Diana przez kilka dni unikała wszystkiego, co w najmniejszym stopniu mogłoby mieć związek z Anią. Nie chodziła do szkoły w obawie, że ją tam spotka. Całe kilka dni przeleżała w łóżku gapiąc się w ścianę i rozmyślając nad wydarzeniem z kawiarni. Czuła się, jakby była wyprana z emocji, co niekiedy było przerywane okropną migreną. Jednak mimo złego samopoczucia, po tygodniu nieobecności w swoim liceum, pojawiła się w placówce.
Przez cały dzień się nic nie stało. Nie było żadnej konfrontacji, żadnych przypadkowych spojrzeń przepełnionych żalem, w ogóle - nie było Ani.
Sytuacja z biegem czasu się nie zmieniła. Jakby ta piękna Ania nigdy nie istniała, a Dianie zostało tylko tęsknić za jej oczyma i anielskim głosem.
- Hej, nie wiecie może, czemu od dłuższego czasu nie ma Anki w szkole? - spytała się pewnego dnia Diana znajomych jej sympatii.
- To ona ci nic nie mówiła? - odpowiedziała jedna.
- Nie, a co miała mówić?
- No że wyjeżdża. Na serio nic ci nie powiedziała? Przecież ona była w tobie strasznie zabujana, normalnie mogła opowiadać o tobie bez przerwy.
Ania nie mogła wyjechać. Nie mogła tak skrzywdzić drugiej dziewczyny. Nie tak się postępuje wobec ukochanej osoby, prawda?
Kroki Diany kierowały się w stronę tej nieszczęsnej kawiarni. Chciała pogadać z Zuzą, w końcu miała z Anką świetny kontakt. Tylko jedna myśl nie dawała jej spokoju. Czy naprawdę dziewczyna, która tak pięknie śpiewała, miała tak złotą duszę i serce na dłoni mogła ją... kochać? Przestań o tym myśleć do cholery powtarzała sobie.
Na miejscu jednak nie zastała kelnerki. Zapytawszy gdzie jest, dowiedziała się, że skończyła już zmianę i przygotowuje się do wyjścia na zapleczu. Diana postanowiła na nią zaczekać. Jednak gdy zauważyła dziewczynę, ta wyminęła ją widocznie nie chcąc z nią rozmawiać.
- Poczekaj!
- Czego chcesz?! - rzuciła Zuza ozięble, kiedy nastolatka ją dogoniła.
- Porozmawiać.
- No domyśliłam się.
- Czy to prawda, że Ania wyjechała?
- Tak. I nawet nie próbuj jej szukać, bo to wszystko twoja wina.
- Moja...?
- No, może niekoniecznie. Właściwie to jej rodzice planowali to już od miesięcy. Miała ci o tym powiedzieć, ale wszystko zepsułaś!
- Nie rozumiesz.
- Czego nie rozumiem? Tego, że cię kochała, a ty ją odrzuciłaś tracąc przy tym szansę na jakikolwiek kontakt?
- To nie tak, ja...
- Nawet nie próbuj mydlić mi oczy. Nie znasz... - w tym momencie do Zuzy zadzwonił niejaki "Michał" i od razu złagodniała. - Muszę lecieć. Pa.
Kiedy dziewczyna odeszła, Dianie od razu zaszkliły się oczy. Doszło do niej, że to ona jest źródłem problemów i że najprawdopodobniej nigdy już nie zobaczy najdroższej dla niej osoby. To tak boli...
Zaczęła wracać do domu. Ostatnimi czasy zbyt się przywiązała do tego miejsca. Przebiegając przez ulicę, do jej uszu doszedł głośny dźwięk klaksonu, a widok zasłoniło oślepiające światło. Słyszała niewyraźnie krzyki jakiś ludzi, jednak się na nich nie skupiała. Wpatrywała się w nadjeżdżające auto - tylko ono, Diana i kusząca wizja śmierci.
Nagle poczuła szarpnięcie za rękę.
Jej dłoń trzymała wysoka nastolatka z brązowymi włosami do ramion.
- Wszystko okej? - spytała nieznajoma.
- Ania?
- Co?
Czy to ta dziewczyna, która zajęła specjalne miejsce w jej sercu? Czy to ta dziewczyna, której głos jest tak anielski? I czemu zamiast swojego wyprawcy widziała swoją sympatię?
Dla Diany to było stanowczo za dużo. Miała dość. Diana uciekła.