Rozdział XV

981 82 14
                                    


- Trochę tego dużo. - stwierdził Sebastian, pomagając Cielowi we wnoszeniu do pokoju kolejnych kartonów.

Od ich przyjazdu minęły trzy dni, podczas których udało im się z grubsza uporządkować syf panujący w rezydencji. Zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami zajęli się podstawowymi pomieszczeniami takimi jak salon, kuchnia czy łazienka. Dzięki temu przez okna do pomieszczeń zaczęło wpadać więcej światła, a podłoga odzyskała swój dawny blask. Młody Phantomhive z chęcią uprzątnąłby cały rodzinny dom, jednak byłoby to czasochłonne i bezużyteczne. Już dawno postanowił, że załatwi to, co będzie musiał i pożegna się z tym miejscem.

- Dzięki tym papierom odzyskam wszystko, co mi się należy. Musi być tego dużo, skoro moim rodzicom udało się czegoś dorobić. - odrzekł, układając pudła w prawie że równych rzędach.

Brunet usiadł przy jednym z kartonów i spojrzał na leżące na samym wierzchu dokumenty. Obok ich dwójki stała niszczarka do papieru, aby z miejsca pozbywać się niepotrzebnych kartek. Dzięki temu będą mogli zminimalizować prawdopodobieństwo czytania kilka razy tych samych papierów.

- Czego dokładnie szukamy? - zapytał mężczyzna, wyjmując część zawartości pudełka.

- Wszystkiego, co ma pieczątkę z logiem Funtomu, wyłączając faktury. Zwracaj też uwagę na dokumenty własności ziem, posiadłości i tym podobnych, oraz ewentualne informacje związane ze mną. Akt urodzenia i te sprawy. Jeśli nie jesteś czegoś pewien, odkładaj to na bok. Sam potem przejrzę. - również wziął kilka leżących pod ręką kartek.

Jego wzrok błądził po literach, w ekspresowym tempie tworząc z nich słowa, a potem zdania. Nie minęła minuta, kiedy po pokoju rozległ się odgłos niszczarki, która zaczęła trawić pierwsze niepotrzebne strony. Z transu, w jaki nastolatek wpadł podczas sprawdzania, wybudził go chłodny powiew z uchylonego, balkonowego okna. Od razu poczuł na rękach gęsią skórkę.

- Będzie padać. - powiedział brunet, również pobudzony tym niespodziewanym atakiem zimna.

Ciel odwrócił wzrok w stronę okna. Niebo było szare i ponure, jego piękny kolor stłamsiły szare chmury. Kiedy poczuł na skórze kolejny zimny powiew, podszedł i je zamknął. Nim tak się stało, odczuł ciężar powietrza chwilę przed łzami, którymi Bóg zwilży ziemię. Tak przynajmniej kiedyś słyszał. Deszcz miał być Bożą rozpaczą.

- Chyba tak. Zresztą, tutaj prawie ciągle pada. - mruknął pod nosem, po czym podszedł do ściany i pstryknął włącznik, którego zapomnieli oczyścić z kurzu.

Pomieszczenie rozjaśnił łagodny blask z kupionej dzień wcześniej żarówki. Oświetlenie wymienili również w łazience, kuchni i sypialni. Jako że Ciel i tak zawsze spał przy swoim starszym koledze, uznali, że nie ma sensu kłopotać się z dodatkowym sprzątaniem i zajmą jedno łóżko. Pokój, w którym urzędowali, nie był jednak sypialnią tragicznie zmarłych państwa Phantomhive. Na razie ich syn nie zdobył się na odwagę, aby chociaż wejść do pomieszczenia, w którym sypiali jego rodzice. Tak samo, jak nie otworzył jeszcze drzwi do swojego dawnego pokoju, w którym zapewne wciąż znajdowały się dziecięce zabawki.

- Zauważyłem. - stwierdził rozbawiony, choć nie było mu wcale do śmiechu.

Mężczyzna nie przepadał za tak ''smutną'' pogodą, choć ta deszczowa aura była miłym odpoczynkiem od gorącego zazwyczaj Las Vegas. Nie oznacza to jednak, że w momentach takich jak ten nie tęsknił za prażącym słońcem.

Cicho westchnął i kątem oka spojrzał na Ciela, który znów zatopił się w papierach. Poszedł jego śladem, kątem oka obserwując jednak drobną sylwetkę. Jak się okazało, dobrze zrobił. W ostatniej chwili złapał chłopaka za nadgarstek, kiedy ten chciał wsunąć do niszczarki kolejne papiery.

- Zaczekaj. - powiedział, przejmując od niego dokumenty.

Pomiędzy dwiema sklejonymi kartkami widać było kawałek czegoś innego. Brunet rozłączył je i wyjął spomiędzy nich fotografię. Znajdował się na niej chłopiec w wieku może pięciu lat, w którym od razu rozpoznał Ciela. Nawet jako dziecko miał dość charakterystyczną urodę. Wtulał się on w człowieka wyglądającego jak jego starsza wersja. Dwójka ludzi połączonych jedną z najbliższych więzi, jaka może istnieć stali na tle jakiejś łąki z minami tak radosnymi, jakby cały świat byłem jedynie tym pięknym skrawkiem zieleni.

- Co to? - zapytał, biorąc zdjęcie, które podał mu Sebastian.

Spojrzał i lekko przechylił głowę w bok, jakby ojciec tulący go do siebie był nowym, ciekawym widokiem. Potem chłopak odwrócił zdjęcie, sprawdzając datę wypisaną ołówkiem dzierżonym zapewne przez matczyną dłoń, o czym świadczyły bardzo schludne cyfry. Miał sześć lat. Potem znowu odwrócił zdjęcie na właściwą stronę i jeszcze przez chwilę przyglądał się obrazkowi tak beznamiętnie, jakby to nie był szczęśliwy moment jego życia zatrzymany w tym jednym ujęciu.

- Wracajmy do przeglądania. - wsunął fotografię do niszczarki, ignorując zatroskaną minę swojego towarzysza.

***

- Siadaj. - usłyszałem, kiedy mężczyzna wprowadził mnie do pokoju, w którym przesiadywała reszta oprawców.

Ściany były obdrapane, jak wszystko w tym domu. Zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Kiedy tym razem wszedłem do tej obskurnej klitki, zamiast stołu do pokera czekało na mnie krzesło i stojący naprzeciwko telewizor. Zostałem siłą posadzony na skrzypiącym siedzisku, kiedy w pierwszej chwili z powodu zaskoczenia nie wykonałem polecenia, które dostałem na wejściu. Kiedy już jednak siedziałem, pozwoliłem bez sprzeciwu na przywiązanie moich rąk sznurem do podłokietników. Naprawdę rzadko zdarzało mi się ostatnio protestować. Byłem tutaj... Dwa miesiące? Trzy? Straciłem poczucie czasu. Nie znałem dnia ani godziny i nie pytałem. Bo pytałem w takiej samej częstotliwości, w jakiej błagałem o wolność czy litość, czyli prawie wcale.

Mężczyzna o barkach szerokich niczym szafa stojąca w garderobie mojego domu zbliżył się do odtwarzacza, wsuwając w odpowiedni otwór kasetę. Kojarzyłem takie głównie ze starych filmów i mglistych wspomnień. Zaczęły wychodzić z użytku po moich narodzinach, gdy skończyłem pięć lat, były rzadkością. Ten konkretny nośnik odtwarzał obraz słabej jakości, w mdłych kolorach. Być może dlatego projekcja była straszniejsza. Próbowali tego już wcześniej, więc wiedziałem czego się spodziewać, a jednak nie byłem przygotowany.

- Patrz. - warknął jeden z nich, kiedy przy drastycznej, krwawej scenie odwróciłem wzrok.

Dobrze wiedzieli, że po krwawych, brutalnych horrorach miewałem okropne koszmary. Celowo tworzyli prawdziwy film grozy w moim umyśle, taki od którego nie mógłbym uciec wzrokiem. Było to gorsze od przemocy fizycznej. Ból po czasie przechodził, makabryczne obrazy w mojej głowie były raną, które nie podlegała dezynfekcji i zabandażowaniu.

Z trudem zwróciłem wzrok w stronę telewizora, śledząc wykonywane na ukazanych ludziach tortury. Krzyki aktorów odbijały się echem w moje głowie niczym piosenka, która tak wpada w ucho, że nie sposób jej nie nucić. Kiedy ostatnim razem słyszałem piosenkę? Mamo, zanuciłabyś mi, gdybyś żyła i była obok, prawda? W nocy, kiedy cisza dla dziesięciolatka jest tak okropna.

- Patrz. - powtarzał ten potwór, kiedy instynktownie odwracałem wzrok. Więc patrzyłem i słuchałem, zaciskając swoje drobne dłonie na sznurze, który krępował moje ruchy.

Otworzył oczy, którym ukazał się ozdobny sufit sypialni dla gości. Do jego uszu po kilku sekundach wkradł się odgłos deszczu zacinającego o parapet oraz spokojny oddech śpiącego obok Sebastiana. Chłopak podniósł się do siadu i przetarł zaspane oczy, po czym dokładnie obejrzał swoje nadgarstki, jakby te zaledwie chwilę temu były przywiązane do krzesła.

- Sznur... Czy kiedyś sięgnie mojej szyi? - zapytał sam siebie, przykładając dłonie do wspomnianego miejsca. Czuł, jak jego palce muskają delikatną, chłodną skórę w miejscu, w którym cięcie zdolne jest pozbawić człowieka życia. - Czy przeszłość dalej może sprowadzić na mnie śmierć?

Kąciki jego ust uniosły się ku górze. Jego powieki tymczasem opadły, jakby snuł w czarnych odmętach umysły plan własnej, oczyszczającej śmierci. Do pokoju wpadły tymczasem pierwsze promienie słońca i oświetliły jego niezwykle spokojną twarz. Co z tego, że uciekł, skoro przeszłość dalej go prześladuje? W końcu... Jest tylko jedna droga ucieczki od bolesnych wspomnień, prawda?


Witam moje jelonki. Oto następny rozdzialik. Muszę przyznać, że podoba mi się jego klimacik. Mam nadzieję, że też go poczujecie. W końcu pisany o trzeciej w nocy, dobry vibe musi być :D Do następnego skarby <3

POKER FACE || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz