~I~

83 9 4
                                    

Musiałam odpocząć. Wnoszenie moich rzeczy po tylu schodach to katorga. Jeszcze jak ma się tyle gratów co ja, to już w ogóle. Niespecjalnie miałam ochotę się przeprowadzać do babci. Cóż poradzić na to, że jest ona kobietą nie znoszącą sprzeciwu. Jasno dała do rozumienia mojemu ojcu, że to my się mamy do niej wprowadzić, nie na odwrót. Ojciec nie był szczęśliwy zważywszy na to, że musiał zmienić pracę a ja i brat szkołę, aby się tu przenieść. Nie mieliśmy wyjścia. Babcia stwierdziła, że to już czas, żeby się nią zająć na starość, więc rzuciliśmy wszystko i przyjechaliśmy. Ostatni raz babcię widziałam na pogrzebie mojej mamy. Miałam wtedy siedem lat. Po pogrzebie wyprowadziliśmy się z domu babci i przenieśliśmy się do niedużego domku nad jeziorem. Tata uznał, że przyda nam się cisza i spokój. Dziś mam osiemnaście lat. Ojciec mnie ostrzegał przed babcią. Mówił, że jest starą wariatką i plecie trzy po trzy. Ja zapamiętałam ją trochę inaczej. Zawsze kojarzyła mi się z pogodną kobietą z nieco szaloną naturą. W zasadzie tyle wiedzy mi o niej wystarczy. Resztę rozgryzę sama mieszkając z nią pod jednym dachem.
- Witaj, cukiereczku- usłyszałam damski głos za moimi plecami, kiedy wnosiłam ostatnie pudło do mojego nowego pokoju. W drzwiach stała babcia w całej swej okazałości. Miała na sobie satynowy szlafrok i pluszowe ciapki. W palcach trzymała zapalonego papierosa. Jej siwe włosy wyglądały jakby właśnie stoczyły walkę z huraganem. Wyglądała na okaz zdrowia. Nie rozumiem, czemu musieliśmy się nią zająć już teraz.
- Witaj babciu -przywitałam ją z szerokim uśmiechem. Nie odwzajemniła go. Zamiast tego zlustrowała mnie wzrokiem i sobie poszła. Nie zdążyłam posłuchać jej myśli. Jeszcze niejedną okazję będę miała do usłyszenia ich. Póki co dam sobie spokój.
Tak bardzo jestem z siebie dumna, że nauczyłam się czytać cudze myśli wtedy, kiedy mam na to ochotę a nie, tak jak wcześniej, słyszałam naraz myśli wszystkich otaczających mnie ludzi w promieniu dziesięciu metrów. Można sobie tylko wyobrazić jak bardzo pękała mi w tej sytuacji głowa. Kiedy popatrzę wstecz widzę, że nigdy nie było mi z tym łatwo. Na początku słyszałam szum. Taki jednolity. Czasami się nasilał i czułam, jak wierci mi w mózgu. Mącił mi w głowie miesiącami przyprawiając o niemały ból głowy. Z czasem zamienił się on w ciche szepty. Tak ciche, że nie mogłam zrozumieć ani słowa, jednak już wtedy wiedziałam, do kogo należały. Bałam się, że zwariuję. Kiedy powiedziałam o tym rodzicom, nie uwierzyli mi. Chcieli mnie posłać do psychiatryka. To znaczy tata. Przecież słyszę czyjeś szepty w głowie. Na pewno jest ze mną coś nie tak. Mama tylko gładziła mnie po głowie i mówiła, że wszystko będzie dobrze. Lekarze przepisywali mi tonę leków przeciwbólowych. Bóle głowy czasami ustępowały, jednak rozmaite szepty zaprzątały moją głowę coraz częściej, bo prawie codziennie przebywałam wśród ludzi. Nim spostrzegłam, że owe szepty należą do prawdziwych osób, tych, którzy mnie otaczają, minęło trochę czasu. Jednak już wtedy wiedziałam, że nie jeszcze zwariowałam. Po kilku latach nauczyłam się uważnie słuchać szeptów. Moja nauka się opłaciła. Mogłam już bez problemu słuchać cudzych myśli. Stało się to sześć lat po śmierci mamy. Nadal mam z tym wielkie problemy. Słyszę ich za dużo, w dodatku nie potrafię przerwać słuchania myśli samodzielnie, będąc z tą osobą w jednym pomieszczeniu. Nie nauczyłam się tego do tej pory. Żeby przestać, muszę się oddalić od tej osoby o parę metrów. Pomaga mi też puszczenie głośnej muzyki w słuchawkach lub wrzask. Wśród ludzi nie wypada wrzeszczeć, choć jako dziecko robiłam to często. Jak inaczej miałam sobie radzić z szumem i szeptami? Teraz też wrzeszczę, kiedy tylko znajduję się w jakimś odludnym miejscu. Pomaga mi się to uspokoić. Odgonić nawet moje własne myśli.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Jak tam, skarbie? - spytał tata stając w drzwiach.
- W porządku - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie czułam się już źle z przeprowadzką. Wręcz przeciwnie. Stwierdziłam, że chce doznać czegoś nowego. Poznać inne otoczenie. Potrzebowałam inspiracji do malowania. Powrót do babcinego domu dobrze mi zrobi.
Chciałam wiedzieć co tata tak naprawdę sądzi o tym miejscu. Wygodnie usadowiłam się na łóżku i czekałam aż napłyną jego myśli. Czekałam dobre kilka minut. Tata w tym czasie opowiadał mi o czymś, ale ja byłam zbyt skupiona nad dotarciem do jego głowy. Mijały kolejne minuty, a ja nadal niczego nie słyszałam. Nie wiedziałam co jest grane. Zawsze słyszałam czyjeś myśli już po paru sekundach. Może byłam za bardzo zmęczona? Sprawdzę to na innym domowniku przy najbliższej okazji.
- Ziemia do Belli- tata machnął mi ręką przed oczami. Wzdrygnęłam się.
- Tak, już słucham.
- Nie łap takich zawieh- powiedział tata poważnym tonem- rozmawialiśmy o tym. Jeśli mam ci pozwolić jeździć samej samochodem do szkoły, to masz się oduczyć tych swoich zawieh i przestać tak bujać w obłokach. Ja rozumiem, że jesteś artystką, ale prowadzenie auta to nie zabawa. Musisz być maksymalnie skupiona.
Ciągle mi to powtarzał. Staram się jak mogę, ale to chyba silniejsze ode mnie. Po prostu się zamyślam i tyle. Jeśli chodzi o jeżdżenie tą śmieszną kapsułą na kółkach, to wcale się na to nie pisałam. Czemu zrobiłam prawko? Otóż dlatego, że wszyscy ciągle dopytywali się, kiedy w końcu je zrobię. No to mam. Mój tata początkowo nie pokładał żadnej wiary w moje umiejętności prowadzenia. Instruktor w sumie też nie. Oboje byli do tego dość sceptycznie nastawieni. Dobrze, że wyłapywałam myśli instruktora, inaczej nigdy nie poznałabym wszystkich swoich błędów. Nie raz słyszałam, jak instruktor nazywał mnie idiotką, fajtłapą czy tchórzem. W myślach oczywiście, ale i tak nie dobrze, bo tak o mnie myślał. Uważał, że nie nadaję się na kierowcę. Ja dopięłam swego i zdałam. Wszystkie zasługi oczywiście przypisał sobie. Przecież jest najlepszym instruktorem. Ugh. Dobrze, że mam to już za sobą.
Kiedy tata wyszedł z pokoju odetchnęłam z ulgą. Nie lubiłam słuchać jego pouczeń. Nie to, że pozjadałam wszystkie rozumy świata i wszystko wiem najlepiej. Bardziej chodzi o to, że ojciec ma dość specyficzny, irytujący głos oraz sposób mowienia. Kiedy tylko zaczyna swoją gadkę automatycznie włącza mi się opcja wkurwiony chomik. Dlaczego chomik? Mama śmiała się zawsze, że jak się wkurzam to go przypominam. Niestety miała rację. Naprawdę wyglądam jak chomik, tylko w takiej mniej słodkiej wersji.
Postanowiłam wyjąć parę książek do szkoły. Tata nalegał, żebym poszła do niej dopiero od nowego semestru. Aktualnego minęła połowa, więc stwierdziłam, że pochodzę do szkoły od jutra, będzie mi łatwiej zaliczyć semestr.

'*'*'*'*'*'*'*'*'*'
A o to mój pierwszy rozdział😊

Nim Zwariuję Naprawdę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz