Rozdział XIX - Kozioł ofiarny

1.1K 116 25
                                    

Deszcz padał od wielu godzin. Nic nie zapowiadało poprawy pogody. Nie w najbliższym czasie. Tak najprawdopodobniej będą wyglądały najbliższe miesiące. Jesień w tym rejonie świata jest wyjątkowo deszczowa. Kiedyś Liamowi by to nie przeszkadzało. Wolał spędzać czas w domu. Poza tym nie miał przyjaciół, z którymi miałby spędzać czas na zewnątrz. Dlatego nieważne czy padał deszcz, czy pogoda była piękna i słoneczna. Liam spędzał swój wolny czas w domu, zazwyczaj na czytaniu czy pomaganiu matce.

Teraz jednak było inaczej. Z utęsknieniem wpatrywał się w okno. Był zły na spływające po szkle krople. Gdyby nie one mógłby spędzić popołudnie z Williamem, zamiast siedzieć w tej starej, ponurej posiadłości jak w więzieniu. Ponadto czuł się w tym domu gorzej niż kiedyś. Atmosfera była dla niego zbyt ciężka. Miał wrażenie, że wszystkie złe emocje kumulują się pod tym dachem. Obawiał się, że w końcu coś wywoła iskrę i wszystko runie prosto na niego. Bo to przecież on był zawsze w centrum sztormu. Czasem miał wrażenie, że jest chłopcem do bicia dla całego wszechświata.

Gdy nadszedł czas, zszedł na dół, by zjeść z rodziną obiad. Nie chciał tego robić, jednak nie miał większego wyboru. Ciotka tego od niego wymagała. Nie chciał prowokować jej swoim nieposłuszeństwem. Dlatego musiał jakoś przetrwać wspólne posiłki, a nie należały one do najprzyjemniejszych.

Atmosfera od śmierci Georga była niezwykle ciężka. Przy stole zawsze panowała cisza, jednak teraz była ona niezwykle nieprzyjemna. Być może powodem tego było to, że tak naprawdę nikt nie chciał tam być. Wuj Liama zazwyczaj był pod wpływem alkoholu lub przeżywał negatywne skutki jego wcześniejszego spożycia. Nie miał apetytu i wszystko go denerwowało. Tak więc sam pan domu niechętnie uczestniczył we wspólnych posiłkach, o ile oczywiście w ogóle postanowił się pojawić.

Petter był wyraźnie zestresowany. Najprawdopodobniej starał się nie zwracać na siebie uwagi rodziców. Do tej pory to raczej jego starszy brat pochłaniał całą ich uwagę a Petter mógł po cichu wieść spokojne życie w jego cieniu. Z dniem śmierci Georga jego spokojne dni się skończyły. Nie wiedział jeszcze, jak bardzo zmieni się jego życie, jednak wiedział, że na pewno nie będzie takie same jak kiedyś.

Ciotka Liama natomiast była cichsza i bardziej bezwzględna. Nie podnosiła głosu. Zawsze miała ten sam wyraz twarzy. To sprawiało, że chłopiec bał się jej bardziej niż kiedykolwiek. Nigdy nie wiedział bowiem kiedy jest na niego zła. Ten sam wyraz twarzy towarzyszył jej, gdy podawała obiad, gdy wydawała polecenia i gdy wykonywała kary. Liam miał też wrażenie, że kobieta używała więcej siły niż kiedyś. Ten dziwny nienaturalny spokój napawał chłopca lękiem. Wolał, gdy ciotka podnosiła głos, a jej twarz wykrzywiał gniew. Wolał to od zimnej obojętności.

Liamowi wydawało się, że z czasem się do tego przyzwyczai. Do tej pory się to jednak nie udało. Georga nie było z nimi już drugi tydzień i chłopiec czuł się coraz gorzej w tym domu. Bał się. Zarówno wuja, jak i ciotki, ponieważ wydawali mu się bardziej nieprzewidywalni niż kiedykolwiek.

Mężczyzna niekiedy był obojętny na wszystko, a niekiedy nagle wybuchał gniewem. Zniszczył już kilka rzeczy w domu. Kilka razy, gdy Liam znalazł się w pobliżu, podczas jednego z takich wybuchów dostawał od wuja pasem. Chłopiec był jednak pewny, że nie tylko on odczuwa zmiany nastrojów mężczyzny. Niejednokrotnie słyszał, jak wuj krzyczy na ciotkę i wiedział, że nieraz podniósł na nią rękę. Liam nigdy nie zauważył u niej śladów przemocy, jednak kobieta zawsze nosiła suknie z długimi rękawami i zapięte pod szyję. Wiedział z doświadczenia, że nietrudno ukryć siniaki. Zwłaszcza jesienią, gdy było zimno.

Ta kolacja przebiegła jak każda kolejna. Liam zjadł tyle, ile zdołał ze ściśniętym ze stresu gardłem. Jego kuzyn także nie miał apetytu. Atmosfera nie sprzyjała posiłkowi, a sytuacji nie poprawiał fakt, że jedzenie było mdłe i nie wyglądało zbyt apetycznie. Przez większą część obiadu chłopcy jedynie metodycznie przesuwali jedzenie po talerzu, udając, że cokolwiek jedzą. Gdy w końcu dorośli skończyli jeść, młodsi mogli odejść od stołu. Peter od razu ruszył do swojego pokoju. Liam natomiast zaczął zbierać talerze i zanosić je do kuchni.

Złamane Obietnice [BxB]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz