29

77 13 5
                                    

Pov Andy

Razem z Ryanem ustaliliśmy, że jedziemy do mnie. Po drodze wysadziliśmy Brooklyna koło galerii handlowej. Jak stwierdził nie może się obyć bez imprezy. Na szczęście planował ją na jutro więc mam czas aby odpocząć w towarzystwie Ryana.

Gdy byliśmy już na miejscu pożegnaliśmy się z Mikeyem i ruszyliśmy w stronę drzwi. Stęskniłem się za tym miejscem. Rye odkluczył drzwi i je otworzył. Wszedłem do środka w ręku trzymając torbę z moimi rzeczami. Zdjąłem buty odkładając torbę na bok.

Pobiegłem do salonu i rzuciłem się na kanapę. Brakowało mi wygodnego miejsca podczas pobytu w szpitalu. Po chwili przyszedł brunet i zaczął się śmiać gdy zobaczył jak wtulam się w kanapę. - Bo będę zazdrosny - mówi udając smutnego. Podnoszę się i staję naprzeciwko niego. Patrzę prosto w jego czekoladowe tęczówki po czym gwałtownie wpijam się w jego usta. Odrywamy się od siebie dopiero gdy zaczyna nam brakować powietrza. - Chodź do pokoju - mówię zmierzając w kierunku wspomnianego pomieszczenia. - Tak odrazu? - pyta na co oboje wybuchamy śmiechem. - Chcę odpocząć - prostuję moją wcześniejszą wypowiedź.

Wskakuję na łóżko a po chwili materac ugina się pod ciałem Ryana. - Chcesz coś zjeść? - Podnoszę pytająco brew. Trochę mnie tu nie było więc skąd jedzenie... - Rye skąd ty weźmiesz jedzenie? - siadam wystraszony. Co z tym jedzeniem, które zostało podczas mojej nieobecności? - A no tak. To może inaczej. Pójść po coś do jedzenia do sklepu? - kiwam przecząco głową. - Co z tym co zostało tamtego dnia? - wygląda jakby próbował sobie przypomnieć. - Wyrzuciłem - stwierdził na co westchnąłem z ulgą. Położyłem się spowrotem i zamknąłem oczy. Brunet cały czas bawił się moimi dłońmi poruszając palcami. Nagle poczułem jego ciepłe wargi na mojej szyi. Potem na szczęce a gdy otworzyłem oczy na ustach. - Albo wiesz co? - pytam gdy już znowu leżymy obok siebie. - Co? - zaczynam powoli wstawać z łóżka. - Chodźmy do tego sklepu razem - Rye uśmiecha się i również wstaje. - Tylko ja jeszcze się przebiorę - informuję otwierając szafę. - Czekam przed domem - wychodzi a ja wybieram coś wygodnego ale też ładnie wyglądającego. Po chwili już zmierzamy w kierunku sklepu.

Stojąc przy kasie zadzwonił mój telefon. Odebrałem go i odwróciłem się plecami do Ryana. Dzwonił Brook pytając gdzie jutro robimy nasz wieczorek. Zacząłem rozmawiać z nim na ten temat kątem oka widząc jak Rye do naszych zakupów dokłada małe pudełeczko... Koniec końców postanowiliśmy dzisiaj wieczorem uzgodnić u kogo będziemy nocować jutro. W końcu dobrze jakby Mikey też uczestniczył w wyborach.

Zakończyłem rozmowę gdy kasjer kasował ostatnią rzecz, czyli nieszczęsne pudełeczko Ryana. - No no, Rye szykuje się impreza? - pyta podając mu opakowanie. - Tak jakby - odpowiada brunet. Widać, że dość dobrze się znają. Stoję i czekam aż skończą rozmowę. Na moje nieszczęście nikt inny nie stoi w kolejce. Nie mam zamiaru się wtrącać ale nie chcę tu stać jeszcze godzinę. - Masz jakąś na oku? - pyta na koniec kasjer. Jest jakieś pięć lat starszy od Ryana. - Mam pewną blondynę - odpowiada i zerka na mnie.

W tym momencie odwracam się na pięcie aby nie widział, że się czerwienię. Rye płaci za zakupy po czym zabieram jedną z trzech toreb i wychodzimy ze sklepu. - Jakąś blondynę powiadasz? - mówię z udawanym zaciekawieniem. - A może blondyna? - mówi nagle przekładając zakupy do jednej ręki a wolną łapie moją dłoń. Uśmiecham się. Wracamy w ciszy do mojego domu. Po powrocie Rye ląduje w kuchni gotując obiad a ja leżę w łóżku i oglądam telewizję. Wiem, to nie jest sprawiedliwe jednak sam tak chciał. Ciekawe czy nie wysadzi mi kuchni próbując coś przyrządzić...

Hejka ❤️

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.

Jestem w trakcie rysowania Ryana i mam pytanie, czy chcielibyście zobaczyć porównanie prawie półtorarocznego rysunku z tym, który skończę jutro?

∆ Pod każdym rozdziałem możecie zadawać mi pytania. Na każde napewno odpowiem ∆

Do zobaczenia jutro!

Zdążyć przed końcem |Randy| ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz