5

4K 167 9
                                    

- nie możemy - odrywam nie chętnie od siebie dziewczynę, za nim się zapomnę i będzie za późno.
- ale ja chcę. - słyszę jej szept.
- jutro możesz żałować. - mówię opart o jej czoło. - choć spać. - biorę dziewczynę na ręce i niosę do jej pokoju. - leż i się nie ruszaj wyciągnę ci coś do spania. - mówię do dziewczyny, która patrzał na mnie z dołu. Cholera przed moje oczy wpycha się widok jej klęczącej przede mną mimo, że leży. Odpycham od siebie ten widok i myśli i kieruję się do szafy z kąd wyciągam koszulkę. Ściągam dziewczynie ubrania. Była na wpół przytomna więc sama by nie dała rady. Kiedy zobaczyłem ją samą w bieliźnie mój kutas do końca stwardniał. O ile to było możliwe. Zakładam szybko na nią koszulkę i przykrywam. Wychodzę z pokoju i idę prosto do salonu. Kładę się na kanapie i przykrywam kocem, który leży na oparciu. Dobrze, że jest tu pełno poduszek co dodaje miękkości i choć lekkiej wygody. Z trudem przez moją erekcję, która nie jest mała zasypiam.
Budzę się około godziny dziesiątej.
- w końcu królewicz wstał. - słyszę i spoglądam w stronę kuchni. Tam stoi dziewczyna razem z dzieckiem na recach. - zrobiłam śniadanie i kawę. - słyszę. Od razu wstaję i idę. Zasiadam  przy wyspie kuchennej o zabieram się za jajecznicę że szczypiorkiem popijając kawą.
- pyszne - odzywam się. Cholera to jest lepsze niż jak gotuje Daniela. O kurwa. Nie pomyslałem, że będę musiał ją zwolnić. Skończyłem jeść. - Musimy wymyśleć co powiemy moim rodzicom. - zaczynam temat.
- kiedyś trzeba. To co chcesz im wmówić?
- może najpierw gdzie się poznaliśmy. Może na przykład robiłaś zakupy i były ciężkie wiec ci pomogłem. - daje pomysł. - a później samo się potoczyło.
- przyznaj się, że chcesz z siebie zrobić herosa a że mnie bezbronną łanie. - wybuchem śmiechem, ale ona była poważna.
- może troszeczkę. Hmm a pamiętasz coś z wczoraj? - pytam.
- nie właśnie miałam się pytać czy ty coś pamiętasz.
- też nic nie pamiętam. - mówię. - a no właśnie jutro idziemy na kolację z moimi rodzicami.
- tak szybko? - jej mina jest przerażona.
- no tak ale wedle naszych wspomnień znamy się od dwóch lat a od jakiegoś roku jesteśmy razem. Rodzicom powiedziałem, że ktoś ze mną będzie ale nie wiedzą kto. - oznajmiam.
- ale co ja zrobię z Leną? - teraz to co zrobię będzie moja głupotą.
- weź ją ze sobą. - mam ochotę jebnąć się w ten pusty łeb.
- ale co ja im powiem? - pyta spanikowana.
- powiemy, że to moja córka. - niech mnie ktoś jebnie.
- ale...
- żadne, ale. - mówię. Wzdycha. Nawet nie mam się w co ubrać.
- dziś wieczorem będziesz miała kreacje. Idziemy do restauracji. Będziemy tylko my, rodzice, bracia, siostra z mężem. Bez żadnych dzieci a najmłodszy nie może jeszcze wychodzić z domu. Powiemy, że nie mieliśmy z kim jej zostawić.
- a co powiesz kiedy zapytają czemu dopiero teraz przedstawiasz im nas? Chcesz im wmówić do tego, że Lena to ich wnuczka. - wyrzuca z siebie potok słów.
- spokojnie.
- a co im powiesz już kiedy znikniemy z twojego życia? - unosi brwi.
- to wtedy będę myśleć. - to, że jej nie portalem nie znaczy, że nie mam co do niej planów. Jeszcze do wczoraj uważałem, że to tylko układ, ale to było za nim mnie pocałowała. Wiem też, że rodzice dowiadując się o dziecku będą kazali wziąść nam ślub w ciągu co najmniej siedmiu dni. Nie mówię jej tego by się nie wystraszyła. Na jutro muszę skołować jeszcze pierścionek. Piszę do Enzo, który jako jedyny wie o tym wszystkim. Daje mi słowo, że załatwi pierścionek zaręczynowy i odkładam telefon na blat. - teraz daj mi Lenkę. Muszę wiedzieć ja z nią postępować by nie było, że widzę się z nią pierwszy raz. Dziewczynka nie spala a kiedy ja przejąłem zaczęła patrzeć w moje oczy. Patrzyła jakby coś z nich czytała. Dotknęła mojego polika i zaczęła je badać a zaraz oba na raz. To było przyjemne uczucie. Miała takie podobne oczy do mnie a do tego włoski. Miałem dziwne uczucie. Po chwili uśmiechnęła się i wtuliła. Zdziwiony zrobiłem to samo zastanawiając się co to było za uczucie. Wstaję i idę do salonu, gdzie są porzucane zabawki z wczoraj. Siadam z dziewczynką na podłodze i zaczynamy się bawić. Co chwilę patrzyłem w jej stronę.
- co się dzieje? - słyszę za sobą głos.
- nic takiego. - uśmiecham się lekko.
- nie chcesz to nie mów, ale jak coś to wiesz gdzie jestem. Zostaniesz z nią chwilę? Chce się umyć a jeszcze tego nie robiłam.
- pewnie, idź. - mówię wracając do zabawy z Lenką. Mówiła coś w swoim języku. Gaworzyła tak jakąś chwilę i zabrała się za jakąś zabawkę znów mówiąc w swoim języku. To było fascynujące widząc tak małe dziecko w swoim żywiole.
- już jestem - słyszę i patrzę w tamtą stronę. W moją stronę zmierza Paula. Siada obok na podłodze i podaje coś córce. - co robiliście?
- nic takiego - mówię zbywając dziewczynę. Wciąż mam w pamięci w te małe oczka tak podobne do mnie. - ja już muszę iść. Wpadnę wieczorem z twoją nową sukienką.
- nie ma mowy, nie przyjmę jej. - mówi.
- nie przyjmuje odmowy. - mówię wychodząc, za nim coś powie. Jest dopiero trzynasta. Jadę najpierw do domu umyć się i przebrać. Pod apartamentowiec podjeżdżam trzydzieści pięć minut później. Wysiadam i idę do środka. Witam się z recepcjonistą i jadę windą do siebie. Wysiadam w swoim apartamencie.
- witaj, kotku. - z kuchni wychodzi skąpo ubrana Daniela.
- ta, cześć. Przyjechałem na chwilę i zaraz lecę do Las Vegas. Wrócę wieczorem, ale nie będzie mnie w domu. Do tego czasu masz się wynieść. Zapłacę ci do końca umowy, która kończy się w następnym roku. To będzie za jakieś trzy miesiące to akurat siedem tysięcy będziesz miała do póki nie znajdziesz pracy. - mówię i idę do siebie. Biorę jeszcze jakieś dresy i idę pod prysznic. Kiedy jestem juz odświeżony i ubrany, spryskuję się swoimi perfumami. Używam je od kąd skończyłem dziewiętnaście lat. Każda na nie leci. Biorę swoje rzeczy i inne kluczyki. Zjeżdżam windą na minus dwa, gdzie znajduje się parking. Biorę tym razem BMW, które bardzie przypominało mini vana niż sportowe auto. Odpalam je i jadę w górę. Wyjeżdżam na ulicę i jadę na lotnisko, gdzie czeka na mnie prywatny samolot ojca razem z ochroną. Na lotnisku podchodzi do mnie kilka mężczyzn, którzy lecą ze mną. Są dobrze zbudowani i nie jednego by powalili. Ojciec im ufał to ja też, bo czemu nie? Przechodzimy szybko odbrawę i jesteśmy na płycie. Wchodzę do samolotu i siadam na siedzeniu. Samolot ruszył a blondynka przyniosła mi coś do picia. Po smaku mogłem poznać, że to Tequila.
Po godzinie wylądowaliśmy a ja razem z ochroną wsiadliśmy do podstawionego Suva. Samochód ruszył prosto przez Las Vegas. Droga minęła bardzo szybko. Wysiadłem i ruszyłem do środka. Dzisiaj pisał do mnie Anastazy, że Ariana wyszła ze szpitala. Muszę zobaczyć mojego bratanka. Mógłbym czekać do jutra, ale raczej zobaczę siostrę i szwagra, ale bez dziecka. Wchodzę jak do siebie.
- nie nauczysz się pukać? - pyta Anastazy.
- do waz? - pytam. - nigdy - dodaję. - gdzie moja siostra z bratankiem?
- na górze w pokoju.
- wujek - usłyszałem zgrany churek a zgraja maluch dzieci się na mnie rzuciła. Usłyszałem śmiech Anastazy'ego. Zmroziłam go wzrokiem i zacząłem ściskać każdego po kolei. - za to ciebie nie uściskami ani nie pocałuje. - wystawiam mu język niczym małe dziecko.
- obejdzie się bez tego. - zrobił zkwaszoną minę.
- oj no weź. Żadna nie narzekała.
- zajwyraźniej żadna nie była doświadczona. - dogryza mi. - przyznaj się, że ty nie umiesz całować. Moja siostra się skarżyła, że nawet nie umiesz jej zaspokoić. - mówię a on mrozi mnie wzrokiem. Słyszę śmiech z góry schodów.
- Step dosyć. Ostatnim razem kiedy powiedziałam mu w żartach, że nie umie mi dogodzić to nie odzywał się cały dzień, a poza tym nieokłamuj go. - koniec zdania warczy i całuje męża w usta.
- skarbie on mnie obraża. - mówi niczym dziecko udając, że szlocha. Przybijamy dłoń do czoła widząc jak siostra głaszcze go po główce. Ugh dlatego, ja nigdy się nie zakocham. Kiedyś nie ustraszony a teraz zachowuje się jak dziecko. Miłość ogłupia. Mimo, że wciąż prowadzi mafię to jest taki jaki był przed chwilą, ale za to go podziwiam. W domu jest normalny i rodzinny a w pracy profesjonalny i jest zdolny zabić. Za rodzinę albo za braci w Mafii.
- dobra koniec tego miziania. Chce zobaczyć bratanka. - mówię.
- śpi na górze. - mówi Ariana a ja od razu kieruję się po schodach i kieruję się do pokoiku, który przygotowałem razem z Anastazy'm i Danielem. Jego bratem. Wchodzę do pokoju z imieniem na drzwiach i podchodzę do łóżeczka. Zaglądam do środka a moim oczom ukazuje się nie wielki chłopiec. Małe usteczka i mały nosek. Tak cały Anastazy. Chcieli by choć jedno miało rosyjskie imię więc takim sposobem powstał Anton. Jeśli byłaby to dziewczynka to chcieli dać jest na imię Natasha. I dobrze, że wyszedł chłopak. Wiem, że to stereotyp, ale bardziej imię Natasha kojarzy mi się z prostytutkami. Zazwyczaj jest tak w filmach, że dziewczyny o tych imieninach nimi są. Nie chciałbym, żeby moją siostrzenicę później porównywali do dziwek.
- chcesz coś do picia? - do środka wchodzi Ariana.
- możesz zrobić mi coś mocnego. - popatrzyła na mnie z pod byka. - dziewczyno miałem na myśli mocną kawę. - dodaję.
- no trochę mnie uspokoiłeś. - mówi i wychodzi. Idę za nią.
- jak się czujesz?
- jestem jeszcze obolała przez co Anastazy panikuje, że powinnam leżę. I tak dalej.
- on ma rację.
- ty też zaczynasz? Wróciłam dopiero co do domu. Zostawiłam faceta z dzieciakami samego na kilka dni. Muszę sprawdzić czy wszystko jest na swoich miejscach. - warczy.
- okej widzę, że wciąż masz humorki.
- i będę miała do póki nie przestanę karmić piersią a spróbuję jak najdłużej. Zrobię mu piekło.
- oj współczuję facetowi. - mówię robiąc łyka gorącej kawy.
- a ty?
- co ja?
- no mama mówiła, że z kimś przyjdziesz na obiad. Musi być wyjątkową skoro chcesz nam ją przedstawić. Jaka jest? - pyta ciekawa. Kończę kawę i odpowiadam.
- dowiesz się jutro. Muszę już wracać, bo jestem umówiony.
- ja już wiem z kim jesteś umówiony. - uśmiecha się i odprowadza mnie do drzwi. Wsiadam do samochodu, który jedzie prosto na lotnisko.
- macie to co chciałem?
- pewnie. W samolocie już czeka czerwona sukienka z aksamitu a do tego mała sukieneczka z tiulem. - mówi jak mantrę.
- doskonale. Z lotniska lecimy prosto do Los Angeles a tam się rozchodzimy. - tłumacze. Nie sprzeciwiają się tylko przytakują. Na lotnisku nie musimy czekać na odprawę i szybko mogę znaleźć się w samolocie. Kiedy dolecieliśmy na miejsce ruszyłem do samochodu. Z tyłu wsadziłem rzeczy i wsiadam za kółko. Jadę przez Los Angeles i zatrzymuje się obok kawiarni jakieś dwie przecznice od mojego klubu. Jednak zamiast do kawiarni idę na przeciwko.
- w czym mogę pomóc? - słyszę.
- chciałem kupić test na ojcostwo.

Mafia Game Tom lll •ZAKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz