Miałam jak na wyciągnięcie dłoni jej krótkie blond włosy pochylone nad płótnem. Pieczołowicie, kawałek po kawałku zapełniała białe płótno barwnymi płatkami kwiatu którego nie znała. Przyglądałam się jak palce tańczą na pędzlu sunąc zamierzonymi ruchami. Tańczył pod jej dotykiem, dostosowywał się do niej całkowicie tworząc głębie światło-cienia, który oddawał realizm każdego drobnego szczegółu. Cisza i nadchodząca ciemność dodawały jej magicznego uroku. Wyglądała jak zjawa, a jednocześnie słyszałam jej ciężki oddech, gdy skupiała swoją uwagę na muśnięciach włosia. Podeszłam bliżej, aby ciepło które biło z jej postaci mogło mnie owinąć i przyciągnąć do niej najbliżej jak się da. To tak strasznie boli pragnąc jej każdego słowa, gestu, czy uśmiechu.
Do końca życia będę pamiętać moment, gdy zobaczyłam ją jak maluje, jak słońce opatula
ją i daje jej każdy promień do tworzenia. Wydaje się piękna prawda? Jej wiek, jej tlenione włosy, jej skóra pozaznaczana czasem i przeżyciami to tylko cechy. Znikają, gdy sięga po przybory do malowania i zbliża rękę do płótna. Kładzie ją delikatnie i planuje przestrzeń, którą chce wypełnić. Po chwili drobny zarys nabiera konturów i każda rzecz nabiera kształtów. Gdy już jeden element dopracuje do perfekcji przechodzi do kolejnego i buduje go, nadaje mu życia. To tak jakby przekazywała część siebie w każdej plamie. Kolory się łączą, wspomagają misterną konstrukcję i nadają całości. Tak perfekcyjna jest jej dusza? I właśnie wtedy łzy spłynęły po moim policzku, gdy uświadomiłam sobie jak pragnienie do niej rozsadza mnie od środka. Każdy mój element nie jest w stanie znieść tego jak bardzo chcę jej. Boję się. Gdy ją dotknę możliwe jest, że się spalę, jak komar w ogniu, a ona udepcze mój popiół. Nawet to byłoby błogosławieństwem.Ta wizja tamtej chwili owładnęła mnie, gdy teraz przede mną tworzy nowy świat z jej głowy. Przymknęłam delikatnie drzwi, aby nie zakłócić jej spokoju. Nasza grupa już dawno skończyła zajęcia. Zostałam tylko ja, śmieszka, która po raz kolejny przegadała zajęcia zasłaniając tym samy brak talentu. Mogłam tylko rozmieszać ich, tym samym odsuwając uwagę od siebie. Znali mnie taką jaką powinni, jaką im dałam przez ostatnie dwa lata studiów. Jasne kolory, tak określiła mnie ich paleta barw, a ja się temu całkowicie podporządkowałam. Cienie, które ukryłam sprawiły, że stałam się płaska i jak moje prace, które nie miały znaczenia przy niej. Mogłam bez ustanku chłonąć to co dawała w swoich dziełach.
Została również ona, kończąc swoją dzisiaj nad wyraz tajemniczą koncepcję. Przysunęłam się do niej, a ona czując mój oddech odłożyła pędzle na bok, tuż obok rozrobionego fioletu i spojrzała na mnie tak pięknie jak tylko ona potrafi. Nie zdawałam sobie sprawy z tej jak blisko podeszłam, więc jej twarz znalazła się tuż przed moją. Czułam, że na moją twarz wychodzi coś więcej poza czerwienią. Usiłowałam wstrzymać wodze fantazji, by w moich oczach nie dojrzała nawet cienia piekielnego pragnienia jej ust i skóry. Chciałam tak bardzo wziąć ten fiolet i rozsmarować na jej brzuchu i piersiach, tak aby stała się moim płótnem. Ona jedynie przetarła czoło i uśmiechnęła się do mnie w blasku ostatnich promieni tego dnia.
-Długo się zbierasz- wypowiedziała do mnie z uśmiechem -Droga daleka przed Tobą, a ja mam przecież auto, więc nie ma sensu abyś czekała.
-Zaczekam, tak długo jak będzie trzeba.
Powoli obróciła się w stronę torby i wyciągnęła kolejny pędzel.
-Jak już tu utknęłyśmy, może pomożesz mi dokończyć?
Nie mogłam wykonać ruchu, jej propozycja była gorsza od profanacji.
-Nie mogę, zniszczę twoją ciężką pracę. Nie odważyłabym się...
-Zniszcz, razem to poprawimy, jeśli będzie potrzeba.
Wzięłam trzęsącą się ręką drewniany trzonek i delikatnie musnęłam jeden z płatków tuż w rogu, aby dało się łatwo naprawić moją szkodę.
-Odważniej!-Syknęła do mojego ucha i pewnym ruchem przesunęła moją dłonią po obrazie tworząc smugę po całości. Jej dotyk poraził mnie, a jednocześnie uwolnił. Chwyciłam pewniej pędzel i przycisnęłam się do jej klatki piersiowej. Poczułam ciepło jej piersi i bicie serca tuż pod łopatką. Kolejny ruch na płótnie był pewniejszy. Kilka kolejnych płatków zostało poważnie uszkodzonych jak mój mózg otępiały z szczęścia, które mnie przy niej oganiało. Nie mogłam dłużej czekać i spalać się, więc obróciłam głowę natrafiając na jej rozchylone usta. Nie obserwowałam jej reakcji. Wpiłam usta w jej rozchylone wargi i od razu sięgnęłam ręką do spodni. Uwielbiałam pośladki, więc od razu musiałam mieć je w swojej ręce. Gdy odsunęłam twarz od niej zauważyłam jej bierność, więc chwyciłam za rozporek i zsunęłam spodnie w dół. Stała przede mną w samych koronkowych majtkach tak niewinna i czysta próbując zasłonić się przed moim spojrzeniem. Ucałowałam jej dłonie, a następnie sięgnęłam do wnętrza jej ud. Szybkim ruchem obróciłam ją do siebie, i scałowywałam każdy skrawek jej pięknych nóg. Pośladki tak kusząco wzywały mnie do siebie więc ugryzłam czując słodycz jej ciała.
Jęk jaki opuścił jej ciało sprawił, że zachciałam więcej. Już nie było odwrotu z całej sytuacji. Myśli błądziły po jej czaszce, więc musiałam działać szybko. Teraz wspominając, albo nigdy tęsknąc. Jej ciało automatycznie dostosowało się do mojej woli jaką jemu narzuciłam. Ściągnęłam jej buty, więc już nie była na równi ze mną wzrostem. Moja dominacja pozwoliła jej całkowicie mi działać, więc bluzka, a następnie stanik poszybowały na ziemię. Przyglądałam się jej jak najpiękniejszemu dziełu sztuki. Jej lekko opadłe piersi idealnie pasowały do moich dłoni. Przysunęłam się do nich i językiem powoli drażniłam czułe jasnoróżowe sutki. Jej stęknięcia były jak melodia dla mnie. Przytuliła się do mnie zlękniona moją śmiałością i pozwoliła pieścić się. Podciągnęłam materiał majtek ,który wpił się w jej krocze powodując kolejną falę ciepła wypływającą na jej policzki. Dłonią zaczęłam pocierać jej piękne krocze, poruszając ręką coraz szybciej. Mogłam oddać się celebracji jej westchnień, które działają jak najlepszy afrodyzjak. Powoli zaczęłam zdejmować ubranie. Po chwili poczułam jak jej dłoń usuwa wsuwa się pod moją bluzkę. Czy ona też chciała poznać moje ciało? Wsunęła dłoń do mojego stanika przy okazji całując mnie natarczywie. Jej kręgosłup prężył się jak sprężyna gotowy wyskoczyć z cienkiej skóry. Powoli wsunęłam nogę pomiędzy jej i potarłam czułą już łechtaczkę, powodując kolejne wstrząśnięcia. Była tak czuła na mój dotyk, spragniona wody, którą była moja dłoń i ciepła już od niech moja kobiecość. Pozbyłam się swoich i jej majtek, a następnie rozsunęłam nogi. Równowaga została zachwiana i spadłam wprost na jej obraz. Kolor fioletu rozbryzgał się na jej piersiach. Powoli potarła kolorem w dolinie między biustem, a następnie pozwoliła by jej palce roztarły farbę na na moich udach. Weszła na mnie i ułatwiła dostęp do swoje idealnej kobiecości. Wsunęłam język i posmakowałam jej wnętrza. Zlizałam ten najsłodszy lukier na świecie, gdy tymczasem ona robiła to mnie. Moje ciało błagało o jej zwinne usta, które z utęsknienie, moje nabrzmiałe krocze. Gdy już kolejna fala zalała nas mocniej obróciłam ją twarzą do siebie i przytuliłam ją. Następnie potarłam swoją łechtaczką o jej. Taniec rozpoczął się, koncert jej jęków wzmocnił doniosłość tego występu i pozwolił jej i mnie pochłonąć się całkowicie tej chwili. Nie mogłam jednocześnie nie ugniatać farby na jej nabrzmiałym od pożądania biuście. Każda smuga mieszała się z potem tworząc feerię barw idealną na tle zachodzącego w oddali słońca. Czułam jak dochodzi, jak jej ciało kołata się w moich ramionach i uwalnia całe ciepło, które nagromadziło się w wnętrzu. Jej wątła postać osunęła się na mnie pozwalając mi przytulić ją do siebie. Ona jednak odsunęła się i spojrzała w moją twarz przerywając milczenie.
-Wiesz jaki to kwiat?-wydyszała patrząc na mnie wyzywająco. Czekała tylko na dobrą odpowiedź.
-Dalia- odpowiedziałam pewnie i pozwoliłam zawisnąć temu słowu w powietrzu. Przypomniało mi się, gdy ujrzałam jej kobiecość. Wyglądała jak rozłożona Dalia, która nęci zapachem i pięknym różowym kolorem.
-Dalia, ponieważ to ty. Z wierzchu taka biała, nijaka. We wnętrzu jednak jesteś fioletowa, zimna ale złożona. Nie jesteś takim naturalnym fioletem. Jesteś tym z największego smutku ultramaryny i ognia carminu. Jesteś taka piękna.
Moje serce stanęło. Ta chwila była jak sen, o kwiecie, który na moich oczach rozchyla blado-różowy pąk. Sen o dalii.
CZYTASZ
Sen o Dalii
RomanceOną ją inspiruję. Każdy dzień z nią to nieustanna z własnymi uczuciami kłębiącymi się w głowie. Ten jeden raz została z nią w pracowni, bo tak bardzo chciała zobaczyć skończoną na płótnie Dalie. Dalie, czy jej duszę?