Konfrontacja z Voldemortem

1.2K 46 54
                                    

Ron rozejrzał się w szoku, gdy on i Charlie biegli drogą z Hogsmeade. Widzieli, jak zamek jest rozświetlany przez ogień i zaklęcia. Zgiełk był ogłuszający. Myślał, że wiedział, czego się spodziewać, po wszystkich potyczkach, które przez parę ostatnich lat odbył z przyjaciółmi przeciwko Śmierciożercom. Mylił się. To było na wiele większą skalę, niż cokolwiek, czego świadkiem był Ron. Ku jego przerażeniu, gdy doszli do bramy, okazało się, że została wyrwana z ziemi i leżała poskręcana.

Charlie chwycił Rona za ramię i wyciągnął go z trajektorii lotu błądzącego zaklęcia.

- Uważaj! Musimy jakoś dotrzeć do zamku.

Bracia ruszyli przez błonia, unikając zaklęć, towarzyszyło im paru mieszkańców Hogsmeade. Spustoszenie było osłupiające. Ron widział kilka wielkich grup wymieniających ogień, a także kilku olbrzymów rzucających wielkimi głazami w zamek. Ku jego przerażeniu, zobaczył kilku potomków Aragoga chodzących po błoniach. Dotarcie do zamkowych schodów zajęło grupie dobre piętnaście minut.

Jeśli Ron myślał, że w zamku znajdzie schronienie, był w błędzie. Frontowe drzwi zachwiały się w zawiasach. Wchodząc do Wielkiej Sali, Ron i Charlie niezwłocznie ruszyli do boju.

***

Błyski zaklęć rozświetlały ciemne części zamkowych błoni, gdy Remus prowadził swoją grupę naprzód. Cieszył się, że do pełni nadal pozostawał ponad tydzień. Mógł sobie tylko wyobrażać, co mogłoby się tu dziać, gdyby Voldemort miał pod rozkazami paczkę wilkołaków. I tak miał już do dyspozycji sporo różnych innych mrocznych stworzeń, które nie potrzebowały pełni księżyca.

Gdy ruszył naprzeciw grupie próbującej przebić zamkowe osłony, stracił z oczu pozostałych członków drużyny. Po uniknięciu wściekle fioletowej klątwy, unieszkodliwił kolejnego Śmierciożercę. Ktoś wykrzyknął inkantację Śmiertelnej Klątwy, co przykuło jego uwagę. Odwracając się, zobaczył, jak młody Colin Creevey pada na ziemię. Przerażony, odwrócił się do mordercy Colina i poczuł, jak wzbiera w nim gniew. Glizdogon.

- Confringo!

Glizdogon odwrócił się i ruszył do walki z wilkołakiem.

- Remus! Przykro ci, że wybrałeś złą stronę?

Nie połknął przynęty i posłał serię zaklęć tnących w człowieka, którego niegdyś zwał przyjacielem. Uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył, jak Glizdogon potyka się i upada. Wspomnienia z pogrzebu Lily i Jamesa przebłysnęły przez chwilę w jego głowie, gdy podbiegał do zdrajcy.

- Expulso!

Remus wysadził kłodę, za którą starał się ukryć Glizdogon. Podszedł do swojego byłego przyjaciela, zastanawiając się, co się stało z tym nieśmiałym i cichym człowiekiem. Zawahał się o ułamek sekundy za długo.

- Crucio!

Remus wrzasnął w agonii, gdy oberwał zaklęciem torturującym. Glizdogon, rozochocony sukcesem, wgramolił się na nogi. Roześmiał się, patrząc, jak wilkołak wraca do siebie po klątwie. Nie przewidział jednak, że Remus tak szybko wstanie na nogi. Lata comiesięcznych transformacji pozostawiły na Remusie trwały ślad w postaci wyższego progu wytrzymałości na ból i możliwości szybszego powrócenia do siebie po poważnych ranach, niż większość ludzi.

Potężne Zaklęcie Tnące werżnęło się głęboko w pierś Glizdogona. Remus opuścił lekko różdżkę, patrząc jak zdrajca pada na ziemię, a z rany sporym strumieniem wypływa krew. Spojrzał na niego smutno, gdy ten wydawał ostatni dech. Przyklęknął przy swoim przyjacielu z dzieciństwa i cicho się pożegnał, po czym wrócił na błonia.

Niezamierzone KonsekwencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz