59. Tak... i to od dobrych kilku lat.

550 17 6
                                    

Ewelina

Wracając z wesela nad samym rankiem, przyznaję... trochę podpita, bo jednak dałam się namówić, na picie tej pysznej pigwówki, doszłam do kilku wniosków.

1. Z przykrością muszę stwierdzić, że sukienka Asi, nie zdała egzaminu. Biedna, całą noc musiała ją sobie podciągać do góry, bo spadała jej z biustu.

2. Tren, choć nie był długi, ciągle się za nią wlekł i był dosłownie czarny. Co trochę ktoś jej go przydeptywał, co było bardzo uciążliwe.

3. Przekonałam się do orkiestry, ale tylko do tej. Bawili mega suuuper, a Pan saksofonista kupił moje serce, grając utwór z Vabanku. Pytaliśmy z Adamem, czy mają wolny termin i niestety nie, więc zostajemy przy DJ'u.

4. Muszę się wziąć w garść i nauczyć się odmawiać picia. Byłam tak zadowolona po numerku za remizą, że dałam się ponieść i piłam z kuzynkami pigwówkę, prawie na równi.

Pytacie, gdzie był wtedy Adam?

A no właśnie pojechał odwieźć już rodziców, bo tatuś już miał na dzisiaj dość. Tak się skuł bimberkiem. 

Kiedy wrócił, byłam już po kilku kolejkach i pigwówka coraz lepiej mi wchodziła. Ani jednym słowem, nie odezwał się na ten temat, tylko usiadł obok i objął mnie ramieniem.

Więc gdy zaczęło świtać, zaczeliśmy się zbierać, choć byli i tacy, co nie chcieli jeszcze wyjść.

Wychodząc z sali szłam normalnie, ale dla pewności mocniej trzymałam się ramienia narzeczonego, który tylko kręcił głową, od czasu do czasu.

Gdy zamknął za mną i za Zuzą drzwi, która też z nami została, tak się wzdrygnęłam, że aż dostałam pijackiej czkawki.

Adam wsiadł i zamiast ruszyć, patrzył na mnie z niedowierzaniem, czym cholernie mnie rozbawił.

  - Adam, kurna... co jest grane? Jeszcze na sali wszystko było z nią w porządku.
  - Świeże powietrze ją skręciło. - westchnął.
  - Co wy? Tylko czka...wki dostałam.
  - A śmiejesz się, bo...? - pyta nachylając się nade mną.

To koniec. Wpadłam w korek śmiechu. Takiego głośnego i zdrowego. Nie przeszło mi, nawet jak brunet zaparkował na podwórku.

  - Zuza... jak chcesz to idź, my przyjdziemy za chwilę, jak jej przejdzie, bo cały dom pobudzi.
  - Jesteś pewien? Może w czymś pomogę?
  - Zuza, ona będzie moją żoną. Muszę umieć się nią zająć. - zachichotała.
  - Naprawdę, chcesz się z nią ożenić? Weź ty się zastanów.
  - Mimo wszystko, chcę i to bardzo. - wzdycha. Rozmawiają, jakby mnie tu nie było.
  - To idę. Jak coś, śpimy na piętrze, w pokoju po prawej stronie.
  - Dobrze. Dzięki.

Już po chwili zaczęłam się uspokajać. Bolały mnie już mięśnie brzucha i policzki.

  - Już? - pyta
  - Mhm.
  - Ale się załatwiłaś.
  - To przez czkawkę. - złapał się za nasadę nosa.

Przybliżyłam się do niego, ale on się odsunął.

  - Nie gadam, a tym bardziej nie przytulam się z pijakami. - no nawet nie potrafię się w tym stanie wkurzyć. Czyli upijam się na wesoło.
  - Nie przesadzaj, tylko trochę się pośmiałam. - kładę mu ręce na udzie.
  - Trochę? Ty miałaś atak śmiechu. - prychnął.
  - No może... i co z tego? I tak mnie kochasz... - odpinam mu spodnie.

18+

  - Co robisz? - chwyta moją dłoń, w którą ujęłam już gotową erekcję. Ma nerwy, ale jest też podniecony.
  - Mam ochotę na loda. - uśmiecham się i pochylam się, by wziąć go do ust.
  - Tutaj?
  - Nie chcesz trochę dreszczyku? - śmieję się i chwytam w usta główkę.
  - O ja pierdole... - oparł głowę o zagłówek, głośno jęcząc. - Kurwa... jak ty mnie rozbrajasz. Jak saper mine. - zaśmiałam się i użyłam lekko zębów. - Maleńka... jesteś niesamowita. - dyszy.

Moje Grube Życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz