~Małego uśmiechu, bo to on rozjaśnia mi każdy dzień.~W końcu nadeszła wyczekiwana przez Harry'ego sobota. To dziś miał pójść z Louis'em na randkę, nie wiedział co mężczyzna przygotował, powiedział jedynie, aby ubrał się wygodnie.
Na dworze było strasznie zimno, w końcu był grudzień za niedługo miały być święta.Akurat tego dnia wypadał 6 grudnia. Mikołajki... dzień uwielbiany przez każde dziecko tuż po Wigilii.
Harry od rana chodził strasznie zdenerwowany, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Stres zżerał go od środka.
Kiedy na zegarze wybiła godzina 16. Rozpoczęły się przygotowania do randki.
Rose zajęła się włosami Harry'ego myjąc układając i gdzie nie gdzie podpinając wsuwkami, zwarzywszy na to iż były dość długie.
Victoria zabrała się za paznokcie piłując i podcinając, następnie nakładając ładny matowy lakier w kolorze pudrowego różu.
Rose również zajęła się zrobieniem lekkiego makijażu.
To ona zraziła nim Harry'ego.- Koniec! - zawołały obie dziewczyny. Przygotowały bruneta od stóp do głów.
Loczek podszedł do dużego lustra stojącego w rogu pokoju.
Spojrzał na swoje odbicie, nie mogąc uwierzyć w to co widzi.Jego włosy były ułożone a grzywka lekko podpięta by nie spadała na oczy a to wszystko wykończone było wiankiem z kwiatów.
Makijażu praktycznie nie było wcale. Tylko pomalowane rzęsy, które teraz wydawały się być dłuższe niż zazwyczaj. Na ustach znajdował się błyszczyk o smaku truskawkowym dający lekki kolor. Natomiast znajdujący się na kościach jarzmowych i nosie rozświetlacz nadawał subtelnego wyglądu.Na sobie zarzucany miał ciemno fioletowy sweter, na nogach miał swoje ulubione czarne rurki, na stopach widniały bordowe vansy, jeżeli ktoś by się przyjrzał mógł ujrzeć skarpetki w arbuzy.
- Wow - szepnął Styles - wyglądam jakieś pięć lat młodziej albo i nawet dziesięć.
- No widzisz my potrafimy zdziałać cuda - powiedziała Rose przybijając sobie piątkę z Vi - ale pamiętaj nie ma nic za darmo. We wtorek mam randkę, więc pomożesz mi się przygotować.Harry chciał coś powiedzieć, lecz przerwał mu dźwięk dzwonka dobiegający z dołu.
Bruneta znów ogarnął stres.-Otwórzcieipowiedzcieżejetsemchory.- powiedział z zamiarem wskoczenia do łóżka, lecz przeszkodziły mu dwie pary rąk.
- Ani mi się waż, po za tym powiedziałeś mu, że jesteś wampirem a chyba nie jest takim idiotą, aby myśleć, że wampiry chorują. - powiedziała Rose.
- Tak, a teraz rusz tą dupe i idź otwórz drzwi.
- Okejjjj - Harry westchnął udając się na hol.Stanął przed drzwiami naciskając klamkę i uchylając drewnianą powłokę. Po otworzeniu drzwi, ujrzał on Louisa trzymającego bukiet róż.
Dwudziestoośmio latek ubrany był w białą bluzkę, i sweter zapinany na guziki, na nogach miał czarne rurki, a stopy przyozdobione były w czarne vansy co u Louisa było standardem. Na barki miał zarzucony czarny płaszcz. Włosy miał postawione do góry, a to wszystko przyozdabia zarost na twarzy mężczyzny.- Hi! - przywitał się starszy, wręczając lokowatemu bukiet - To dla Ciebie.
- Dziękuje - odpowiedział, wkładając nos w kwiaty i zaciągając się ich zapachem. - Poczekasz? Wstawię je tylko do wody. - Tomlinson jedynie skinął głową na tak.Harry prędko pognał do kuchni, zastając tam swoje przyjaciółki.
- uuuu bukiecik od kochanka?? - zaśmiała się Vi.
- Zaszalał, nie powiem - dosłała swoje pięć groszy Ro.
- Oj cicho siedźcie - brunet wyciągną z szafki wazon, nalewając do niego wody i wstawiając bukiet. - Lecę patki.Zakładając, zgarnięty wcześniej z wieszaka płaszcz. Ruszył w stronę Tomlinsona.
- Jestem gotowy
- Świetnie, w takim razie możemy iść. - Ruszyli ścieżką kierując się w miejsce nieznane Styles'owi. Szli a po między nimi była dość krępująca cisza.
- To jak minęły ci te lata ? - zagadał loczek.
- Nie było jakoś ciekawie, miesiąc po twojej rzekomej śmierci zespół rozpadł się na amen, ja zerwałem wszystkie ustawki, a półtora roku później powstał mój solowy album. A reszta jakoś leciała. Raz na jakiś czas spotykałem się z chłopakami.
- Czyli nie było jakość za kolorowo ?
- Nie, ale wiesz co? Twoje odejście tak wstrząsnęło wszystkimi, że postanowili się ujawnić, Liam i Zayn oficjalnie zostali parą. - powiedział z entuzjazmem starszy
- Chociaż jedna dobra nowina - zachichotał zielonooki.Idąc dalej weszli na polane, otoczoną drzewami, na jej środku stała drewniana altana.
Im bardziej się zbliżali loczek mógł dostrzec, stolik z parującym jedzeniem, i lampkami wina.
Na około całej altany były porozwieszane lampki ze świeczkami co dodawały przyjemnego ciepła. Sama konstrukcja była zbudowana tak, że nie docierał do środka wiatr a samymi świeczkami można było ogrzać pomieszczenie. A to wszystko pod niebem pełnym gwiazd.- Jesteśmy na miejscu - powiedział niebieskooki parząc z uśmiechem, ale i jednocześnie ze zdenerwowaniem, na loczka. Wyczekując jego reakcji
- Jest pięknie. - zachwyt można było usłyszeć w jego głosie.Kolacja mijała im w naprawdę miłej atmosferze. Harry dowiedział się, że za tydzień przyjeżdzają Ziam i Niall.
Dlatego musieli opracować plan jak to wszystko im powiedzieć i wyjaśnić.
Louis za to dowiedział się co działo się u młodszego przez te lata.W pewnym momencie szatyn puścił melodie prosząc bruneta do tańca.
- Mogę prosić - wyciągnął rękę w jego stronę.
- Oczywiście.Zaczęli tańczyć, lecz nagle piosenka się zmieniła.
- To twoja ? - spytał Harry rozpoznając głos Louisa.
- Tak zaraz zmienię.
- Nie zostaw, proszę.
- Dobrze. - Tańczyli dalej wsłuchując się w słowa płynące prosto ze złamanego serca.I went to Amsterdam without you
And all I could do was think about you
And, oh, I should've known
I went to Tokyo to let it go
Drink after drink but I still felt alone
I should've knownI went to so many places
Looking for you in the faces
I could feel it, oh, I could feel itI'm wasting my time when it was always you
Always you
Chasing the high but it was always you
Always youShould've never let you go, oh-oh
Should've never let you go, oh, my baby
Go, oh-oh
Oh-oh-ohI went from LAX to Heathrow
Walk through my door but it felt nothing like home
'Cause you're not home
Waiting to wrap your legs around me
And I know you hate to smoke without me and, oh
Now you knowI'm wasting my time when it was always you
Always you
Chasing the high but it was always you
Always you...- Jest piękna. - powiedział ze łzami w oczach loczek, łącząc ze sobą ich usta.
~~~~~
Wracali do domu trzymając się za ręce i rozmawiając o głupotach, aż wreszcie dotarli pod dom Styles'a, zatrzymując się pod drzwiami.
- To do jutra? - spytał Harry patrząc w niebieskie oczy.
- Do jutra, piękny - odpowiedział zaczesując za ucho zbłąkany loczek, i składając na ustach pocałunek pełen uczuć. - Śpij dobrze kochanie - powiedział składając ostatni tego wieczoru pocałunek i patrząc jak za loczkiem zamykają się drzwi. Harry natomiast cały zarumieniony oparł się o drewnianą powłokę i zamykając oczy westchnął błogo.Ten wieczór obydwoje mogli uznać za najlepszy w swoim życiu.
🦇🦇🦇🦇🦇🦇🦇
Tak oto rozdział 9 za nami!
Jak wrażenia na chwile obecną?
Achh...Always you zdecydowanie podbiło moje serce, jeżeli chodzi o album Lou.
CZYTASZ
𝐿𝑜𝑣𝑒 𝐴𝑔𝑎𝑖𝑛 ✔︎ || Larry
Fantasi- ...Dlaczego odszedłeś ? - Bo miłość do Ciebie mnie niszczyła... Bo rozum wolał by odszedł, a serce krzyczało zostań . Niestety posłuchał rozumu... Te oczy na nowo rozpaliły tak dawno uśpiony żar w jego martwym sercu... ~ Już raz idealnie dopasowa...