7.

1.3K 70 115
                                    

[T.I] pov.

Dziś był dzień w którym idę na (chyba) randkę z ledwo poznanym klaunem z ulicy. Wspaniale. Wczoraj się tak pakowałam, jakbym miała iść na wojnę. Może przesadzam? Sama przecież wcześniej stwierdziłam, że gość potrzebuje się z kimś spotkać, kontaktu z drugą osobą, uśmiechu od drugiego człowieka. Definitywnie przesadziłam. Tak to jest jak nie spotykasz się z ludźmi i widzisz ich tylko jak musisz, albo chcesz.

Postanowiłam wziąć tylko paralizator, gaz pieprzowy i scyzoryk. Taki tam zestaw małego randkowicza z ledwo poznaną osobą.

Miałam jeszcze dużo czasu. Jest dopiero 12, a spotkać mamy się o 16. Jest git. W tym czasie postanowiłam [hobby]. Bardzo lubię to robić w wolnym czasie. Nagle zadzwonił telefon. To był killua.

Jeśli dzwoni to znaczy, że wyznał już swoją wielką jak wieloryb miłość do Gona. Pytanie czy są razem czy nie. Podejrzewam, że tak.

Od kiedy ich spotkałam to coś ich łączyło. Potem killua się zakochał i było to wydać z kilometra, aczkolwiek Gon nie był taki domyślny... Potem zauważyłam, że zielonowłosy częściej się rumienił w obecności Killusia, był często zamyślony i wyglądał na trochę zagubionego. (Dop. Aut. Nie ironicznie napisze killugon ale to potem, trzeba dokończyć tą książkę).

- Halo?

- [T.I]!!!!! Udałosięudałosięudałosięudałosiępowiedziałemmuwszystkoionteżiionmniejajegoniemogęwtouwierzyćmamwrażenieżetojakiśsen.

- Spokojnie, spokojnie. Wolniej.

- Dziś rano mu wyznałem mu, że go kocham. Był bardzo zdziwiony, a ja pomyślałem, że mnie wyśmieje więc chciałem że tak powiem uciec. On zatrzymał mnie swoją ręką, przyciągnął do siebie i mnie pocałował. AHAHSJAHSHSHSJSJSHSJSJSJSJ. CZEKAŁEM NA TEN MOMENT CAŁE SWOJE ŻYCIE.

-Owww. Szkoda, że tego nie widziałam. Tak się cieszę z waszego szczęścia.

Dalej rozmawialiśmy o związku Killusia i gonusia(uwielbiam zdrabniać imiona tym słodziakom). Postanowiłam powiedzieć mu o dzisiejszym spotkaniu. Był zaskoczony, że z kimś się umówiłam, ale kibicuje i mnie wspiera.

Po zakończonej rozmowie postanowiłam powoli się zbierać na (chyba) randkę z Hisoką. Ubrałam się w [jakiś ubiór] i się trochę pomalowałam, żeby nie straszyć ludzi na ulicy. Paralizator umieściłam niewidocznie na moich plecach. Na to założyłam [kurtka, sweter itp]. Kupiłam bardzo mały paralizator, ale ma wystarczająco dużo mocy. Scyzoryk i gaz w torebce. Chyba jestem gotowa.

Wyszłam z domu. Szłam w kierunku autobusu, ale musiałam się wrócić do domu, żeby potwierdzić to, że drzwi są zamknięte. Wróciłam na przystanek i czekałam na przyjazd autobusu. Po kilkunastu minutach przyjechał.

Time skip

Jestem na miejscu. Weszłam do środka restauracji i zaczęłam się rozglądać. Ujrzałam Hisokę przy jednym z stolików. Podeszłam do niego i usiadłam na krześle na przeciw niego. Wyglądał dość miau... ZNACZY ŁADNIE. Przywitaliśmy się i zaczęliśmy konwersacje. W międzyczasie przyszedł kelner podając nam menu.

Z Hisoką rozmawiało się wspaniale. Z nim można było rozmawiać na każdy temat. Po kilku minutach przyszedł kelner i złożyliśmy zamówienie.

- Więc... Mieszkasz sama?

- Tak. Na początku było ciężko, ale się przyzwyczaiłam.

- Dlaczego ciężko? Rodzice na pewno ci pomagali na początku.

O nie. Tylko nie ten temat. Nie cierpię poruszać tego co się stało. Przez cały czas próbuję o tym wszystkim zapomnieć, ale ciągle ktoś albo coś mi o tym przypomina.

- Nie mieli jak.
Delikatnie się uśmiechnęłam i popatrzyłam prosto w jego oczy.

- Oni nie żyją

Pomimo, że zdarzyło się to dosyć dawno, nadal chce mi się płakać. W obu przypadkach nawet nie wiem co dokładnie spowodowało ich śmierć. Tata- wypadek. Tylko tyle wiem. Nie wiem czy ktoś chciał jego śmierci, czy to on sam chciał skończyć swój żywot, czy auto się zepsuło. Nic nie wiem. Nikt nie chciał mi powiedzieć. Jedyna osoba która o tym wiedziała była moja mama. Ona zaś była ofiarą pożaru. Z ciała nic nie zostało. Niewiadomo czy ktoś umyślnie zapalił ten budynek, czy to moja mama coś spaliła (bo ona najbardziej ucierpiała). Podsumuwując. Wiem że nie żyją. Tyle.

- Oj. Przepraszam nie chciałem.

- Spoko. Skąd miałeś wiedzieć...
(Dop. Aut. No nwm nwm xD)

- Wiesz... ja też nie miałem w życiu łatwo. Mój brat uwielbiał bawić się ogniem. Wszystkie zabawki, które dostawał palił. Uwielbiał widok ognia. Jednego dnia zebrała się cała nasza rodzina. Nie można było ukrywać, było nas sporo, a pieniędzy nam nie brakowało. Mieszkaliśmy w nie małej willi więc wszyscy się zmieścili. Mieliśmy takie spotkanie rodzinne co kilka miesięcy. Wracając, mój brat chciał pokazać wszystkim swoje sztuczki, które jak łatwo się domyślić wymagały ognia. Były niesamowite. Niestety raz się pomylił i wszystko zaczęło się palić. Przetrwałem tylko ja. Naszczęście psycholog mi bardzo pomógł (dop. aut. Właśnie widzę ;-; ).

- To straszne. Miło, że się z tego zwieżyłeś osobie którą znasz jeden dzień.

- Tobie nie boję się zwierzać🖤

Delikatnie się zarumieniłam na te słowa. Muszę przyznać że to spotkanie jest lepsze niż myślałam. Hisoka jest bardzo miły i czasem uroczy. Dużo nas łączy.

Ten klaun jest ciekawy.

Syndrom Sztokholmski | Hisoka x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz