Rozdział 20. Koniec świata.

1.1K 52 12
                                    

Pukanie do drzwi otrząsnęło mnie z mojego wewnętrznego transu.

- Tak? - zadałam pytanie trochę niepewnie. Do środka wszedł Diego. - Coś się stało ? - poprawiłam swoją pozycje i usiadłam na łóżku krzyżując nogi.

- Jeśli chodzi o Allison, nadal się nie obudziła. Chciałem po prostu pogadać, zobaczyć jak się trzymasz. - powiedział i zajął miejsce obok mnie.

- Jest w porządku patrząc na powagę sytuacji. - powiedziałam bawiąc się palcami.

- Wiesz, że nie będę oceniał. Każdy ma prawo do słabości. - wyciągnął dłoń w moją stronę, którą złapałam po chwili i ścisnęłam. Nie musiał nic mówić tylko po prostu być. Sama jego obecność działała na mnie kojąco.

- Ciągle mam ich przed oczami Diego. Krew, ciała.. Widzę to. - wzięłam głęboki oddech. Nie chciałam znowu płakać.

- Nie prędko o tym zapomnimy ale myślę, że sobie z tym poradzimy mała. W końcu kto jak nie my. - szturchnął mnie lekko ramieniem.

- Nie wiem czy dam radę. - powiedziałam. - Zaczęło mnie to wszystko przerastać.

- Hej! - Diego poprawił się i zajął miejsce naprzeciw mnie. - Jesteś bardzo silną kobietą. Dodatkowo masz nas... Masz mnie. Nie zostawię cię. - powiedział patrząc mi w oczy tak jakby chciał dodatkowo uwiarygodnić swoje słowa.

- Już raz się rozdzieliliśmy... - spuściłam głowę. Nie była to odpowiednia pora na takie rozmowy ale z drugiej strony zostały nam ostatnie godziny życia.

- Skarbie, spójrz na mnie. - zrobiłam to o co prosił. Jego brązowe oczy wpatrywały się we mnie z taką czułością... - Już raz zrobiłem ten błąd, drugi raz go nie popełnię. Nadal tutaj jestem i wciąż za tobą szaleje. Nic tego nie zmieni. - samotna łza zaczęła spływać po moim policzku. Diego starł ją kciukiem, a jego usta znajdywały się coraz bliżej moich. Spojrzał na mnie ostatni raz jakby czekał na ewentualny sprzeciw. Nie dostał niczego takiego. Jego usta znalazły się na moich. Powoli otworzył moje usta lekkim muśnięciem, ale ja nie oczekiwałam łagodności; nie teraz. Złapałam za kołnierz jego koszulki i przyciągnęłam go do siebie pogłębiając pocałunek. W głowie miałam totalną pustkę. Diego wplótł dłonie w moje ciemne włosy. Powoli kończył mi się tlen, ale zarazem nie chciałam kończyć tej chwili. W końcu jednak odsunęłam się lekko i oparłam się o jego czoło normując oddech. - Wierz mi, że wolałbym siedzieć tu z tobą i dokończyć to co zaczęliśmy ale... - zaczął Diego ale szybko mu przerwałam.

- Musimy uratować świat. - tylko pytanie, czy jeszcze będzie okazja aby cokolwiek dokończyć?

Oboje zeszliśmy na dół w poszukiwaniu reszty osób. W salonie zobaczyłam Pięć z drinkiem w ręku. Z kimś rozmawiał ale nie widziałam dokładnie z kim. Gdy chciałam podejść bliżej, Diego ruszył biegiem przed siebie. Wtedy zauważyłam, że u nas w salonie jest ten gościu, który próbował mnie wtedy zabić. Hazel? Chyba tak miał na imię. Diego rzucił się na niego i zaczął go bić.

- Diego przestań! - wykrzyczał Pięć. - Wysłuchaj go, zanim go zabijesz. - jednak jego słowa na nic się nie zdały bo ani Diego, ani Hazel nie mieli zamiaru przestać.

- No cóż. Viv, może drinka? - Pięć nalał napoju do wysokiego kieliszka i położył obok. Bez zbędnego myślenia podeszłam do baru i zajęłam miejsce obok chłopaka. Oboje obserwowaliśmy walkę dwóch mężczyzn. W pewnym momencie Diego wyciągnął nóż i wbił go w udo przeciwnika.

- Ała. - powiedziałam mrużąc oczy.

- To musiało boleć. - stwierdził Pięć. Walka trwała jeszcze chwile, ale w momencie gdy Diego zaczął gryźć ucho Hazela, Pięć postawił zareagować i rozbił wazon na głowie brata, który po tym padł nieprzytomny na podłogę.

- Żadnego gryzienia. - stwierdził poprawiając mundurek.

- Cokolwiek cię tu przywiodło, sprężaj się, zanim on wstanie. - powiedziałam kończąc swój napój.

- Zostawiłem partnerkę, odszedłem z Komisji i chce wam pomóc. - oznajmił.

-  Niby w czym? - zapytał Pięć ponownie zajmując miejsce przy barze.

- I co najważniejsze, dlaczego chcesz pomóc akurat nam? - dodałam doskonale wiedząc jaka będzie odpowiedź naszego gościa na pytanie mojego kolegi.

- Powiedzmy, że... Zainwestowałem w kawiarnie z pączkami.

- Przykro mi to mówić, ale na to chyba już za późno. - stwierdził Pięć. - To, że tu jesteś oznacza, że apokalipsa się skończyła. - dodał. Chwila.. Jak to skończyła ? Nie słuchali co mówiłam o Vanyi?

- Jak to? - zapytałam równo z Hazelem.

- Cel nie żyje. Znaleźliśmy go rankiem. - wyjaśnił Pięć.

- Ja pieprze. Serio? - Hazel uśmiechnął się i zajął miejsce obok nas. Zaczęli rozmawiać ale ja w głowie nadal miałam swoją wersje. Na pewno nie chodziło o Jenkins'a. Był za łatwym celem. Poza tym, skoro Vanya trzymała się z nim, to obstawiam, że albo czekałaby na pomoc albo zadzwoniłaby po kogoś z nas. Jeśli jego nie zrobiła to znaczy, że to ona jest punktem zapalnym.
Po chwili Hazel wstał, położył broń na stole i wyszedł.

- Dowód na to, że to nie Diego zabił Patch. - wyjaśnił Pięć widząc moją minę. Skoro jest tak dobrze, dlaczego czuje niepokój?

Flawless || Diego HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz