Rozdział 41

410 25 1
                                    

Powrót do hotelu nie należał do jednego z milszych spacerów. Nikt nie śmiał się nawet odezwać. Zmartwiła ich reakcja Draco i Mirandy, a raczej jej brak. Szli w ciszy, ale po ich twarzach niczego nie mogli się domyślić. Malfoy przynajmniej odezwał się w domu Catherie, ale Slytherin milczała już od dłuższego czasu. Weszli do środka i zamknęli się w swoich pokojach chcąc mieć choć chwilę spokoju. Każdy wiedział, że Draco miał najciężej, ale Hermiona martwiła się jeszcze            o Mirandę. Chociaż zawsze zachowywała się tak przy nieznajomych, kiedy zostawała z przyjaciółmi, rozluźniała się i pokazywała emocje. Teraz znów wróciła do swojej oziębłej postawy. Spoglądała na świat  i na wszystkich z góry, jakby byli dla niej nieosiągalni, nawet jej najbliżsi. Gryfonka, która zawsze wszystko traktuje bardzo emocjonalnie, nie potrafiła sobie wyobrazić jak po takiej sytuacji można się obnosić ze stoickim spokojem.

- Mira- Granger przełknęła ślinę. Podeszła bliżej do przyjaciółki.- Na pewno nie musisz jechać do szpitala?

- Wszystko w porządku. Nie takie rzeczy mi już podawano- Odparła szybko. Hermiona nie była pewna jak powinna zareagować na tą wiadomość. Stała w ciszy wpatrując się w plecy czarnowłosej. Cofnęła wyciągniętą w jej stronę rękę. 

- Nie uważasz, że to ten moment, w którym możesz opowiedzieć swoją przeszłość? Dlaczego trucizny na ciebie nie działają?

- Podtruwali mnie w dzieciństwie- wzruszyła ramionami. Powiedziała to z takim spokojem, jakby mówiła o rutynie. Hermiona przyłożyła rękę do ust. Zrozumiała, że dla dziewczyny to była rutyna. Miranda odwróciła się w stronę przyjaciółki i dostrzegła jak bardzo ją przestraszyła. Jej twarz złagodniała.- Wszystko w porządku. Kiedyś przyjdzie moment, w którym opowiem wam o wszystkim, ale jeszcze nie teraz.

Granger położyła rękę na ramieniu Slytherin. Starała się ją zrozumieć, naprawdę, ale to było niesamowicie ciężkie. Nie znała jej przeszłości, nie wiedziała co ją ukształtowało, dlaczego taka jest. Chociaż uwielbiała ją za jej charakter, który tak bardzo podziwiała, nigdy nie mogła trafić, kiedy jest źle, a kiedy dobrze. Bolało ją to, że jedna z jej najlepszych przyjaciółek ukrywa siebie. Jednak w tamtej chwili wiedziała przynajmniej jedną rzecz. Ten jeden raz zrozumiała nieodszyfrowane myśli Mirandy.

- Może...zobacz co z Draco- Uśmiechnęła się lekko i zachęcająco. Przez ułamek sekundy wydawało się, że czarnowłosa się nie ruszy, ale kiwnęła głową na znak podziękowania i wyszła z pokoju. Szła szybkim krokiem i Stanęła na chwilę przed drzwiami chłopaka, żeby się uspokoić po czym zapukała do niego. Minęła minuta zanim otworzył.

- Jak się czujesz?

- Daruj sobie. Był już Blaise i Potter też się kręcił po korytarzu.- Wpuścił ją do środka.

- Nie jestem nimi- odparła chłodno, ale w jej głosie można było usłyszeć troskę. Sama nie wiedziała do końca dlaczego, to co się działo, to odrzucenie. Wszystkie czynniki składały się na nienawidzenie go, ale nie potrafiła.

- To na pewno- uśmiechnął się pod nosem.- Nic się nie stało. Po prostu idź już...

- Oh, nie odsuniesz mnie kolejny raz.- Jej ton głosu stał się wyższy i groźniejszy. 

- O co ci chodzi? I tak nie chcesz mnie znać, czyż nie?

- Ty mi na to nie pozwalasz!- Zacisnęła ręce w pięści.- Kilka razy byłam świadkiem twoich najgorszych momentów...

- Chcesz mi to wypominać? Nie powinnaś wtedy tam być.-Powiedział przez zęby i spuścił głowę. Czuł się zakłopotany kiedy ktoś mu o tym przypominał. Był nastawiony na drwiny. Okazanie słabości w rodzinie Malfoy'ów spotykało się tylko z tym.

- Ale ja chciałam. Kiedy coś się dzieje jesteś sam. To bezsensowne.

- Bezsensowny jest mój charakter?

- Żebyś tylko wiedział jak bardzo.- Draco przewrócił oczami.

- Chcę, żebyś była, ale ty się tak nie zachowujesz. Wiem, że to co wtedy zrobiłem było złe, ale nie miałem wyjścia, chciałem cię...

- I w tym jest cały problem!- Wreszcie to z siebie wyrzuciła.- To o co mam do ciebie największy żal to nie spotykanie się z innymi, ale to, że mi nie powiedziałeś. Nie jestem jedną z tych dziewczynek, które sobie nie poradzą.

- Grozili ci.

- Uważasz, że taka błahostka jak grożenie mi śmiercią sprawi, że się wystraszę?- Skrzyżowała ręce na piersi.

- Wystarczyło, żebym ja się przestraszył- spojrzał jej w oczy, które powiększyły się ze zdziwienia.- Kiedy wreszcie zaczęło się układać, ktoś zaczął ci grozić. Gdybym się nie odciął od ciebie...

- Gdybym ja odcięła się od ciebie siedział byś w Azkabanie za użycie Avady.

- Więc ty...

- Cały czas wiedziałam co się dzieje- usiadła na łóżku chłopaka. Była już coraz spokojniejsza. Emocje z Draco również zaczynały ulatywać.- Blaise mi powiedział, że to zachowanie musi być czymś spowodowane.

- Skoro tak to dlaczego masz do mnie pretensje?

- Chcę wiedzieć o wszystkim od ciebie- spuściła wzrok. Miranda nieczęsto otwierała się na ludzi. Takie wyznanie należało do jednych z bardziej żenujących według niej. Po chwili jednak podniosła głowę jakby przypomniała sobie kim jest.- Nieszczerość. To mi najtrudniej wybaczyć. Jesteśmy tacy sami i wiem, że trudno jest pokazać prawdziwe uczucia, ale przy mnie możesz, bo zaczęłam ci ufać...- Był to jeden z momentów, w których Slytherin porzuciła swoje zasady i powiedziała wszystko szczerze. Przez chwilę zapadła cisza. Draco wpatrywał się w tą piękną czarnowłosą dziewczynę,  przez którą zawsze rodziły się w nim nieznane uczucia. Po balu bożonarodzeniowym byli już tak blisko. Przykucnął przy niej wciąż nie odrywając wzroku od jej oczu. Teraz byli na równi. Nawet jakby usiadł obok dziewczyny byłby wyższy.

- Będziesz w stanie mi to wybaczyć?- Uśmiechnął się łagodnie.

- Zobaczę czy na to zasługujesz- powiedziała władczym tonem, który każdego innego by przestraszył, ale Draco tylko zmienił swój uśmiech na ironiczny, zawsze mu towarzyszący uśmieszek. Usiadł obok niej na łóżku. - Czy...na pewno wszystko dobrze po tej sytuacji?

- Na początku nie było, ale teraz wiem, że nie ma sensu przekonywać ludzi, którzy nic dla mnie nie znaczą. Ważne, że wy mi wierzycie.- Slytherin uśmiechnęła się. Wtedy poczuła zmęczenie po całym dniu i lekkie osłabienie przez cyjanek. Położyła się na łóżku Draco, ale nadal rozmawiali, aż do momentu kiedy czarnowłosa usnęła. Malfoy śmiejąc się cicho wziął koc i przykrył ją. Nie chciał jej budzić i kazać przenieść się do jej pokoju. Czując, że zaraz też odpłynie, położył się obok niej. Wpatrywał się w tę spokojną buzię. Trudno pomyśleć, że taka osoba rządzi Slytherinem jak królowa. Moja królowa, pomyślał poprawiając jej włosy. Widok ten był tak niezmącony, że Draco nawet nie wiedział kiedy usnął.

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz