stamtąd nosa. - Cholerny tchórz!

Zakręcił dwa razy swoim harpunem. Mimo upływu lat wciąż był niezawodny w podrzynaniu gardeł snycerskich psów. Krew nie nadążała ze schnięciem na jego ostrzu, bo cały czas była plamiona przez tą świeżą. Mimo tego Pyke od dłuższego czasu czuł niedosyt. Zemsta zeszła na drugi plan. Przestał liczyć się strach, który jak pasożyt zalągł się w sercach wystraszonych bosmanów, kapitanów i arystokratów. Przestały liczyć się pieniądze.

Musiał przyznać, że wyszedł z formy. Podobnie jak reszta jego byłej załogi, stracił dawny blask i został okryty cieniem wyblakłej legendy. Musiał, chciał się odrodzić. W jego pokrytej bliznami głowie kształtował się plan, który miał na nowo zapewnić mu godność. Gdy już ją osiągnie, będzie mógł ponownie stworzyć własną flotę i szybko wzbogacić się przez żerowanie na szlakach handlowych. Będzie podbijał morza i lądy, a gdy znajdzie się na samym szczycie – dokończy swój plan.

- Nikt ci, pędraku, nie mówił, że do rzeźni się nie włazi? – ciężki głos rozległ się za jego plecami. Spod obdartej, skórzanej płachty na jego plecach wystawały dwa przykrótkie ramiona, obite ciężkimi rękawicami. Jedno z nich dzierżyło tasak podebrany z rzeźni.
- A więc jesteś jedną z tych szumowin z Doków? – zarechotał i wymierzył do niego ostrzem. – Dobrze, że was wtedy zdziesiątkowali. Znajcie swoje miejsce, łotry.
- Doki już dawno się skończyły – odparł beznamiętnie, patrząc z ukosa na jego przykrótką broń.
- To dobre! - zamachnął się z szyderczym uśmiechem na twarzy. –Za twój łeb dostanę co najmniej pięćset srebrników.

Pyke, nie odwracając głowy, wywrócił oczami. Jego przewaga nad przewoźnikiem była wręcz żałosna. Nim tasak musnął jego szyję, jakiś ogromny ciężar przygniótł jego przeciwnika do ściany. Wypaczone deski skrzypnęły pod naciskiem wyrywającego się ciała ofiary.

- Nie interesują mnie marne oferty handlowe – zacisnął palce na jego szyi, przez co przewoźnik charknął nie mogąc złapać tchu. Jego twarz stała się purpurowo-siwa, a na czole wyskoczyły pulsujące żyły. Tasak z głuchym odgłosem uderzył o ziemię. – Nie mam też czasu na bezużyteczne glisty, które panoszą się wszędzie w tej dziurze.

Wybałuszone oczy przewoźnika ze zdziwieniem i wściekłością patrzyły prosto w blade ślepia Rozpruwacza. Z okrutnym, gardłowym odgłosem desperacko próbował złapać chociażby najmniejszy łyczek powietrza. Doświadczył strachu, jakiego w życiu nie odczuwał żyjąc w koszmarnym Bilgewater, gdzie śmierć czyhała na każdym kroku. Nigdy nie bał się jej tak, jak tamtego dnia.
- Nie mam na ciebie czasu – wysyczał Pyke zaciskając rękę tak, że na szyi jego ofiary zaczęły tworzyć się fioletowo-czarne ślady. Po chwili jednak uścisk całkowicie się poluźnił; przewoźnik osunął się na ziemię, łapiąc się za gardło i starając się uregulować oddech.

Harpunnik cofnął się kilka kroków pozostając częściowo w cieniu. Jego trupio blade źrenice przedostawały się przez mrok i świeciły złowrogo. Poruszał się bezszelestnie, atakował z zaskoczenia i wyglądał niepozornie pod osłoną cienia. Przypominał drapieżnika gotującego się do skoku.

Nagle coś ciężkiego i smukłego niespodziewanie mignęło w powietrzu. Ze świstem najpierw przecięło powietrze, po chwili wbijając się w żebro przewoźnika. Na jego twarzy pojawił wyraz ogromnego bólu, kiedy krew z jego brzucha trysnęła na obdarte ściany rzeźni. Otworzył szeroko usta, z gardłowym dźwiękiem unosząc zakrwawione ręce do twarzy. Harpun wyrwał się z jego brzucha pociągając za sobą część krwawych wnętrzności. Ciałem wstrząsnęły konwulsje, pomieszczenie wypełnił żałosny, przedśmiertny skowyt przewoźnika.
- Daruj sobie ostatnie słowa, słyszałem ich już wiele. Wszystkie zapomniałem – mruknął Pyke, i jakby na dowód swoich słów ostatecznie dobił nieszczęśnika przebijając mu gardło. Ostatnie, co widział, to twarz Rozpruwacza z Krwawego Portu. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 26, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Uniwersum - AlphaWhere stories live. Discover now