Rozdział 13

364 33 3
                                    

Pechowy czy szczęśliwy? Oceńcie sami ;) Zachęcam do czytania :)

###############################

Wracałam akurat ode Megan. Na dworze już się ściemniało bo było krótko po 21:00. No było w końcu lato. Nie chciało mi się wracać okrężną drogą do domu więc zaryzykowałam i weszłam na parkową ścieżkę. O tej porze nikogo w parku nie było. Szłam przed siebie nie zwracając uwagi na nic. Chciałam jak najszybciej wyjść z tego parku i znaleźć się w domu. Nagle usłyszałam szelest w krzakach co spowodowało, że przyspieszyłam. Przede mną pojawiła się jakaś postać. Lampy w parku świeciły słabym światłem przez co z daleko ciężko było zauważyć kim jest ta osoba. Nie zatrzymałam się ani na chwile, idąc przed siebie z myślą, że ominę tego człowieka i udam się do domu. Niestety nie miałam takiego szczęścia.
- Hej, ślicznotko. - usłyszałam głęboki, męski głos. Starałam się go zignorować i przejść z boku. Jednak gdy przechodziłam ono niego, chwycił mnie za ramie ciągnąc w swoja stronę. Stanęłam z nim twarzą w twarz. Mógł być w wieku mojego taty. Wyższy ode mnie o głowę, dobrze zbudowany mężczyzna, ale jednocześnie przerażający.
- Przepraszam, ale się spiesze. - powiedziałam drżącym głosem. Ponownie spróbowałam odejść, ale zatorował mi drogę. Czułam jak przerażenie we mnie wzrasta. Byłam przekonana, że zauważył ten strach w moich oczach, gdyż na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.
- No chodź. Nie bądź taka. Wiem, że chcesz. - mówił do mnie, a ja się zaczęłam cofać. Bałam się go. Po za tym, czuć było od niego alkohol. Musiał wypić go sporo. Cofając się, natknęłam się na drzewo. Po chwili przewróciłam się na trawę, a on na mnie usiadł. Strach objął moje całe ciało, a do oczu zaczęły napływać łzy. Zaczął się dobierać. Szarpałam się, ale to nic nie dawało. Był ode mnie silniejszy.

Long Way Home FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz