IX

578 27 9
                                    


Minoł już tydzień. Wszystko zaczyna mi się powoli układać. Znaczy w głowie mam okropny bałagan. Sama nie wiem czego chce. Pewnie myśle jak jakaś dziewczyna z brazylijskiej telenoweli, jednak to moje życie. Jak komuś nie odpowiada jego problem. Z Liz rozmawia mi się znakomicie ona jako jedyna
mnie rozumie. Rytułałem się stały nasze codzienne ćwiczenia i rozmowy na piasku. Zauważyłam poprawę kondycji. Plan zajęć Chejrona jest wyczerpujący. Jednak znajduje czas na rozmowe z znajomymi. Najgorsza jest Pipes. Ciągnie do tego abyśmy byli
z Leonem parą. A ja sama nie wiem czy tego chce. Właśnie mój kochany Leoś. Ach.... Nasze pocałunki nigdy nie dotykają ust. Z każdym dniem posuwamy się coraz dalej, nasza bariera friendzon w zastraszającym tempie się kruszy. Wiem że powinnam to przerwać jednak nie potrafię. Za każdym razem kiedy jest
przy mnie moja mentalna ściana pada i nie mogę tego powstrzymać.
Od pocałunku z Jacobem staram się go unikać. Chyba nie jestem jeszcze gotowa na konsekfencje naszych czynów. Na razie wole o tym zapomnieć. Aktualnie jem obiad. Siedzę na stołówce, a Drake ekscytuje się nowymi technikami strzelnictwa które wykorzystał
w grze o flage. Oczywiście nie brałam w niej udziału, poniewarz jestem niebezpieczna.
Słuchałam znudzona. Ile razy można powtarzać
to samo. Lekko morkotna wstałam od stołu i oddaliłam się w kierunku areny. Pomimo mojego świetnego strzelania z łuku, walka mieczem wychodzi mi okropnie. Nie potrafie trzymać gardy. Samo podniesienie sprzętu jest dla mnie wyczerpujące. Poczułam jak ktoś mnie przytula od tyłu . W pierwszej sekundzie pomyślalam " Leoś" jednak szybko wyczułam aromat deszczu. Cała zdrętwiałam.

- Zauważyłem, że ostatnio próbujesz mnie unikać. - szepnoł mi do ucha - mogę znać przyczynę?

- Ja? Po prostu cię nie zauważyłam.

- Oboje wiemy, że to nie prawda. - chłopak się o de mnie odczepił i spojrzał prosto w oczy - Więc..

- Za dużo myśli mam w głowie. Musze to najpierw wszystko poukładać i ...- zaczełam dygotać.

- Spokojnie. -Chłopak mnie objął. - Nie musisz się z niczego tłumaczyć. Wszystko rozumiem. Jak właśnie tego chcesz z przyjemnością zostane twoim przyjacielem.

- Dziękuje, jesteś najlepszy.

Odsunęliśmy się od siebie.

- No bardzo się miło z tobą rozmawiało, jednak jesteśmy zmuszeni przerwać. Twój łatwopalny kolega zaraz eksploduje. Idź, chyba chce porozmawiać.

Pocałował mnie delikatnie w policzek po czym odszedł. Odwróciałam się w stronę Leosia. Stał podparty pod ścianą, cały czerwony ze złości. Chciało mi się śmiać na sam ten widok.

- Kto to był!? - powiedział ostro , jak się do niego zbliżyłam.

- Tylko przyjaciel.

- Aby na pewno? - podniusł wysoko brwi.

- No już nie bądź taki. Mówię prawdę.

Lekko się uspokoił .

- No już dobrze przepraszam, za moje zachowanie.

- Czyżbyś był zazdrosny? - zadałam pytanie po czym pocałowałam go w policzek.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - natychmiast mnie objął . - Musimy porozmawiać.

Udaliśmy sie w las . Po kilu minutach trzymania się za ręcę. Dotarliśmy do małej polany. Na niej siedział feustus cały obładowany tobołkiami.

- Co to ma znaczyć? - spytałam nie pewna.

- Musze wyruszyć na krótką misje z Piper i Jasonem.

- Dlaczego?

- Potrzebyjemy informacji na twój temat . Ja pojade do swojego ojca , natomiast reszta zapyta się twojej matki, o radę i informację.

Love ~Leo Valdez~ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz