7. Przejrzała mnie.

679 18 6
                                    

Adam

Już na drugi dzień, gdy zacząłem się przed nią otwierać, by wprowadzić swój plan w życie, zacząłem inaczej ją postrzegać.

Miała racje, że jej zachowanie to efekt lustra. Codziennie miałem okazję obserwować, jak przychodzi punkt 18.00, z pięknym uśmiechem na twarzy. To tak, jakby z nowym dniem, dawała wszystkim szanse, na zrehabilitowanie się i dzięki temu już drugiego dnia, zaczęliśmy normanie ze sobą rozmawiać.

Okazała się być bardzo sympatyczną, dobrą i mądrą dziewczyną. Jej dojrzałość i blyskotliwość w wypowiedziach, robi na mnie ogromne wrażenie. Przyłapałem się na tym, że nie mogę się już doczekać końca dnia, by ją zobaczyć i znów móc z nią porozmawiać... poznać ją lepiej.

Dlatego, nie tylko ze względu na wyzwanie, pierwszy raz poprosiłem koleżankę, żeby zamieniła się ze mną na zmiany. Była w takim szoku, że na chwilę się zwiesiła, aż w końcu szeroko się uśmiechnęła i chętnie się zgodziła. W końcu będzie mieć przez 3 tygodnie ranki i szybciej będzie wracać do domu do synka.

Osobiście nie lubię porannej zmiany, choć pracujemy godzinę krócej, a to dlatego że od rana jest o wiele większy ruch i mamy dyżury w szpitalu.

Dzisiaj wychodzę wcześniej z pracy, bo są urodziny jednego z naszych przyjaciół. Jeśli ten szajbus myśli, że będą pić w środku tygodnia, to jest w błędzie. Zabierzemy go na bilard, który tak uwielbia i skończy się na góra trzech piwach. Nie będę potem po nocy, odwoził zwłok do domu, gdzie jutro każdy z nas ma pracujący dzień.

Ubieram na siebie grubszy sweter, wychodząc z szatni dla pracowników, gdzie mijam się z Podgórską, która na mój widok staje jak wryta.

Nie witam się z nią, ani nawet nie żegnam. To ona jest młodsza i jak kultura nakazuje, to ona powinna przywitać się ze starszym, ale znam ją nie od dziś, bo jest stałym bywalcem naszego ośrodka i wiem, że tego nie zrobi.

Gówniara, zrobiła sobie wyścigi na quadach, mając jakąś zawartość alkoholu we krwi i uległa poważnemu wypadkowi. Choć odzyskała całkowitą sprawność, to jednak nadal wymaga leczenia rehabilitacyjnego.

  - Wychodzi... pan?
  - Tak. Kończę pracę na dziś. - odpowiadam z grzeczności, a na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
  - A... nie mógłby pan iść, na przykład na zwolnienie do końca tygodnia? - pyta ostrożnie.

Jeszcze czego?
Mam zaprzepaścić ostanie dni, z pyskatą ślicznotką, dla jej przyjemności?
Ani mi się śni.

  - Nie. Mam obowiązki. Jutro już będę normalnie.
  - No cóż... chociaż dzisiaj będzie super. - wzdycha i wchodzi do szatni.

W ogóle nie przejąłem się jej uwagą. Mam gdzieś jej zdanie.

Zmierzam do drzwi, widząc z daleka jak mój przyjaciel już na mnie czeka, zaczepiając moją pyskolinę.

Czy ja poczułem nutkę zazdrości?

  - Dziękuję. - słyszę, jak mu odpowiada i odwraca się, żeby pewnie wejść do ośrodka, gdy nagle wypada na mnie. Od razy chwytam ją, żeby się nie wywróciła. - O... przepraszam. - powiedziała nadal nie wiedząc, na kogo wpadła.
  - Nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę takie słowo, z twoich ust. - mówię.
  - A jednak. - uśmiecha się cwanie. - Skończył pan już na dzisiaj pracę?
  - Tak. Możesz zacząć się cieszyć, tak jak Podgórska.

Adrian patrzy na nas zaciekawieniem, a mnie coraz bardziej podnosi się ciśnienie.

  - Ja? To pan może odetchnąć, że dziś nie musi się ze mną użerać. - ona jest niesamowita...
  - Zdążyłem polubić, te dyskusję z Tobą.
  - Ja w sumie też, co nie oznacza, że będzie mi pana brakować. - uśmiecha się, po czym mnie mija i macha ręką wiedząc, że obejrzałem się za nią. - Do zobaczenia jutro. - zaczynam żałować, że kończę dziś wcześniej pracę.

Moje Grube Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz