Ewelina
Wracając z wesela nad samym rankiem, przyznaję... trochę podpita, bo jednak dałam się namówić, na picie tej pysznej pigwówki, doszłam do kilku wniosków.
1. Z przykrością muszę stwierdzić, że sukienka Asi, nie zdała egzaminu. Biedna, całą noc musiała ją sobie podciągać do góry, bo spadała jej z biustu.
2. Tren, choć nie był długi, ciągle się za nią wlekł i był dosłownie czarny. Co trochę ktoś jej go przydeptywał, co było bardzo uciążliwe.
3. Przekonałam się do orkiestry, ale tylko do tej. Bawili mega suuuper, a Pan saksofonista kupił moje serce, grając utwór z Vabanku. Pytaliśmy z Adamem, czy mają wolny termin i niestety nie, więc zostajemy przy DJ'u.
4. Muszę się wziąć w garść i nauczyć się odmawiać picia. Byłam tak zadowolona po numerku za remizą, że dałam się ponieść i piłam z kuzynkami pigwówkę, prawie na równi.
Pytacie, gdzie był wtedy Adam?
A no właśnie pojechał odwieźć już rodziców, bo tatuś już miał na dzisiaj dość. Tak się skuł bimberkiem.
Kiedy wrócił, byłam już po kilku kolejkach i pigwówka coraz lepiej mi wchodziła. Ani jednym słowem, nie odezwał się na ten temat, tylko usiadł obok i objął mnie ramieniem.
Więc gdy zaczęło świtać, zaczeliśmy się zbierać, choć byli i tacy, co nie chcieli jeszcze wyjść.
Wychodząc z sali szłam normalnie, ale dla pewności mocniej trzymałam się ramienia narzeczonego, który tylko kręcił głową, od czasu do czasu.
Gdy zamknął za mną i za Zuzą drzwi, która też z nami została, tak się wzdrygnęłam, że aż dostałam pijackiej czkawki.
Adam wsiadł i zamiast ruszyć, patrzył na mnie z niedowierzaniem, czym cholernie mnie rozbawił.
- Adam, kurna... co jest grane? Jeszcze na sali wszystko było z nią w porządku.
- Świeże powietrze ją skręciło. - westchnął.
- Co wy? Tylko czka...wki dostałam.
- A śmiejesz się, bo...? - pyta nachylając się nade mną.To koniec. Wpadłam w korek śmiechu. Takiego głośnego i zdrowego. Nie przeszło mi, nawet jak brunet zaparkował na podwórku.
- Zuza... jak chcesz to idź, my przyjdziemy za chwilę, jak jej przejdzie, bo cały dom pobudzi.
- Jesteś pewien? Może w czymś pomogę?
- Zuza, ona będzie moją żoną. Muszę umieć się nią zająć. - zachichotała.
- Naprawdę, chcesz się z nią ożenić? Weź ty się zastanów.
- Mimo wszystko, chcę i to bardzo. - wzdycha. Rozmawiają, jakby mnie tu nie było.
- To idę. Jak coś, śpimy na piętrze, w pokoju po prawej stronie.
- Dobrze. Dzięki.Już po chwili zaczęłam się uspokajać. Bolały mnie już mięśnie brzucha i policzki.
- Już? - pyta
- Mhm.
- Ale się załatwiłaś.
- To przez czkawkę. - złapał się za nasadę nosa.Przybliżyłam się do niego, ale on się odsunął.
- Nie gadam, a tym bardziej nie przytulam się z pijakami. - no nawet nie potrafię się w tym stanie wkurzyć. Czyli upijam się na wesoło.
- Nie przesadzaj, tylko trochę się pośmiałam. - kładę mu ręce na udzie.
- Trochę? Ty miałaś atak śmiechu. - prychnął.
- No może... i co z tego? I tak mnie kochasz... - odpinam mu spodnie.18+
- Co robisz? - chwyta moją dłoń, w którą ujęłam już gotową erekcję. Ma nerwy, ale jest też podniecony.
- Mam ochotę na loda. - uśmiecham się i pochylam się, by wziąć go do ust.
- Tutaj?
- Nie chcesz trochę dreszczyku? - śmieję się i chwytam w usta główkę.
- O ja pierdole... - oparł głowę o zagłówek, głośno jęcząc. - Kurwa... jak ty mnie rozbrajasz. Jak saper mine. - zaśmiałam się i użyłam lekko zębów. - Maleńka... jesteś niesamowita. - dyszy.
CZYTASZ
Moje Grube Życie
RomansDla niektórych kobiet, rozmiar 44 jest czymś niewiarygodnym. Dla innych, maksymalną granicą, której żadna nie chce przekroczyć. I są też takie, dla których ten rozmiar, jest marzeniem. 16-letnia Ewelina, już dawno zaakceptowała swój rozmiar 48/50...