Hermiona zawahała się przed wejściem do salonu. Pani Weasley siedziała w fotelu przy kominku, słuchając radia i robiąc na drutach.
- Dzień dobry, kochanie. Czujesz się już lepiej? – spytała pani Weasley.
- Och, tak – odparła Hermiona. – Po prostu bolała mnie trochę głowa.
Opadła na kanapę naprzeciw pani Weasley, po czym wzięła do rąk kubek herbaty. Wskazała na druty.
- Co pani robi?
Unosząc robótkę, pani Weasley odpowiedziała:
- Kocyk dla dziecka Lupinów. Zdecydowałam się na zielono-żółty, bo Tonks nie wie jeszcze, czy ma chłopca, czy dziewczynkę. Gdy moje dzieci się rodziły, bardzo się przyzwyczaiłam do robienia niebieskich kocyków. Gdy urodziła się Ginny, miała przez parę miesięcy tylko niebieskie rzeczy, dopóki nie miałam trochę wolnego czasu, żeby upleść coś różowego. – Zaśmiała się lekko. – Oczywiście moja mała córeczka nie lubi różowego.
Hermiona roześmiała.
- Nie lubi.
Patrzyła, jak pani Weasley pracuje przez chwilę.
- Kiedy Ginny przyjedzie do domu?
- W przyszłym tygodniu – westchnęła pani Weasley. – Nie mogę znieść, że jest tam sama. Jej listy nic nie mówią i oczywiście nasze listy też nic nie mówią. Jedyna rzecz, którą robią, to upewniają nas, że wciąż żyjemy.
- Chciałabym móc pisać z rodzicami – powiedziała Hermiona z żalem. – Nigdy nie spędziłam Bożego Narodzenia bez żadnego kontaktu z nimi.
Pani Weasley posłała do Hermiony uśmiech.
- Przynajmniej wiesz, że są bezpieczni w Australii. Nie możesz do nich dołączyć? Jestem pewna, że Kingsley albo Remus mogliby zrobić ci świstoklik. Słyszałam też, że Gringott pomaga niektórym ludziom w opuszczaniu kraju.
- Nie czułabym się dobrze uciekając... przy tym co się tu dzieje – powiedziała cicho Hermiona.
Pukanie do tylnych drzwi przerwało rozmowę. Po przywitaniu się z Remusem i Billem, Ron dołączył do nich przy stole. Zaskoczyło go, że jego matka wciąż tam siedziała. Otworzył usta, zanim dotarło do niego, że nie może po prostu powiedzieć jej, żeby wyszła.
Usiadł trochę niezręcznie na kanapie obok Hermiony. Remus usiadł na krześle naprzeciw Molly, a Bill na kanapie naprzeciw Hermiony i Rona.
Remus rozejrzał się po grupie.
- Co tu się dzieje?
- Wydaje mi się, że mogliśmy dać wam złe wyobrażenie na temat tego, co się stało – zaczęła ostrożnie Hermiona, unikając kontaktu wzrokowego z wszystkimi. – Pomagaliśmy Harry'emu przy jego misji, którą zostawił mu profesor Dumbledore. Na pewno słyszeliście plotki, które wygłaszał w zeszłym roku Prorok, że Harry jest Wybrańcem?
Gdy wszyscy potaknęli, Hermiona kontynuowała.
- No więc, faktycznie nim jest. Zanim się urodził, została wygłoszona przepowiednia, która w uproszczeniu mówi, że to on może pokonać Sami-Wiecie-Kogo. Niestety, Sami-Wiecie-Kto nie jest całkowicie człowiekiem w tym momencie. Stworzył...
Hermiona urwała. Próbowała jeszcze raz wyjaśnić o horkruksach, ale nie potrafiła wypowiedzieć ani jednego słowa. Ron widząc jej problem, dołączył się.
- Sami-Wiecie-Kto stworzył...
Ron również nie mógł dokończyć zdania. Gdy dotarło do niej, co się dzieje, Hermiona wydała sfrustrowane mruknięcie.
CZYTASZ
Niezamierzone Konsekwencje
أدب الهواةGdy Harry i Ron wpadają w kłótnię podczas poszukiwania horkruksów, Hermiona wybiega za Ronem, prowadząc do niezamierzonych konsekwencji. Nawet z najlepszymi intencjami, wszystko może pójść źle. Opowiadanie nie jest moje, tylko je udostępniam!