Wkrótce Jenna i Newt pakowali się prędko na statek, który miał zabrać ich z powrotem do kraju. Oboje cieszyli się, że wpadli na siebie po tylu latach i teraz na pewno na dobre zachowają kontakt, a przynajmniej taka była ich cicha nadzieja.
Statek wciąż stał jeszcze w nowojorskim porcie, gdy dwoje magizoologów oparło się o jego burtę i patrzyło na miasto ostatni raz.
- Kurczę, nadal nie potrafię uwierzyć w to wszystko, co tu się stało - powiedziała Jenna, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Wiesz... Zawsze myślałam, że Puchoni są... No za wrażliwi na takie akcje.
Newt zaśmiał się krótko, a Jenna uniosła ręce w geście poddania się.
- Przyznaję, myliłam się. Przeżyłam tu największą przygodę mojego życia - powiedziała z uśmiechem. - Ludzie mi nie uwierzą, że widziałam Grindelwalda...
- I że pokonało go pikujące licho - dodał Newt, co rozbawiło ich oboje.
- To przestroga. Nie wolno nie doceniać zwierząt - stwierdziła Jenna, poprawiając ułożenie swoich rąk na barierce.
Zapadła chwila ciszy, w czasie której dwoje czarodziejów patrzyło to na wodę, to na miasto, jakie przysporzyło im niesamowitych wspomnień. Nie mieli wtedy pojęcia, że to był zaledwie początek ich kolekcji.
- Ciekawe, co będzie z Jacobem... - powiedział nagle Newt trochę smutno. Jenna, choć jej też było przykro, postanowiła go pocieszyć.
- Wiesz, mam dziwne przeczucie, że jeszcze zobaczymy tamtą zgraję. A na pewno tę całą Porpentynę. Mam farta do ciągłego spotykania ludzi, których nie lubię... Na przykład twojego brata.
Te ostatnie słowa rzeczywiście rozbawiły Newta. Zawsze było miło spotkać kogoś, kto również dogryzał jego bratu.
W tym samym momencie wybrzmiał sygnał ogłaszający odpłynięcie statku. Newt odsunął się wtedy od barierki, poprawiając nieznacznie swój niebieski płaszcz. Wyglądało, jakby się na coś przygotowywał, choć Jenna nie do końca wiedziała, na co.
Wreszcie Newt odchrząknął i, nie patrząc Jennie w oczy, zapytał:
- Chcesz... Pójść ze mną do walizki na czas tego rejsu?
Twarz Ślizgonki od razu się rozjaśniła. Jenna nie potrafiła powstrzymać się od klaśnięcia w ręce z radości.
- Jeszcze się pytasz? - odparła z entuzjazmem, co dodało Newtowi trochę pewności siebie. Spojrzał Jennie już w oczy i zachęcił ją, by podążyła za nim do bezpiecznego miejsca, w którym mogli spokojnie wejść do walizki.
Gdy się tam znaleźli, oboje zdjęli swoje płaszcze i podwinęli rękawy. Newt rozejrzał się po małym pokoju, w którym miał wszystkie swoje przybory, i jego wzrok zatrzymał się na worze z jakąś karmą.
- Nakarmiłabyś lunaballe? To te, które mają... - zaczął, po czym spojrzał na Jennę i jakby się opamiętał. - Och... No tak. Tobie nie muszę tłumaczyć...
- Widzisz, jak ci ze mną wygodnie? - powiedziała Jenna ze śmiechem, łapiąc za worek z odpowiednią karmą bez pytania, po czym prędko wyszła z chatki. Newt patrzył na nią przez szparę w uchylonych drzwiach - uśmiechała się szeroko i mówiła coś do zwierzaków, jednocześnie rzucając im karmę. Na chwilę się zapomniał, bo już dawno nie spotkał kogoś, kto odnosił się do tych wszystkich kreatur z taką miłością, jak on.
Dopiero po chwili wyrwał się z transu i zabrał ze stołu maść, którą musiał nałożyć buchorożcowi - zwierzak trochę ucierpiał w pościgu za Jacobem. Wiedział jednak, że samemu może mu być ciężko z tak wielkim zwierzakiem.
- Pomogłabyś mi z buchorożcem? - zapytał, gdy zobaczył, że dziewczyna już nie karmiła zwierzaków, a głaskała je i przytulała, czym od razu zyakała sobie ich sympatię.
Jenna popatrzyła na niego z irytacją.
- Ty nawet nie zadawaj takich głupich pytań, Scamander - rzuciła i, po odstawieniu karmy, prędko podążyła za nim do tamtego zwierzaka.
Jenna zajęła się uspokajaniem buchorożca, podczas gdy Newt dokładnie i powoli rozpoczął nakładanie maści na jego róg.
- Tak w ogóle, nie miałam okazji zapytać... Skąd wiedziałeś o tym gromoptaku? - powiedziała nagle Jenna, nie przestając głaskać zwierzaka w odpowiednich miejscach. - Zazwyczaj mam informacje o wszystkich większych przemytach, a tu mnie zaskoczyłeś.
- Dumbledore - odparł Newt ze śmiechem, nie odrywając wzroku od rogu.
- Dumbledore? - powtórzyła zdumiona Jenna. - No masz, ten to zawsze coś wymyśli.
- Ale cieszę się, że mi o nim powiedział - wypalił Newt bez namysłu, po czym miał ochotę uderzyć się w twarz za te słowa, bojąc się, że Jenna może je źle zrozumieć. Ona na szczęście powiedziała tylko:
- Pewnie. Dobrze, że już jest na wolności...
Jenna i Newt spędzili w walizce niemalże całą podróż, zajmując się zwierzętami, rozmawiając o nich, wspominając nawet szkołę... Jenna stwierdziła przy okazji, że niuchaczowi Newta zdecydowanie brakuje towarzystwa. Oboje nie wiedzieli, jakim cudem czas minął im tak szybko.
- Muszę już iść - powiedziała Jenna, spoglądając na zegarek w chatce Newta, który przez cały czas pilnowała.
- Jak to? Zostało jeszcze sporo czasu.
- Tak, ale wysiadam we Francji... Mam coś jeszcze do załatwienia we Włoszech - wyjaśniła Jenna, zakładając niesforny kosmyk wystający z jej kucyka za ucho.
Te słowa usłyszał Jasper, który siedział Jennie na ramieniu już od jakiegoś czasu. Gdy zobaczył, że ta zabiera swój płaszcz, pisnął, by zwrócić na siebie jej uwagę.
- Och... A ty pójdziesz ze mną, mały?
Newt podszedł do niej wraz z Pickettem na swojej dłoni. Jasper patrzył to na Jennę, to na drzewko z nieśmiałkami znajdujące się za Scamanderem. Kreatura była wyraźnie zasmucona, co Jennie łamało serce.
- Och, rozumiem... - powiedziała cicho, a następnie wzięła Jaspera na dłoń i wyciągnęła ją w kierunku Newta. - Chyba będzie lepiej, jak zostanie z tobą...
- Ale...
- Nie mam serca oddzielać go od jego liściastych przyjaciół - przerwała mu Jenna.
Jasper nie chciał odczepić się od palca dziewczyny, mimo że ta silnie próbowała go zrzucić na dłoń Newta. Gdy wreszcie jej się udało, miała łzy w oczach.
- Będę tęsknić, Jasper - szepnęła, po czym szybko przetarła twarz. - Dzięki za wszystko, Newt.
Puchon wyglądał, jakby również mógł się zaraz rozkleić.
- To ja dziękuję, ja... - zaczął, ale nie potrafił sklecić sensownego zdania. Chciał jakoś zatrzymać Jennę, ale ani nie umiał, ani na nic by się to nie zdało - a przynajmniej tak myślał. Wiedział, że bardzo będzie mu brakowało kogoś takiego jak ona.
- To do zobaczenia... Kiedyś na pewno - wydusiła wreszcie Jenna, zrobiła kilka kroków w tył i ostatecznie zaczęła wspinać się po drabinie, by opuścić walizkę.
Spojrzała ostatni raz na swojego nieśmiałka i pożałowała tego, bo jeszcze bardziej chciało się jej wtedy płakać. Była już prawie całkiem na zewnątrz, gdy zawahała się, czy nie wrócić do walizki. Czemu nie mogłaby tam po prostu zostać...? Dla nieśmiałka oczywiście, bo wątpiła, że Newtowi jakoą specjalnie zależało na jej obecności - on chyba jednak tęsknił za ludźmi z Nowego Jorku...
Usłyszała jednak sygnał - statek przybił do francuskiego portu. To wybudziło ją ze sfery marzeń i kobieta prędko szczelnie zamknęła za sobą walizkę, a następnie ruszyła przygotować się do zejścia na ląd.
W tym samym czasie Newt pozostał w tym samym miejscu w walizce, nie do końca wiedząc, co mógł ze sobą zrobić. Spojrzał na płaczącego - na swój sposób - nieśmiałka i szepnął:
- Też będę tęsknił.
CZYTASZ
Wytresuj sobie węża • Newt Scamander
Fanfiction🐍 Jenna Wharflock nie jest w stu procentach sympatyczną osobą z krystalicznie uczciwą przeszłością. Jednak jeśli już komuś pomaga - a jako magizoolog pomaga najczęściej zwierzętom - robi to dobrze. Jako Ślizgonka jest zdeterminowana osiągnąć każdy...