Odcinek 114

430 44 24
                                    

 Nim wybudził się z bezsennej otchłani, najpierw poczuł pulsujący ból w czaszce.

Początkowo wydawało mu się, że po prostu spadł z łóżka w swojej sypialni, co parę razy już mu się zdarzyło. Uderzając o podłogę musiał nabić guza, i tyle. Ale jego ciało nie rejestrowało twardego podłoża, tylko na wpół miękki, na wpół twardawy materac, głowa zaś spoczywała z pewnością na czymś zupełnie miękkim, bo gdyby nie ten ból, Kise miałby nieodparte wrażenie, że się unosi.

Otworzył oczy i od razu rozpoznał jasne, pozbawione ozdób ściany. Zdziwiło go, że wokół nie było żadnej aparatury medycznej, którą kojarzył z poprzedniego pobytu w szpitalu – po jego lewej stronie znajdowały się trzy łóżka, po prawej dwa, a naprzeciwko jeszcze kolejne cztery. To była całkiem duża sala, w której nie przebywał sam. Ponad połowa łóżek była zajęta, przy nich, na krzesełkach, siedzieli odwiedzający. Ryouta już chciał rozejrzeć się za którymś z braci, ale jego wzrok zatrzymał się na znajomej twarzy o dużych, lekko krzaczastych brwiach i zaniepokojonym i jednocześnie jakby wkurzonym spojrzeniu.

Obok jego łóżka siedział Kasamatsu Yukio.

Kise uśmiechnął się do niego, ciesząc z jego obecności.

- Hej – powiedział słabo. Zerknął na stolik obok łóżka, a Yukio, odczytując bezbłędnie jego prośbę, od razu podał mu szklankę wody.

- Cześć – odpowiedział na powitanie.- Tetsuya dopiero co wyszedł porozmawiać z lekarzem. Twój stan się unormował, za dwa-trzy dni będziesz mógł wyjść do domu... Jak się czujesz?

- Boli mnie głowa – westchnął Kise.- I żebro. Ale głównie głowa.

- Pamiętasz, co się...?

- Pamiętam.- Kise przełknął ciężko ślinę.- Dziękuję. W porę się zjawiłeś, Yukio. Gdyby nie ty...

- Nie myśl o tym.- Kasamatsu potrząsnął głową, siadając z powrotem na krześle i przysuwając się nieco do łóżka Ryouty. Po chwili wahania chwycił go za dłoń.

- Jak wyglądam?- zapytał Kise, lekko ściskając jego palce, by dać mu znać, że jego dotyk mu nie przeszkadza. Już dawno pogodził się z ich rozstaniem, już przyzwyczaił się do myśli, że Yukio lada moment zostanie ojcem. Cieszył się, że go widzi.- Myślisz, że wrócę jeszcze do modelingu?

- Na pewno.- Yukio parsknął cicho śmiechem.- Nie wygląda najgorzej. Rozcięta warga, to wszystko.

- Jasne – prychnął ze śmiechem Kise, dobrze wiedząc, że jego były chłopak mocno nagina prawdę. Sam czuł, że oko ma spuchnięte, choć wargi też piekły go od śliny i wody. Na wszelki wypadek przejechał językiem po zębach ale, na całe szczęście, wszystkie miał na miejscu.- Gdzie Daiki? Wie?

- Tak, jest w domu – mruknął Yukio, marszcząc brwi.- Nieźle się porobiło. Nie wiesz jeszcze wszystkiego, bo straciłeś przytomność, ale...

Kasamatsu wziął głęboki oddech i streścił blondynowi wydarzenia z tamtego feralnego dnia, gdy został napadnięty. Opowiedział o tym, jak zjawił się Aomine, jak wydobył co nieco z Jasona Silvera, jak przyjechała karetka i jak zabrała zarówno Kise jak i Aomine do szpitala. Opowiedział o tym, jak zaraz potem zjawił się Kuroko oraz Takao, i jak spanikowani nie wiedzieli co robić, aż w końcu zdecydowali się zostawić Kazunariego sam na sam z Jasonem i pałką do baseballa. Poinformował go także, że Silver chwilowo siedzi w areszcie, a policja czeka na oskarżenie, jakie napisze Kise odnośnie napaści (gdyż Kuroko napisał już jedno o włamaniu).

O Nashu Goldzie nie było żadnych wieści. Od przesłuchania Kasamatsu, Kuroko, Aomine i Takao minął zaledwie jeden dzień i jeszcze nic nie było wiadome w tej sprawie, ale Yukio przeglądał internet prawie co godzinę i jak do tej pory nie doszukał się wieści na temat osławionego producenta filmów porno.

Moda na Uke ||Kuroko no Basket/Multi Pairing||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz