"Żyjesz w złej bajce..."

89 2 0
                                    

- Lucas - powiedział ochryple - Mamy Twoją suczkę - spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się podejrzliwy i triumfujący uśmiech. Tylko jedną myśl miałam w głowie:

" Ratuj mnie Lucas "

Próbowałam się za wszelką cenę wyrwać, jednak Hiszpan trzymał mnie kurczowo a uścisk na mojej ręce robił się coraz mocniejszy. Po chwili pociągnął mnie za sobą. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć, odwrócił się w moją stronę ściskając jeszcze bardziej moją rękę. Wygięłam się i syknęłam z bólu marszcząc swoje brwi.

- Przestań się wyrywać, bo pogarszasz swoją sytuację - wycedził przez zęby, rozglądając się dookoła. 

- Pierdol się - syknęłam do Niego, szarpiąc się z Nim. Spojrzał na mnie mierząc mnie lodowatym wzrokiem i szarpnął mną jak szmacianą lalką. Uderzałam raz za razem w jego rękę, ale On był na tyle silny, że nie zwracał nawet na to najmniejszej uwagi. Ciągnął mnie za sobą w nieznane mi miejsce, próbowałam opanować swój strach jednak na próżno. Zaczęło robić mi się duszno, a świat wokół mnie zaczął wirować. " Nie możesz się poddać " - powiedziała moja podświadomość, po czym znowu dodała " Pamiętaj co mówił Twój ojciec i czego Cię nauczył". Potrząsnęłam głową tym samym przywracając moje myśli do rzeczywistości. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że zostałam sam na sam z tym gigantem w jakimś ciemnym korytarzu. 

- Nie myśl nawet o tym, że zdołasz uciec. - z moich myśli wyrwał mnie głos Hiszpana - Jack za dużą sumkę oferuje za Ciebie - zaśmiał się drwiąco pod nosem. Jebany Jack - pomyślałam. To jednak nie są już żarty, a ja na prawdę utknęłam w bagnie. Rozglądałam się po korytarzu, próbując zlokalizować i obmyślić mój plan działania. Wiem, że muszę szybko działać, bo jak to spierdolę to już się nie uwolnię a tylko mogę pogorszyć sytuację w której jestem.

- Jedno mnie zastanawia - powiedziałam do Niego - Dlaczego Jack sam mnie nie dorwie ? - Hiszpan odwrócił się do mnie patrząc na mnie z rozbawieniem.

- Chyba żyjesz w złej bajce księżniczko - złapał mnie za twarz i ściskając moje policzki - Nic dziwnego, że Jack tak się trudzi by Cię złapać - obserwował mnie od góry do dołu, uśmiechając się szyderczo pod nosem. Przejechał drugą dłonią po moich nagich plecach. Skrzywiłam się czując jego dotyk na swoim ciele. - Dobra z Ciebie suczka - oblizał się, a mi zrobiło się nie dobrze. Błądziłam wzrokiem po całej jego osobie, szukając wyjścia z tej sytuacji. Spojrzałam w dół i uśmiechnęłam się pod nosem.

- Chyba będzie musiał długo się starać - wyszeptałam do giganta i kopnęłam go w krocze tym samym jego uścisk na mojej twarzy się poluźnił, a ja zdążyłam się wyślizgnąć. Jednak wszystko poszło nie tak jak chciałam. Był silniejszy niż mi się wydawało, bo po chwili złapał mnie za włosy, szarpnął za nie i uderzył mnie w policzek. Przegryzłam swoją wargę, a z niej zaczęła się sączyć bordowa krew. Trzymał kurczowo za mój kucyk i patrzył na mnie wzrokiem przepełnionym złością. Przetarłam swoją krwawiącą wargę ręką, patrząc mu się w oczy nie okazując jakichkolwiek uczuć.

- Ty naiwna suko. - wysyczał przez zęby - Jack będzie musiał mi więcej zapłacić za szamotanie się z Tobą. Dobre z Ciebie ziółko. Łatwo z Tobą nie będzie - złapał moje gardło i przygniótł mnie do ściany. - Ale lubię wyzwania - wyszeptał obrzydliwie w moje usta. Nabrałam w usta trochę śliny zmieszanej z krwią i oplułam go w twarz. Na moje szczęście trafiłam go w oczy, bo od razu odsunął się od mnie zamykając oczy i próbował je wytrzeć. Zauważyłam w jego tylnej kieszeni pistolet, szybkim ruchem wyciągnęłam go i wymierzyłam w Niego, kiedy stanął przed mną. Podniósł swoje ręce ku górze i powoli zmierzał w moją stronę.

- Nie strzelisz. - powiedział z rozbawieniem podchodząc coraz bliżej, a ja z każdym jego krokiem cofałam się do tyłu.

- Zdaje Ci się - powiedziałam ocierając co rusz moją zakrwawioną wargę i strzeliłam w miejsce obok Niego, a on podskoczył.

Rude MindWhere stories live. Discover now