Rozdział 43

427 25 1
                                    

Draco roześmiał się i przewrócił oczami.

- O czym ty mówi...-Nie zdążył skończyć. Ron złapał jego lewą rękę i szybko rozerwał materiał koszuli odsłaniając tatuaż. Nie było nawet szans o rzuceniu zaklęcia maskującego. Nie tym razem. Malfoy otworzył z szoku buzię, tak jak większość w Wielkiej Sali. Harry zaczął się rozglądać sprawdzając, z jaką reakcją spotkała się ta wiadomość. Nikt nawet nie śmiał się odezwać.

- Ron coś ty narobił...- Hermiona przyłożyła rękę do czoła. Jej oddech stał się ciężki i nerwowy. Musiała się oprzeć o Harry'ego i uspokoić. Do Rona niestety nic nie docierało. Nie rozumiał, co zrobił, a wręcz przeciwnie, czuł się dumny, że pokonał Malfoy'a w kłótni. Nagle po sali rozbrzmiał odgłos szpilek uderzających o posadzkę i mocne uderzenie w policzek. Ginny stała przed bratem wpatrując się w niego z rozczarowaniem.

- To niemożliwe, żeby mój brat był tak durny- jej dolna warga drgała. Znowu kilka chwil bez żadnego ruchu. Pierwszą, która dała radę cokolwiek zrobić była profesor McGonagall. Zeszła z podestu i podeszła do Draco. Wzięła głęboki wdech. Tak zdenerwowanej jeszcze nikt jej nie widział.

- Panie Malfoy, do gabinetu dyrektora, w tej chwili.- Odwróciła się do niego plecami i razem poszli w stronę pokoju Dumbledore'a. Miranda została razem z resztą przyjaciół, aleod razu wyszli z  Wielkiej Sali.

Draco szedł kilka kroków za panią profesor. Miał sucho w gardle i musiał odpiąć guzik przy kołnierzu koszuli by móc oddychać. To koniec, pomyślał, jeśli wyrzucą mnie z Hogwartu, nie minie godzina a Voldemort mnie znajdzie. Nie dojadę nawet do Azkabanu żywy. Kiedy otworzyli drzwi do gabinetu dyrektora, w środku czekali już Pomona Sprout, Dumbledore i Filius Flitwick. Brakowało tylko Snape'a, ale blondyn odnosił wrażenie, że to nauczycielom na rękę. Minerwa zajęła miejsce po prawicy dyrektora. Chłopak stał przed całą czwórką i chociaż jego butność na to nie pozwalała, czuł niepokój i niższość.

- Draconie Malfoy'u- zaczęła oficjalnie McGonagall.- to co widzieliśmy w Wielkiej Sali jest niepodważalnym dowodem na twoją przynależność do Śmierciożerców. Czy masz coś na swoją obronę?- Ślizgon od razu znalazł podobieństwa podczas rozprawy sądowej. Tylko, że on nie jest o nic oskarżony.

- Nie- Powiedział spokojnie, ale głośno i zdecydowanie. Nauczycieli spojrzeli na siebie pytająco, ale nikt nie znał odpowiedzi.

- Zaprzeczasz, że zostałeś naznaczony przez Lorda Voldemorta?

- Nie.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- Należałem do Śmierciożerców, ale odszedłem.- Profesor Flitwick mrugnął kilka razy i poprawił okulary. Wyjął z kieszeni chusteczkę i przetarł nią spocone przez nerwy czoło.

- Przecież...dawno...dawno byś już nie żył.- Opiekun Ravenclaw zawsze był zbyt emocjonalny. Taka sytuacja była dla niego naprawdę trudna. Draco przemilczał to stwierdzenie. Nie mógł wydać Snape'a. Na pewno miałby problemy. O takich wiadomościach trzeba zawiadamiać dyrektora natychmiast. W idealnej chwili, do gabinetu wszedł Severus. Nie stanął obok nauczycieli, tylko obok Draco. To go podbudowało na duchu. McGonagall kontynuowała niewzruszona.

- W związku z podejrzeniami, zostaje pan zawieszony do przyjazdu pana ojca i wyjaśnienia sprawy.- Malfoy poczuł, że mu słabo, a jego skóra stała się jeszcze bledsza niż zwykle.

- Nie zgadzam się- odezwał się Snape. Emocje wśród rady sięgały zenitu. Tylko Dumbledore zachował spokój i z zaciekawieniem wpatrywał się w Draco i Severusa.

- Profesorze, rodzice muszą być wezwani w takiej sytuacji. Pan Malfoy teoretycznie jest już dorosły, ale takie sprawy nie mogą być zbagatelizowane.- Kiedy przebywało się z Severusem dłużej niż tylko na lekcjach, tak jak Draco, można było odczytać niewielkie zmiany na jego pokerowej twarzy. Jego spojrzenie wyrażało pogardę do bezmyślności nauczycieli.

Enervate || Draco Malfoy. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz