6

3.7K 163 9
                                    

- ile trzeba czekać? - zapytałem mężczyzny.
- dwa tygodnie.
- nie da się szybciej?
- ja rozumiem, że panu się spieszy, ale tak jak każdemu, więc nie da się szybciej.
- no dobra. - wzdycham i wychodzę z kliniki. Kieruję się do mojego Audi i jadę po Paulę. Zabieram ją razem z Lenką z pod apartamentowca.
- hej - odzywam się.
- hej. Denerwuje się.
- nie przejmuj się. Uspokój. Dasz radę. Wierzę w ciebie, a no właśnie masz to. Załóż na palec. Musi wyglądać wiarygodnie. - mówię podając jej pierścionek.
- nie mogę. Na pewno był drogi a co jak zgubię?
- nie zgubisz, a teraz załóż ten cholerny pierścionek. On ma grać rolę zaręczynowego.
W końcu zakłada go na palec i się przygląda.
- podoba ci się? - pytam nie odwracając wzroku od drogi.
- jest ładny to fakt, ale...
- to sobie go weź. Jest twój. - nie mogę. Na pewno był drogi.
- to co - wzruszam ramionami zatrzymując się przed restauracją. - rodzice już są, bo widziałem ich samochód. Tak samo siostra i bracia. - mówię gasząc auto i odwracam się do dziewczyny. - nie denerwuj się. Dasz radę tak? - kiwa głową. - wyciągnij Lenę a ja wyciągnę wózek.
Wychodzę z samochodu i idę do bagażnika. Wyjmuje wózek a Paula wkłada do niego dziecko.
- a co jeśli nie uwierzą, albo nie polubią?
- uspokój się. Uwierzą. Teraz spokojnie moi rodzice się patrzą teraz pocałuje cię w czoło. - mówię a ona kiwa głową. Całuje ją w czoło i zamykam samochód. - Idziemy. - uśmiecham się pocieszająco i ruszyliśmy do środka. Witam się z rodzicami i rodzeństwem. Prostuje się i mówię widząc jak wszyscy przyglądają się mojej towarzyszce.
- kochani to jest Paula moja narzeczona. - przy stoliku zalega cisza. - i nasza córka. - dodaje a teraz zdaje się jeszcze ciszej. Pomagam zdjąć Pauli futerko i odsuwam krzesło. Wszyscy się otrząsnęli za pewne z szoku i zaczęli witać Paulę a następnie zgarnęli Lenkę. Na początku było dziwne, ale mama chyba chciała się wszystkiego dowiecieć.
- jak się poznaliście? - zaczyna moja siostra. Opowiadam wcześniej ustaloną historyjkę.
- a ile się znacie? - pałeczkę przejmuje mama.
- od dwóch lat. - odpowiada Paula. - ale ostatnio postanowiliśmy dać sobie szansę. - dodaje.
- ale czemu nie powiedziałeś nam o dziecku? - pyta się z żalem mama.
- to dość skąplikowane. - mówię. - po prostu sam się ostatnio dowiedziałem. - mówię to co przychodzi mi do głowy. - mówię a do stolika podchodzi kelner. Dziewczyna obok mnie ma na sobie czerwoną do kostek sukienkę z jedwabiu. Do tego cholera. Koronkę na plecach. Kelner zbiera zamówienia i odchodzi. Po przeniesieniu dan mój ojciec zawiera głos.
- to skoro już jakiś czas jesteście razem i się oświadczyła synu to kiedy ślub? - pyta a kobieta obok nieruchomieje. - w końcu jeśli macie dziecko to wypadałoby zrobić to jak najszybciej.
- Ojcze. Mamy inne czasy i teraz by wychowywać dziecko nie trzeba mieć ślubu. - tłumacze.
- wiem, ale tak byłoby najlepiej.
- ja się dziwię, że jakakolwiek go ze chciała. - odzywa się Scott. Posłałem mu lodowate spojrzenie i wróciłem wzrokiem do ojca.
- ale skoro się oświadczyła to znaczy, że planujesz już coś, więc czemu próbujesz się wymigać?
- nie próbuję. - bronię się.
- kiedy się oświadczyłeś? - pyta ojciec.
- dwa tygodnie temu. - odpowiadam.
- no właśnie. Jeśli mamy wam uwierzyć to macie siedem dni. - mówi. Jestem w dupie. Patrzę na Paulę i się przeraziłem. Jest cała blada. Mam przejebane.
- ale jeszcze nawet nie mieszkamy razem.
- to najwyższa pora. Dziecko musi mieszkać z obojga rodzicami.
- ale...
- żadne ale synu. - do końca się już nie odzywałem. Byłem wkurwiony i na pewno mi się oberwie od Pauli. W sumie nie zdziwię się. Miał być to tylko układ a pierwsze spotkanie i wieść o zaręczynach i za tydzień musimy stanąć przed ołtarzem. Jestem pewien, że w głowie ma to jak mnie morduje na sto różnych sposobów. Kończę jeść i widzę, że dziewczyna także skończyła.
- my będziemy się zbierać. - oznajmiam. Trzeba mieć już to za sobą. Biorę od ojca Lenkę, by wyglądało wiarygodnie. Jeśli ja uwierzę w to wszystko to i oni. Kładę ją do wózka i żegnając się opuszczamy restaurację. Wsiadamy do samochodu i odjeżdżamy z pod restauracji.
- powiedz coś. - mówię ale odpowiada mi cisza.
- co mam powiedzieć, że cię zamorduje? - w końcu zabiera głos i nie brzmi przyjemnie.
- przepraszam, ale taki jest mój ojciec. On wymaga i tak ma być.
- ale miało być bez ślubu.
Do końca drogi się nie odzywałem. Ona miała rację. Miało być bez ślubu. Znamy się dopiero dwa dni a za siedem mamy brać ślub.- musimy pogadać. Położę dziecko i wyjaśnimy jeszcze sobie coś. - mówi i odchodzi do pokoju. Wraca po kilku minutach.- słuchaj nie wiem co ty kombinujesz, ale ja nie zamierzam brać z tobą ślubu. - mówi prosto z mostu.
- wiem, ale musimy czy tego chcemy czy nie.
- ale...
- musimy i koniec tematu.
- czy ja co kolwiek mam coś do powiedzenia? - zapytała.
- praktycznie nic nie masz. Płacę i wymagam.- mówię.
- aha - mówię beznamiętnie a później wstaję. - co ty robisz? - nie zwraca na mnie uwagi. - Paula do cholery wracaj tu. - warczę.

Paula
Nie zwracam uwagi na Stepa i idę przed siebie. Pakuje swoje rzeczy z poprzedniego mieszkania. Niestety dużo tego nie było, ale jakoś dam sobie radę. Pakuję również Lenkę. Niestety też tego dużo nie ma. Wyciągam dziecko z łóżeczka i zaczynam ubierać spowrotem. Budzi się. Biorę ją i rzeczy. Wychodzę do salonu. Trzymając dziecko na recach ściągam pierścionek i podaje mężczyźnie.
- gdzie ty się wybierasz? - pyta patrząc na bagaż za mną.
- ty płacisz to sobie to wszystko zabierz. Zabrałam tylko ciuchy ze starego mieszkania. Resztę możesz oddać lub sprzedać. Nie obchodzi mnie co z tym zrobisz. - mówię beznamiętnie a w środku mam ochotę wybuchnąć płaczem i wyć z bezsilności. Pomińmy fakt, że teraz jestem bezdomna i nic nie mam.
- dokąd pójdziesz?
- to nie powinno cię obchodzić. - nawet na niego nie patrzę i idę w stronę drzwi.
- Paula wracaj. - słyszę, ale nic sobie z tego nie robię. - wracają do cholery. - wciąż nic, gdy nagle czuję, że nie trzymam w ramionach dziecka.
- oddaj mi dziecko. - warczę.
- nie ma mowy.
- oddawaj - warczę i wyciągam ręce, ale on odchodzi uspokajające dziewczynkę, która wpadła w histeryczny płacz. - widzisz co robisz? Nigdy nie uniosłam się przy dziecku.
- nie oddam ci jej póki nie rozpakójesz tych rzeczy. - mówi i siada w salonie.
- nie chce nic od ciebie. Oddaj mi dziecko i znikniemy z twojego życia. Nie chcę nic ani ciebie ani twoich pieniędzy. Sam powiedziałeś, że ty płacisz i wymagasz. Dałeś mi powód do poczucia się jak dziwka. - jedna samotna łza spłynęła po mojej twarzy.
- nie chciałem byś się tak poczuła. - mówi siedząc spokojnie.
- za późno. Oddaj mi dziecko i nas już nie ma.
- ale...
- oddawaj - podchodzę i zabieram ją z jego rąk. Idę w stronę drzwi. Zostawiam go samego i razem z córką opuszczam mieszkanie.

Step
Wkurwiony na siebie wychodzę z mieszkania i nie zamykam go. Mam gdzieś je. Może wróci. Wkurwiony pędzę przez ulice Los Angeles prosto do swojego apartamentu. Windą szybko jadę prosto do swojego mieszkania. Widzę przy drzwiach walizki. No tak Daniela miała się spakować i wynosić się z tond.
- oo Step, ja już wychodzę i mnie nie ma.
- nie wychodź. - mówię. - potrzebuję odprężenia. - siadam na kanapie. Podchodzi i klęka przede mną. Rozpina mój rozporek. Wyciąga na wierzch mojego kutasa i wsadza na raz całego do swojej buzi. Na zmianę przygryza i ssie. Jęczę z rozkoszy i znów to powtarza. Łapie ją za włosy i wciskam w nią z całą siłą aż się dusi. Przytrzymuje i wyciągam go z niej. Daje jej złapać powietrza i powtarzam ruch. Byłem na skraju rozkoszy i wystrzeliwuje spermą w jej gardło. Patrzy na mnie z przerażeniem.
- połknij - rozkazuje. Robi to. Podnoszę ją i podciągamy na brzuch jej miniówkę. Podciągamy top nad cycki. Nigdy nie nosi stanika. Odwracam ją tyłem i dotykam palcami jej cipkę. Pałacami obdarowuje jej tylnią dziurkę. Odsuwam pasek od jej stringów i sadzam tyłem gwałtownie na moim kutasie. Wydaje z siebie krzyk a ja od razu wchodzę w jej tyłek i szybko pieprzę ją w mniejszą dziurkę. Przenoszę obie dłonie na jej cycki, które ugniatam i szczypie sutki, wciąż ruszając szybko biodrami. Można powiedzieć, że nie pieprzę tylko rżnie ją jak nigdy w życiu. Wydaje z siebie krzyk zbliżającego się orgazmu. Fala rozkoszy zaczyna zalewać mnie, ale chcę dojść na jej cycki z ustami. Dochodzi a ja z niej wychodzę i wstaję pocierając mojego fiuta dłonią. Ona sama wie co ma robić. Klęka przede mną. Ściska obie piersi i otwiera usta. Moje nasienie pryska jej w usta i piersi.
- wyliż go. - rozkazuje władczym tonem. Pierwszy raz widzi mnie w takim stanie. Oblizuje go całego a ja odchodzę do swojego pokoju, nie męcząc się z ubraniem. Od razu kieruję się do łazienki. Myję swoje ciało i wychodzę. Zawijam ręcznik i teraz mogę odczuć, że gniew trochę że mnie wyparował. Wyżyłem się, ale nie do końca. Siadam na łóżku i zastanawiam się co u Pauli. Biorę telefon i wybieram jej numer. Nie odbiera. Wściekłość znów powraca jeszcze większa. Rzucam telefonem o pobliską ścienę. Rzucam się na łóżku. Co ja mam teraz kurwa zrobić? Jest sama z dzieckiem, gdzieś tam i nie ma gdzie pójść ani do kogo. Nawet nie odbiera telefonu.  A drugi dzień muszę stawić się już w klubie z samego rana. Postanawiam napisać smsa do Pauli.
,, Wróć do mieszkania. Nie wygłupiaj się. Jeśli nie dla mnie to, zrób to dla Leny. "
Może to podziała. Jeśli nie sprowadzę ją w brew jej woli. Nie chciałem tego robić, ale nie daje mi wyboru. Jest uparta i zbyt dumna. Jeśli jutro nie pojawi się jutro w apartamencie, to znajdę ją czy tego chcę czy nie.

**************
Rozdział trochę krótki, ale rozkręci się...

Mafia Game Tom lll •ZAKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz