01.03.2019r.
Jeszcze raz przeczesałem miękkie, karmelowe włosy. Chciałem aby wszystko było idealne. W tym ja. Małymi kroczkami, jak te u myszek, zbliżała się 17. Śnieg pomału przestawał padać. Jeszcze raz przeskanowałem się oceniająco w lustrze. Chciałem być lepszy ale wiedziałem, że na więcej mnie nie stać. Wygładziłem zagięcie na granatowej koszuli. Bałem się, że przesadziłem z rodzajem ubrań. To miało być zwykłe spotkanie. Nie randka. Ale czułem, że coś się zmieniło. Jakaś rzecz, która sprawiała, że wszystko w naszej przyjaźni pasowało do siebie jak puzle, obruszyła się, zaburzając wszystko. Miałem tylko nadzieję, że na dobre. Nie zniósłbym jego straty. Nie Thomasa. Był mi zbyt bliski.
Podskoczyłem lekko gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Odetchnąłem cicho gdy tylko uspokoiłem serce. Nawet nie wiem po co to robiłem skoro chwilę potem znów przyśpieszyło swoje bicie na widok Thomasa w swoim płaszczu z kwiatami w rękach.
- Dobrze trafiłem? - Uśmiechnął się lekko czego nie mogłem nieodwzajemnić. Uwielbiałem jego uśmiech. Nawet ten najmniejszy.
- Zależy kogo Pan szuka. - Oparłem się lekko o drzwi. Moje policzki i nos przysłonił delikatny róż. Nie tylko z zimna ale też z lekkiego zawstydzenia. Tylko Thomas umiał u mnie wywołać takie reakcje.
- Niejakiego Torda Larissa - Patrzył mi w oczy. Jego zazwyczaj chłodne spojrzenie ocieplało się za każdym razem gdy mnie widział. Wtedy nie rozumiałem tego. Jak się zmieniało jego nastawienie gdy byłem w pobliżu.
- W takim razie jestem do usług. - Uśmiechnąłem się, opierając lekko o drzwi. W tym momencie bukiecik pięknych róż, zmieszanych z konwaliami znalazł się bliżej mnie, a ja mogłem poczuć ten piękny zapach kwiatów.
- W takim razie to zaszczyt widzieć osobę, która onieśmiela urodą nawet kwiaty. - Patrzyłem jak zaczarowany w jego oczy. Przyjąłem kwiaty. Wszystko robiłem ostrożnie aby ich nie upuścić.
- Są.. piękne. - Wsunąłem nosek między kwiaty i jednocześnie poczułem drobny pocałunek na czole. Uniosłem na niego oczy. Nie musiał nic mówić, a ja nie zamierzałem pytać. Tak już po prostu między nami było. Czasem dostawałem jakieś małe muśnięcia ustami w głowę. Zawstydziłem się. - Poczekasz chwilę? - Wpuściłem go do środka i poszedłem przygotować wazon.
Ustawiłem bukiet w ładnym wazonie na szafce. Pasował tam idealnie. Wróciłem do korytarza i ubrałem buty, a następnie kurtkę. Chciałem założyć czapkę ale Tom mnie wyprzedził. Uśmiechnąłem się i cicho podziękowałem. Wyszliśmy z domu, który zamknąłem. Słońce chyliło się ku zachodowi. Thomas zaprowadził mnie do swojego auta. Lubiłem z nim jeździć, jego auto miało unikatowy klimat.
Szatyn ruszył z pobocza gdy tylko zapięliśmy pasy. Był świetnym kierowcą ale bezpieczeństwa nigdy za dużo. Popatrzyłem na niego. Prawy łokieć opierał na oknie, a na ręce głowę. Drugą zaś kierował. Droga upłynęła nam w ciszy. W tle leciały tylko stare piosenki. Nie mogłem wyjść z szoku gdy moim oczom ukazało się kino samochodowe. Nie wiedziałem, że gdzieś jeszcze takie jest. Patrzyłem jak zaczarowany na ogromny ekran i samochody zaparkowane przed nim. Widziałem tą dumę Thomasa z tego, że wybrał idealne miejsce. Bilety kupił wcześniej, teraz dokupiliśmy tylko prażoną kukurydzę. Zaparkowaliśmy na naszym miejscu.
Dawno nie bawiłem się tak dobrze. Film choć czarno-biały okazał się świetną komedią. Moje myśli były całkiem wyłączone. Wziąłem do ust następne ziarenka kukurydzy. Oderwałem wzrok od płótna i popatrzyłem na Thomasa. Przyglądał mi się z uśmiechem i lekko nieobecnym wzrokiem. Otarłem lekko policzek, myśląc, że mam coś na twarzy. Spojrzałem na dłoń ale była czyściutka. Tom zaśmiał się cicho czym całkiem mnie zdezorientował. Uniosłem jedną brew nie rozumiejąc. Wtedy delikatnie położył dłoń na moim policzku który pogłaskał kciukiem. Otworzyłem nieco szerzej oczy patrząc na niego. Moje serce nienaturalnie przyspieszyło. Uśmiechnąłem się lekko i wtuliłem policzek w jego dłoń. To uczucie przyśpieszonego pulsu i dłoni Toma na mojej twarzy było takie przyjemne. Szatyn uśmiechnął się do mnie lekko zagatkowo i przysunął twarz do mojej. Oparł o siebie nasze czoła.
- Wiesz Tord.. Jesteś niezwykłą osobą. - Wyszeptał patrząc mi głęboko w oczy. Zarumieniłem się lekko z powodu jego bliskości jak i słów. Czułem jego ciepły oddech na twarzy. - Cieszę się, że to wszystko tak się potoczyło.. - Uśmiechnął się lekko. Widziałem te małe ogniki w jego oczach.
Uchyliłem lekko wargi gdy jego usta były dosłownie centymetr od moich. W tamtej chwili w głowie miałem bałagan jednocześnie mając pustkę.
- Ja też Tom.. Jesteś najlepszym co mnie spotkało. - Uśmiechnąłem się lekko i przymknąłem powieki. Nie opierałem się gdy poczułem jego lekko spierzchnięte wargi na swoich. Westchnąłem cicho i odwzajemniłem delikatny pocałunek.
Niepewnie położyłem dłonie na jego ramionach. Przeszedł mnie lekki dreszcz gdy Thomas przesunął językiem po mojej dolnej wardze. Uchyliłem usta z cichym pomrukiem. Zamknąłem oczy, rozkoszując się tą małą pieszczotą. Palcami gładziłem czule jego kark. Tom wsunął język do mojej buzi i pogłaskał zaczepnie móĵ języm. Czułem się jak w niebie gdy nasze języki ocierały się o siebie. Nawet nie próbowałem przejmować kontroli. Chciałem aby to Tom kierował całym pocałunkiem. Odsunąłem trochę usta od tych jego. Dyszeliśmy cicho patrząc sobie w oczy. Nigdy nie czułem czegoś takiego jak w tamtej chwili.
- Dziękuję.. - Szepnąłem z uśmiechem. To był niezapomniany wieczór..
¥»¥«¥»¥«¥»¥«¥»¥«¥»¥«¥»¥«¥»¥«¥»¥«¥»¥«¥»¥
No hej
Dzisiaj trochę dłużej macie
Mam nadzieję, że jest okej, a wam się podoba
Pomału zbliżmy się do końca
Miłych koronaferii
I zdrowia życzęPapa aniołki! ^^
~Cytrynia
CZYTASZ
Yᴏᴜ'ʀe Nᴏᴛ Aʟᴏɴᴇ //TᴏᴍTᴏʀᴅ// ᴢᴀᴋᴏɴ́ᴄᴢᴏɴᴇ
FanfictionLarsson stracił najważniejszą osobę w swoim życiu, Ridgwell całą rodzinę. Od śmierci Sary minęły dwa lata, mimo to rana Torda nadal się nie zabliźniła. Toma jest świeża. Obaj cierpią. Obaj potrzebują wsparcia, bliskiej osoby. Czy spotkania w nietypo...