2

4.9K 174 5
                                    

Jechałem do klubu kiedy na drogę wyskoczyła mi jakaś przestraszona dziewczyna. Zatrzymałem się z piskiem opon a jakaś blondynka przebiegła przed maską samochodu. Dziewczyna nie zatrzymała się tylko biegła dalej. Ruszyłem w dalszą drogę. Zaprkowałem na parkingu przed lokalem i wychodzę zamykając pojazd. Przed lokalem stoi już kilka samochodów. Idę do środka witając się z ochroniarzem i Leonem, który stoi i sprząta za barem. Idę prosto do swojego biura, gdzie jest moja prawa ręka.
- hej - witam się.
- hej i co gotowy?
- ależ oczywiście. - śmieje się.
- a chcesz bym został i ci pomógł czy...
- dam sobie radę. - śmieje się.
- to w takim razie idę i będę wpuszczał po kolei. Od czego zaczynamy?
- menadżer lub menadzerka. Musi ktoś tym zarządzać kiedy ja nie będę mógł.
- no dobra. - rozmowy szyły dosyć szybko. Najpierw wybrałem menadżerkę, która ma doświadczenie a poza tym z nie jedno już widziała. Kolejne rozmowy były o barmanów. Jutro jest reszta.
- dzisiaj już przyjdzie reszta dostaw alkoholu. - odzywa się Enzo.
- dobra jak coś sprawdź fakturę czy się zgadza a później przynieś mi do biura. Idę na spotkanie.
- z kim? A może raczej co tam będziecie robić? - rusza brwiami.
- domysł się - mówię z uśmiechem i wychodzę. Prawda jest taka, że jadę na obiad do rodziców ale on nie musi wiedzieć. Niech myśli co chce. Wsiadam do samochodu i jadę przez miasto Los Angeles. Powoli się ściemnia i zapalają się lampy na ulicy i różne ozdoby przy domach co dodaje uroku temu miastu. Od czternastego roku życia tu mieszkam i nie żałuję. Nie mam żalu do rodziny, że wyjechaliśmy z Nowego Jorku. Nawet byłem wdzięczny. Uwielbiam to miasto. Tętniące życiem. Parkuje na podjeździe posiadłości rodziców i wysiadam z samochodu. Zamykam go i idę w stronę drzwi.
- witaj Dylan gdzie rodzice?
- państwo Lawrence czekają już w jadalni. - odpowiada ogrodnik przycinający żywopłot na trawniku przed domem. Wchodzę do domu i ściągam odzież ochronną jesienną. Buty też ściągam i idę w stronę salonu , ale przed wejściem do salonu skręcam w prawo prosto do jadalni.
- hej mamo - całuje kobietę w policzek. - ojcze - wymieniamy się uściskami dłoni.
- hej synu. Już siadamy a Hela poda obiad. - siadam na przy stole a zaraz do salonu wchodzą Scott i Zack. Niestety Ariany jeszcze nie ma, bo jutro dopiero wychodzi że szpitala. Zaczynamy jeść i popijać winem.
- dobrze nie przewijamy. - odzywa się ojciec wycierając usta serwetką. Wszyscy patrzą w jego stronę - za dwa lata Scott przejmie moje interesy. - oznajmia.
- tato możesz o tym nie mówi? - pyta cicho siedemnastoletni Zack.
- no dobrze. - wzdycha. Ojciec ubolewa nad tym, że jako on jedyny jest przeciwko Mafii.
- ja już muszę wracać. - mówię i zaczynam się ubierać.
- ale wpadaj synku części. - mówi mama.
- mamo zobaczymy teraz będę jeszcze bardziej zajęty.
- no tak jak zwykle by odwiedzić starą matkę to wszyscy są zajęci.
- oh mamo. Nie jesteś stara a poza tym masz jeszcze Zacka, który jest nie pełnoletni i jeszcze tu pomieszka. Scott tu mieszka.
- ale gdy przejmie interesy już nie będzie - uśmiecha się smutno. Ugh.
- dobrze spróbuję przychodzi jak najczęściej, ale nie obiecuję. - wzdycham. Wychodzę i idę do samochodu. Jest już po dwudziestej trzeciej a muszę wstać przed ósmą. Podjeżdżam pod budynek i wchodzę do apartamentowca. Widzę jakąś aferę więc kieruje się do grupy ochroniarzów.
- co się dzieje?
- nic panie Lawrence tylko ta pani próbowała się dostać do pana apartamentu. Mówiła, że jest narzeczoną i chce zrobić niespodziankę. Nie chcieliśmy jej wpuścić.
- dobrze, że jej nie wróciliście. To moja była. Od kond nie jesteśmy razem mnie męczy. - odpowiadam. - kiedy stąd wyjdzie proszę jej do mnie nie wpuszczać a tym bardziej pod moją nieobecność. Zrozumiał?
- oczywiście. Wszystkim zajmę się sam.
- mam taką nadzieję. - idę do windy i przykładami kartę a winda wiezie mnie do mojego apartamentu. Idę szybko pod prysznic. Woda leje się na mnie, ale nic nie robię. Pozwalam spływać jej nic nie robiąc. Cały stres ze mnie ulatuje. Mydlę ciało następnie sprókuję. Wychodzę i zawijam ręcznik na moich biodrach.

Paula
Wróciłam do domu bardzo późno i bardzo zrozpaczona. Straciłam właśnie pracę, w której i tak słabo płacili. Przez całe życie chorowałam jak wół i nic z tego nie miałam. Uczyłam się dobrze a pracowałam jako kelnerka. Moi rodzice zmarli kiedy miałam osiemnaście lat i zostałam sama. Zabrali mi dom i wtedy dowiedziałam się, że mieli długi i dlatego. Wynajełam jakąś tanią kawalerkę. Była obskórna ale tylko na taką było mnie stać.
- już panie jest?
- tak. Przepraszam, że tak późno, ale musiałam się przejść.
- proszę się nie przejmować. To lepsze niż siedzieć, dnie przed telewizorem czy telefonem. - uśmiecha się.
- dziękuję oczywiście ci zapłacę.
- nie trzeba. Proszę zostawić to dla córki.
- jesteś pewna?
- oczywiście. Ja już lecę, bo mama pewnie się martwi.
- no tak już późno. Jeszcze raz dziękuję. - mówię a ona wychodzi.
Odkładam torebkę, którą mam już od chyba czterech lat i idę prosto do pokoju. Wchodzę cicho i widząc smacznie śpiącą córeczkę uśmiech sam wchodzi mi na usta. Dziewczynka ma już siedem miesięcy. Kiedy ojciec mojej córeczki dowiedział się, że jestem w ciąży po prostu uznał, że nie jest gotowy i odszedł ode mnie. Miałam ją oddać no bo byłam bez nikogo, ale gdy wzięłam ją na ręce od razu u się zakochałam. Dzisiaj się nie myje. Zrobię to rano. Będę miała dużo czasu. Rozbierać się i zostaje w samych majtkach i koszulce. Niestety noce w tym mieszkaniu są zimne dlatego ubieram bluzę i spodnie a nawet i skarpetki. Dlatego często ubieram grubo moją córeczkę a do tego jeszcze przykrywam ją grubymi warstwami. Kładę się obok Lenki i przytulam się do niej zasypiąc i myśląc, że nie długo nie będę mogła nakarmić siebie a co dopiero dziecko. Najgorsze będzie to, że za dwa tygodnie będę musiała zapłacić czynsz. Kiedy tego nie zrobię wyrzucą nas i zostaniemy bez domu.
Budzę się około piątej  słysząc płacz Lenki. Biorę ją na ręce by się nie zanosiła płaczem i idę do kuchni nastawiam wodę na gazie i czekam. Kiedy już się ugotowała nalegam do butelki i dodaje zimnej. Sypie mleko i mieszam. Sprawdzam czy nie jest gorące i siadam w salonie w sumie gdzie śpimy. Podkładam pieluchę pod brodę dziewczynki i zaczynam karmić. Zajmuje się jedzeniem.
- i co my teraz zrobimy skarbie? - patrzę na niczego nie świadomą dziewczynkę. Jest taka bezbronna i beztroska. Nie rozumie co się dookoła dzieje, że nie będziemy miały nie długo gdzie mieszkać i za co zrobić zakupy. Za ostatnie pieniądze kupiłam dzisiaj pampersy i chusteczki.  Wstaje i kładę dziewczynkę do łóżka dalej spać a sama już się nie kładę tylko zabieram za szukanie pracy. Spróbuję poszukać pracy lepiej płatnej gdzieś w biurze. W końcu studiowałem biuro i rachunkowość. Włączam stary laptop, który się zawiesza.  Kiedy znajduje kilka ofert szykuję swoje CV i papiery z liceum, matury i studiów. Kiedy mam wszystko dziewczynka jeszcze śpi więc zamierzam się wykąpać. Biorę miskę w której się myje i czekam aż woda w garnku na gazie się ugotuje. Kiedy to robi wlewamy do miski i mieszamy z zimą. Kiedy jest w miarę klikam i myje głowę a następnie się rozbierać i wchodzę do niej by umyć swoje ciało. Kiedy to robię wychodzę i jak najszybciej wybieram się by się już ubrać. Ubieram obdarte spodnie i za dużą koszulkę a na to bluzę. Sprzątam wszystko i idę do Łeby, która mówiła coś w swoim języku. Bawiła się swoim smoczkiem. Przebieram pampersy, który jest pełny i Przebieram ją szybko w inne ciuchy.
Biorę wózek, który dostałam od przyjaciółki po porodzie. To jest jedyna pamiątka po niej. Kiedy zmarła nie mogłam sobie poradzić. Musiałam dać radę sobie sama i być silną dla córki. Idę przez słoneczne miasto Los Angeles. Jest dzisiaj chyba z dwadzieścia dziewięć stopni a u nas w mieszkaniu chyba tylko dziesięć. Jakim cudem to ja nie wiem. Zatrzymuje się przed jakimś biurem i wchodzę do środka.
- szukacie kogoś do pracy? - pytam. Spojrzała na mnie z pogardą i się odezwała.
- proszę pytać się menadżerki sprzątaczek. Oni wiedzą.
- słucham?! - mówię a on na mnie nie patrzy. Wychodzę z tąt szybciej niż weszłam. Tak samo jestem potraktowana w dwóch innych firmach. Bliska płaczu wchodzę do jakiegoś klubu. Może tu będą chcieli mnie przyjąć. Chociaż wątpię.
- zamknięte. - słyszę. Z ciemności wychodzi jakiś wysoki mężczyzna. Ma czarne włosy i brudkę.
- ja w sprawie pracy. - odzywam się.
- masz cv? - pyta się. Moje zdziwienie było ogromne, bo nie powiedział to z pogardą a normalnie. Podaję mu kartkę. - a konkretnie jaki zawód cię interesuje?
- obojętnie. Przyjmę wszystko. Byłam w kilku firmach, bo jestem po studiach, ale ze względu na wygląd traktowali mnie z pogardą. Jestem zdesperowana. Mam siedmiomiesieczne dziecko i zostałam zwolniona z pracy gdzie i tak płacili grosze. - tłumacze.
- w takim razie wezmę cv a do trzech dni się odezwiemy. Proszę być dobrej myśli.

Step
- proszę być dobrej myśli. - kończę i odchodzę w stronę biura. Chyba dam jej szansę. Potrzebuję tych pieniędzy. Ma małe dziecko i sądząc po tym jak bardzo zdesperowana była i jeszcze to jak się ubiera. Najwięcej tu można zarobić na tylko jednym zawodzie. Wspominała coś o studiach. Myślałem by zajęła się fakturami, ale wolę by zrobił to Enzo. Są rzeczy, które nie mogą wyjść na światło dzienne. Czytam cv a w oczy rzuca mi się zdjęcie. Musiało on być robione dawno, bo dziewczyna na nim jest uśmiechnięta, ma blask w oczach, ładnie i schludnie ubrana. Zostawiam cv na wierzchu.
- już jestem. Mam dla ciebie kilka dziewczyn, które umią tańczyć.
- no. - odpowiadam krótko mając tą dziewczynę przed oczami.
- co się dzieje?
- nic po prostu. Zobacz. - podaję mu cv.
- no co? To cv.
- myślę by ją zatrudnić.
- co? - śmieje się.
- no co?
- ta dziewczyna wygląda na niewinną. Myślisz, że będzie zamawiać klientów?
- spotkałem tą dziewczynę. To zdjęcie sprzed chyba roku. Ta dziewczyna została zwolniona z pracy. Ma malutkie dziecko i nie ma pieniędzy. Byla zdesperowana.
- i co będziesz się teraz litował? Daj spokój. - mówi i wrzuca cv do szuflady.
- może masz rację. - odpowiadam i zaczynam przesłuchać i sprawdzać dziewczyny. Niewinnych nie brałem, bo nie było po co. Nie będę robił na przymus z nich dziwek, kiedy widzę, że przychodzą z przymusu.  Odsyłam takie od razu. Chyba, że jako kelnerki. Kiedy miałem już komplet personelu mogłem odetchnąć z ulgą. Koniec tego zamieszania, tego szału. Oczywiście striptizerów wybierała menadżerka. Enzo wyszedł coś załatwić a ja wyciągłem cv i wpisałem numer telefonu w telefon. 
- halo?
- dzwonie z klubu, w którym panie była. Pani Paula tak? - pytam dla pewności.
- oczywiście.
- moglibyśmy się spotkać w kawiarni nie daleko klubu?
- pewnie.
- w takim razie za dwie godziny.
- dobrze do zobaczenia. - słyszę. Odpowiadam i się rozłączam. Czułem dziwne podekscytowany spotkaniem z dziewczyną czego nie powinno być, gdyż to rozmowa o pracę, ale to nie ja się staram lecz ona. Mam dla niej pewną propozycję, którą zamierzam jej zaoferować, ale nie pozwolę pracować jej w moim klubie a zwłaszcza jako dziwka. Jest jedną z tych niewinnych i niech tak pozostanie.

Mafia Game Tom lll •ZAKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz