6.

1.2K 75 29
                                    

*Uh Nie lubię go*

Hisoka pov.

Jest dobrze, wręcz wyśmienicie. Wszyscy zostali wysłani na jakąś misję oprócz mnie i szefa oczywiście. Wiedziałem, że druga taka okazja szybko może się nie zdarzyć. Wszedłem do kryjówki i go ujrzałem. Emo gość dowodzący trupą fantomu DZIŚ ZGINIE. Byłem przygotowany na ten moment bardziej niż kiedykolwiek. Spojrzał na mnie i delikatnie się do mnie uśmiechną co odwzajemniłem moim uśmiechem.

- A jednak. Moje podejrzenia były słuszne. Chcesz walczyć tak? Po co? Władza? Pieniądze?

- Chęć sprawienia ci bólu. Uwielbiam na to patrzeć.

- Hmm. Niech ci będzie. Pamiętaj  nie dam ci się zabić

- I vice versa.

Jego bronią były dwa dobrze wykonane pistolety, posiada on również rzutki zamoczone w truciźnie jego roboty. Na szczęście, raz kiedy  zabił człowieka jedną z nich, cała trucizna jeszcze nie wypłynęła i byłem wstanie się na nią uodpornić (jeszcze raz, wszystko jest dla mnie możliwe).

Zaczęło się.
Rzucałem kartami z i bez trucizny na zmianę. Lucilfer robił uniki i w możliwej dla niego chwili strzelał z pistoletów na zmianę. Schował się za pudłami. Wyjąłem lasso i je zwaliłem ( i trochę spaliłem? Kwas w lasso działa). Szefowi udało się w ostatniej chwili odskoczyć, lecz było widać niemałą ranę na jego policzku. Jest wspaniale. Już jest na przegranej pozycji. Kwas który stworzył ranę na policzku, jest żrący więc będzie mu wypalać twarz, chyba że ją odkazi specjalnym płynem. Oczywiście twarz nie wypali mu się odrazu. Zależy jaką ilością kwasu oberwał.

Widać było, że mój atak dosyć go zabolał, ale nie wyglądał jakby chciał się poddać więc walczyliśmy dalej (nawet jakby się poddał to bym go wykończył). Lucilfer wziął w jedną rękę rzutki, a w drugiej dalej miał pistolet.

Dobrze mi szło do czasu, aż nie zauważyłem jednego strzału. Szlag. Upadłem na ziemię. Szef do mnie podszedł by mnie wykończyć. Szybko wziąłem mój pistolet na wodę w którym, był kwas stworzony przeze mnie (dop. Aut. Został stworzony przez ninekk9 xd)
I prysnąłem mu w twarz. Był cały poparzony. Odruchowo zaczął się trzymać za twarz. Upadł na ziemię. Udało mi się podnieść (ledwo ale się udało) i wykończyłem go.

Znowu to uczucie. Wspaniałe. Ponieważ powoli zacząłem się wykrwawiać, związałem swoją ranę chustą i powoli szedłem z wyjścia kryjówki by potem kierować się do mojego cichego zakątka.

Time skip

Jestem. Kurwa, ale to boli. Jednocześnie straszne i wyśmienite uczucie. Oszaleje.  Pocisk ,na moje szczęście nie był głęboko więc wyciągnięcie go nie powinno być bardzo trudne (lecz nadal bolesne). Czas zacząć go wyciągać...

Syndrom Sztokholmski | Hisoka x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz