Obudziłam się z okropnym bólem ręki i wszystkie wydarzenia z wczorajszego dnia pojawiły się przed moimi oczami.
Jake.
Rana na ręce.
Ashton.
To wszystko było tak przytłaczające, że nie wytrzymałam. Dotarło do mnie, że w każdej chwili mogę zginąć i wszystko potoczyło się tak szybko. W łazience znalazłam żyletkę, a reszta potoczyła się tak szybko, że nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego to zrobiłam, ale w tamtym momencie, gdy dowiedziałam się czegoś więcej o Parkerze, po prostu wiedziałam, że jeśli mnie dorwie, to będę błagać o szybką śmierć, ale ona nie będzie nadchodzić.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą twarz Irwina. Czekaj, what? Pamiętam, że wczoraj mi pomógł, ale on ze mną spał? Co ja wczoraj odwaliłam?
- Wszystko w porządku?- Ashton wydawał się naprawdę zmartwiony
- Myślę, że tak- odpowiedziałam cicho i mogę się założyć, że w tym momencie moja twarz płonęła żywym rumieńcem. Dlaczego? No cóż, twarz Irwina znajdowała się trochę za blisko mojej twarzy. On prawie robił zeza, żeby spojrzeć mi w oczy. Dopiero, gdy znacząco odchrząknęłam, ten się 'obudził'
- Ręka bardzo boli?- podniósł się z łóżka i widząc moją nieudolną próbę oparcia się na rozciętej ręce od razu znalazł się przy mnie i pomógł wstać. Dałabym radę! Co prawda mogłoby to trwać godzinę, ale w końcu bym się dźwignęła. Niestety, każdy mój naajdrobniejszy ruch sprawiał mi niemiłosierny ból, a to w końcu była tylko ręka.
- Boli jak cholera. Jestem totalną kretynką, że się okaleczyłam. Co mi do głowy strzeliło?- chyba zaczynałam myśleć na głos, ale widząc współczujący wzrok Asha się ocknęłam i czym prędzej wzięłam jakieś czyste ubrania i zniknęłam w łazience.
Nawet tak drobne czynności, jak niesienie ubrań w tej ręce sprawiały ból. Gdy tylko spokojnie odetchnęłam w łazience zobaczyłam plamy krwi na bandażu. Świerze. Następnym razem jak tylko pomyślę o okaleczeniu się, to od razu pierdolę się kijem baseballwoym w łeb. To już bedzie mniej bolesne niż rany cięte. Co ja sobie przecięłam? Ścięgno czy jak? Chyba bez lekarza się nie obejdzie.
Jakoś dałam radę się przebrać, ale nie wytrzymałam bólu i się rozpłakałam. Po prostu się rozpłakałam. Nie miałam zamiaru nawet nakładać makijażu, bo i tak będę pół dnia siedziała i użalała się nad sobą.
- Rose, wszystko okej?- usłyszłam z zza drzwi głos Ashtona, więc wzięłam się w garść i wyszłam z łazienki- płakałaś?- znowu zaczął mi się przyglądać.
Dziwnie czułam się, gdy moje kontakty z Ashtonem, nie ograniczały się, do denerwowania siebie nawzajem, ale pamiętałam co mówiłam wczoraj. Pamiętam też co on mówił. Wiem, że przełamujemy tą naszą otoczkę zbudowaną z nienawiści i uprzedzenia do siebie nawzajem, ale czuję się dziwnie. Muszę się do tego przyzwyczaić.
- Wiesz, to serio boli- pokazałam na rękę i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Wszystko będzie dobrze. Dzisiaj pojedziemy do lekarza, a potem do Michaela i Kate. Muszą w końcu poznać prawdę, bo Clifford już dzisiaj dzwonił i chciał mnie zabić przez telefon- Ash trochę poprawił mi humor, ale też trochę mnie zaskoczył. Czy on chciał powiedzieć Cliffordowi prawdę? Przecież wtedy on na pweno go zabije. Ashton jakby czytając mi w myślach sprostował swoją wypowiedź.
- Powiem im, że chronię Cię przed Jeffem i Jake'iem. Powiem im wszystko oprócz tego, jak się tu znalazłaś. Dobrze wiem, jak Clifford Cię kocha- Irwin potarł się nerwowo po karku. No cóż, dobre i to. Przynajmniej Mike będzie wiedział co sie dzieje. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe tego, że to przed nim ukrywałam. Po części ukrywałam....
CZYTASZ
Freedom
FanfictionDziewczyna złapana w sidła niepozornego chłopaka.... Czy zwróci jej wolność? A może to właśnie w jego ramionach Rose poczuje się wolna....