– Mamo! Mamo! – Złocone lakierki stukały przy każdym kroku drobnej dziesięciolatki, a czerwona sukieneczka i jeszcze bardziej złote loki podskakiwały, kiedy wspinała się po schodach.
Sprawdziła już salon, gabinet i sypialnie, a także wszystkie otwarte pokoje w całym skrzydle. Teraz wchodziła na wysoką wieżę na drugim końcu pałacu. Nikt nie używał jej od dobrych kilku lat, ale to było ostatnie miejsce, którego nie sprawdzała. Za dziewczynką leciał mały, biały gołąbek, gruchający z niepokojem.
– Cśś – uciszyła ptaszka, przykładając palec do ust. – Zepsujesz niespodziankę.
Jako przyszła Królewna Śnieżka jej przeznaczeniem było rozmawianie ze zwierzętami i przyciąganie do siebie ptaków. Właśnie dzisiaj udało jej się to po raz pierwszy. Od razu chciała pochwalić się mamie. I w ten sposób znalazła się na szczycie starej wieży.
Nigdzie nie było widać drzwi, ale schody już się skończyły. Dziewczynka rozejrzała się dokładnie, wspierając ręce na biodrach.
– Jest! – wykrzyknęła do swojego małego przyjaciela. – Spróbuj spuścić mi drabinkę.
Gołąb pospiesznie podleciał do klapy w suficie i opuścił składaną drabinę. Księżniczka weszła na nią i przyłożyła ucho do klapy. Ze środka dobiegało ciche nucenie. Od razu rozpoznała głos mamy i melodię, którą zawsze nuciła przy pracy.
Popchnęła drzwiczki i wparowała do środka, a gołąbek tuż za nią.
– Mamo, mamo! Popatrz! Udało mi się... – przerwała wpół słowa, bo jej uwaga skupiła się na wystroju komnaty.
Niska sala pełna była dziwnych naczyń pełnych kolorowych płynów, talizmanów i ziół, ale wzrok dziecka najbardziej przykuło duże lustro wiszące na ścianie. Było owalne, w złotej ramie z ozdobą na górze, na tyle duże, by móc zobaczyć w nim co najmniej połowę sylwetki. Na pierwszy rzut oka widać było, że było to magiczne lustro.
Powoli zaczynała łączyć fakty: stara, opuszczona wieża, ukryta komnata, mnóstwo magicznych ingrediencji i magiczne lustro. Czy raczej Magiczne Zwierciadło.
Szybko odwróciła głowę, żeby zobaczyć, co robi jej mama i czy nic jej nie jest. O dziwo, Królewna Śnieżka stała spokojnie przy starej, bogato zdobionej księdze, nad którą stała ludzka czaszka.
– Apple, złotko, co ty tutaj robisz? – zapytała córkę Królowa, słodkim i spokojnych tonem.
Dziewczynka przełknęła ślinę. Nie odpowiedziała. O złej królowej słyszała tylko trochę od niani i z przyciszonych, ale zaciekłych kłótni dorosłych. Mimo to była na tyle bystra, że nie miała wątpliwości co do tego, gdzie teraz były. Jedno jej się tylko nie zgadzało – CO jej mama tu robiła?
– M-Mamo… czy to jest TO lustro?
Śnieżka westchnęła. Przez chwilę wahała się, ale szybko doszła do wniosku, że nie ma sensu okłamywać córki.
– Chodź, Apple. – Wezwała dziewczynkę gestem i złapała ją za rękę. – Czy wiesz, gdzie jesteśmy?
Apple kiwnęła głową.
– Jesteśmy w komnacie Złej Królowej. – Ostatnie słowa wypowiedziała szeptem.
– Tak. Widzisz, pokonałam ją, ale mimo to część jej rzeczy tu zostało. Teraz przyszłam tutaj, żeby… zrobić z nimi porządek. Trzeba zobaczyć, co tu jest, żeby się tego wszystkiego pozbyć, wyrzucić, zniszczyć...
– Mamo… a co to za księga? – Oczy księżniczki powiększyły się do rozmiarów spodków. Zdążyła przeczytać kilka pierwszych słów z otwartej strony i już one przyprawiły ją o mdłości. Teraz zastanawiała się, czy na pewno chce poznać odpowiedź.
– To jest Księga Zaklęć Złej Królowej – odpowiedziała zgodnie z prawdą Królowa, ale dalsza część odpowiedzi nie była ani odrobinę szczera. – Dawno temu rzuciła zaklęcie na swoją komnatę i teraz muszę znaleźć na nie antidotum.
Dziewczynce mocno ulżyło. Zamknęła oczy i potrząsnęła główką.
– Chodźmy stąd. – Zaczęła ciągnąć mamę za rękę w stronę wyjścia.
Śnieżka szybko rzuciła okiem w stronę otwartej Księgi, ale posłusznie poszła za córką. Przepuściła ją na drabinie i zamknęła za sobą klapę na klucz.
Na schodach zagadnęła córkę wesołym tonem.
– Może upieczemy razem jakieś ciasto? Jestem pewna, że mamy wiśnie na placek. A w międzyczasie opowiesz mi dlaczego mnie szukałaś…
Dziewczynka przygryzła wargę. Bardzo chciała zapomnieć, że tu była, ale nawet wizja spędzenia z mamą trochę czasu i wspólne gotowanie, nie mogły odegnać okropnego uczucia, jakie ją ogarnęło.
***
– Mamo! – Złote szpilki zastukały o marmurową podłogę, a złote loki falowały, gdy nastolatka obracała głowę, dalej nawołując.
Poszła do gabinetu jednego z pracujących na zamku krasnoludków, asystenta Królewny Śnieżki.
– Czy moja mama jest na jakimś spotkaniu?
Krasnal pokręcił głową i uśmiechnął się smutno do księżniczki. Dziewczyna wyszła i stanęła na środku korytarza. Założyła ręce na biodra i zaczęła się zastanawiać. Przerwa wiosenna miała trwać w tym roku trochę dłużej, więc chciała zrobić mamie niespodziankę, przyjeżdżając na kilka dni do domu. Cały problem w tym, że nigdzie nie mogła jej znaleźć.
Przyszło jej do głowy, że nie sprawdziła jeszcze jednego miejsca. Westchnęła smutno udała się do drugiego skrzydła zamku i weszła do opuszczonej wieży. Im bliżej komnaty Złej Królowej była, tym bardziej czuła uścisk w gardle. Całe to miejsce przyprawiało ją o dreszcze i przywoływało niemiłe wspomnienia sprzed sześciu lat.
Była już na tyle wysoka, że spokojnie dosięgała do drabiny. Znowu usłyszała ze środka nucenie i wszelkie nadzieje, że może jednak jej mamy tam nie ma, legły w gruzach. Otworzyła klapę i weszła do środka.
– Mamo?
Królewna Śnieżka stała przed Magicznym Zwierciadłem i podziwiała swoje opowianie. Tym razem jednak, oprócz tego, w szklanym, stożkowatym naczyniu nad płomieniem obok niej, wrzała jakaś zielona ciecz.
– Apple. – Królowa była wyraźnie zaskoczona jej widokiem. Szybko jednak przyjęła surowy ton. – Co ty tutaj robisz? Powinnaś być w szkole.
– Przerwa wiosenna zaczęła się wcześniej, chciałam zrobić ci niespodziankę… – Apple bladła coraz bardziej. – A-Ale... co TY tu robisz? Myślałam, że… Wszystkie te rzeczy…
Nagle poczuła, jak robi jej się niedobrze.
Księga była otwarta na stronie o Zatrutym Jabłku.
Królowa spojrzała na księgę, potem na córkę, a potem na zieloną miksturę. Zacisnęła usta. Nie zamierzała odpowiadać.
– Proszę, chodźmy stąd – szepnęła Apple.
– Idź pierwsza. – Królewna Śnieżka odwróciła się z powrotem do Lustra. – Zaraz do ciebie dojdę.
Księżniczka otworzyła usta, żeby jakoś zaprotestować albo wybłagać mamę, by poszła z nią, ale zamiast tego tylko odwróciła się i wyszła. Schodząc, podtrzymywała się ściany. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje.
Nawet w swoim pokoju, pomimo świecącego jasno słońca, czuła przenikliwy chłód i gęsią skórkę na karku. Skuliła się na ogromnym łóżku i otuliła kolana rękami. Jej myśli pędziły jak szalone.
Dlaczego jej mama znowu była w tej komnacie?
Dlaczego nie zniszczyła tych przedmiotów, jak obiecała? Albo chociaż nie oddała ich komuś znającemu się na magii? Dyrektor Grimm, Baba Jaga?Dlaczego robiła miksturę?
Dlaczego Zatrute Jabłko?
CZYTASZ
Wypełnić Przeznaczenie
FanfictionDzieciństwo Apple White było idealne, prawda? Miała wszystko o czym tylko mogła marzyć: zamek, dużo przyjaciół i przede wszystkim kochająca matkę... Prawda? Okładkę i betę zawdzięczam iście czarownej @silvery_raven