Część zapowiadająca...:
Jesienny poranek był wyjątkowo ciepły. Zwyczajna skórzana kurtka wystarczyła, aby było komfortowo i ciepło zarazem. Słońce przygrzewało, a liście piętrzyły się na dróżkach. Na drzewach pojawiało się coraz więcej oznak nadchodzącej zimy, co zwiastowały też zwierzęta.
Wiewiórki przeskakiwały z jednego drzewa na drugie chowający swoje orzechy, a ptaki odlatywały, gdzie pieprz rośnie. Przyroda tętniła życiem, co nieczęsto jest spotykane o tej porze roku.
Kiedy mama kilku pisklątek siedzących w gnieździe przyniosła im posiłek, na leśnej drodze pojawiła się tajemnicza postać.
Postać miała na sobie skórzaną brązową kurtkę, czerwony, wijący się jak wąż, szalik, spodnie potargane przy nogawkach oraz eleganckie buty, całkowicie nie pasujące do reszty. Nie miała żadnego nakrycia głowy, więc karmelkowe włosy w całkowitym nie ładzie były zdane na łaskę wiatru. Mężczyzna ciągnął za sobą, coś w stylu drewnianej, ręcznie budowanej budki, przypominającą trochę popularny (w późniejszych czasach) instrument - katarynkę.
Niewiele można było zobaczyć, ponieważ budka wyglądała na złożoną. Zupełnie tak jakby po rozłożeniu z małej gąsienicy przeobraziła się w pięknego motyla.
Mężczyzna szedł dróżką ciągnąc za sobą drewniane dzieło na kółkach. Przyglądał się ptasiej rodzinie, do której teraz dołączył ojciec. Uśmiechnął się pod nosem. Ptaki jednak go zignorowały. Poszły zaspokoić swoje żołądki.
Przemierzając krainę, wydeptaną drogą, mężczyzna zobaczył kogoś na swojej drodze. Była to mała dziewczynka, z czymś na rękach. Biegła przed siebie z łzami w oczach, a wiatr rozwiewał jej związane w dwa kucyki włosy, tak samo jak jej długą sukienkę. Kiedy dziewczynka zobaczyła dorosłego na swojej drodze, natychmiast go zaczepiła.
- Przepraszam! - krzyknęła. - Kim pan jest?
Mężczyzna uśmiechnął się ciepło i zatrzymał się.
- Jestem Handlarzem Miłością, a ty? - odpowiedział spokojnie.
Dziewczynka pokazała przedmiot w dłoniach. Lalka. Zwykła szmaciana lalka przecięta w pół i ubrudzona błotem. Słoma, którą była wypchana wyraźnie próbowała się wydostać, przez co lalka traciła już objętość.
- Jestem Hana... Pomógłby mi pan? - mówiąc to pokazała bliżej lalkę. - Zniszczyli mi ją chłopcy z naszej wsi...
Handlarz poszerzył uśmiech i wziął się za rozkładanie budki.
- Oczywiście, że ci pomogę. Ale potrzebuje zapłaty... - zaczął, a dziewczynka wybuchnęła płaczem.
- Ale ja nie mam pieniędzy! - zawodziła.
Handlarz nie oderwał wzroku od budki, jednak przemawiał spokojnie do dziewczynki.
- Nie potrzebuje pieniędzy, młoda damo. Chciałbym tylko, abyś w zamian uśmiechnęła się szczerze. To zwiększy moje zasoby miłości - uśmiechnął się ponownie.
Na te słowa dziecko przestało płakać i pokiwało energicznie głową. Dziewczynka obdarzyła Handlarza swoim najpiękniejszym możliwym uśmiechem. Mężczyzna uśmiechnął się, również najpiękniej jak umiał i zajął się naprawianiem lalki.Podczas czynności czuł wielkie emocje od strony dziewczynki. Radość, nadzieja, optymizm. To wszystko sprawiało, że prawdziwie kochał swoją pracę. Dzięki jej pozytywnym myśleniu ukończył pracę szybciej niż się spodziewał.
Kiedy skończył, zabawka wyglądała jak dopiero co zrobiona. Już nie była oklapła, a kolory od razu zrobiły się bardziej żywe. Oczy dostały konkretny kolor, a usta były uniesione w górne kąciki policzków. Sukienka została zbliżona do tej, w którą jest ubrana właścicielka lalki.