𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝟏

638 46 15
                                    

Zdarza mi się czasami pomyśleć, zastanowić nad tym, w jaki sposób umrę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zdarza mi się czasami pomyśleć, zastanowić nad tym, w jaki sposób umrę. Rozważałam przeróżne scenariusze: wypadek samochodowy, katastrofę lotniczą. Trzęsienie ziemi, tsunami, epidemie jakiejś zarazy. Napad, bombardowanie, strzelaninę, wojnę. Jednak, śmierć z przyczyn naturalnych, pojawiała się w moich rozważaniach najczęściej. W każdym bądź razie, nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że drące japę słońce spadnie mi na głowę! 

Niebo było już granatowe. Gwiazdy wesoło migotały, a sierpowaty księżyc ukazywał swoją dominację nad płonącą gwiazdą, która ukazywała Ziemi swoje ostatnie, pomarańczowo-fioletowo-różowe podrygi na ten dzień. Ciężko więc było nie zauważyć małego, spadającego punkcika, którego jasnością można by porównać do słońca, a głośnością - do startującego samolotu. Może uznałabym te ''zjawisko'' za ciekawe czy fascynujące, ale skutecznie blokował to fakt - a przynajmniej bardzo silne przeczucie - że kula leci prosto na mnie!  

Rozejrzałam się. Niezbyt dyskretnie wbiłam wzrok w posiadłości sąsiadów. Nikt nie stał przed domami, nikt nie krzyczał, nie panikował, nie nagrywał. Trochę tak, jakby nie zdawali sobie sprawy z nadchodzącego niebezpieczeństwa. A może to ja mam jakieś zwidy? Albo po prostu mi się to śni? Dla pewności uszczypnęłam się w ramię. Nie, nic się nie zmieniło, a krzyczące coś było coraz bliżej. 

Zaczęłam panikować. A co, jeśli to jacyś obcy?! Albo Niebiosa postanowiły mnie ukarać?! Przysięgam, zacznę chodzić do kościoła! Okej, dobra, nie obiecujmy rzeczy niemożliwych. W dziwnym impulsie pobiegłam do kuchni. Drżącymi dłońmi zaczęłam przeczesywać szuflady, co jakiś czas zerkając w okno. Po chwili, znowu znajdowałam się na tarasie, z średniej wielkości tasakiem włożonym w pasek za plecami oraz największą patelnią, jaką znalazłam, w dłoniach.

Minęło kilka sekund - stało się. Coś uderzyło zdecydowanie zbyt blisko mnie, niszcząc mi tym samym grilla oraz posyłając kiełbaski do grobu. Kula była zdecydowanie mniejsza, niż wydawała się na początku. Była dziwnie ludzkich rozmiarów. Nic więcej nie potrafiłam dostrzec - wszystko bardzo się dymiło i ,dodatkowo, jeszcze coś się paliło. Spanikowałam po raz kolejny. Jeśli zaraz czegoś z tym nie zrobię, cały taras się zapali! Niewiele myśląc, odłożyłam patelnie na stół, podbiegłam do basenu, chwytając po drodze jakieś wiadro i napełniłam je. Zaraz po tym, wróciłam i wylałam wszystko w miejsce, gdzie - według mnie - było ognisko ognia. I chyba trafiłam dobrze, bo dymu zrobiło się dwa razy więcej oraz powstał charakterystyczny syk.

Ponownie chwyciłam w dłonie swoją broń i nieśmiałym krokiem podeszłam do czegoś. Poczekałam, aż mgła ulotni się całkowicie. Kiedy to się stało, uświadomiłam sobie, że chyba wolałam, kiedy ten dym był jednak na swoim miejscu. 

𝙴𝚕𝚏  𝚙𝚛𝚘𝚜𝚝𝚘  𝚣  𝚗𝚒𝚎𝚋𝚊 || 𝐋𝐞𝐨 𝐕𝐚𝐥𝐝𝐞𝐳 𝐱 𝐑𝐞𝐚𝐝𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz