Gwiazda wieczoru

26 2 0
                                    

Emily podchodzi do mnie niemal w podskokach. Jest uśmiechnięta od ucha do ucha i melodyjnie podśpiewuję piosenkę The Frights „Tungs". Jest to nasza ulubiona piosenka, jeszcze z czasów liceum.
- Czemu stoisz tutaj tak sama? - pyta się, wspierając się o moje ramiona.
- Ponieważ ty moja gwiazdo zniknęłaś mi z pola widzenia. Gdzie byłaś ponad półtorej godziny?
- Mamacita spokojnie, nic sie nie martw, wypiłam z Aidenem kilka shotów, poszliśmy tańczyć a potem przez kilkadziesiąt minut rozmawiałam z nim na dworze, przy papierosie - śmieje się bawiąc się wisiorkiem zwisającym z jej szyi.
- Nie rób mi tak już nigdy więcej. Martwiłam się - całuję ją w czoło i pytam czy wracamy.
- Już? Jest kilka minut po północy sztywniaro. Tak się odstrzeliłaś i chcesz wracać do domu? Nie ma mowy - stoi teraz o własnych nogach i wymachując palcem wskazującym przed moją twarzą oponuje - Gdzie Christian? Aiden poszedł go szukać.
- Na prawdę? - szczerze się śmieję chwytając niską szatynkę za rękę i prowadząc do stolika.
Mijamy mnóstwo rozweselonych ludzi i docieramy do chłopaka. Teraz jest znowu ich duet. Aidenowi pomyślnie udało się odszukać przyjaciela.
Emily parska co chwilę śmiechem widząc jak Christian stoi na stole bez koszulki trzymając dłoń na swoim kroczu.
- Co ty właściwie robisz? - śmieje sie Emily.
Chłopak nie przestaje i wyraźnie czuje się lepiej niż te pół godziny temu - Faceci są nieśmiertelni - myślę.
- W takim stanie go odnalazłem, przysięgam, że nie dosypywałem mu niczego - odzywa się w końcu Aiden.
- Bardzo dobrze się bawię - Chris schyla się do nas - Jest i Camila, dziewczyna, która zostawiła mnie tutaj... samego - pijackim głosem przemawia ewidentnie w moim kierunku - Ale to nic, wybaczam, bawimy się dalej - prostuje się ubierając koszulkę oraz schodząc na ziemię.
Zastanawiam się tylko jakim cudem żaden z pracowników nie podszedł do niego, aby go wyprosić. Może obsługa miała równie duży ubaw co my w trójkę patrząc na jego infantylne zachowanie. Zachowanie dojrzewającego piętnastolatka.
- To może zacznijmy od początku - proponuje rozrabiaka uśmiechając się szeroko.
Emily spogląda na mnie i znacząco prosi mnie spojrzeniem, abyśmy jeszcze zostały. Zgadzam się. Chcę się jeszcze chwilę pobawić. Spoglądam co chwilę na rozweseloną parę, powstałą zaledwie kilka godzin temu. Pasują do siebie. Umięśniony brunet co chwilę pyta się nas o coś a potem dyskutujemy o tym wszyscy razem. Christian już nie pije, ale za to ochoczo to nam podsuwa kieliszki z wódką. Trzeci, szósty, dziewiąty a ja już zaczynam tracić kontrolę nad tym co mówię. Zresztą nie tylko ja. Zwierzamy się sobie i wspominamy czasy liceum. Opowiadamy sobie nawzajem o swoich studniówkach, weselach w rodzinie, ulubionym smaku lodów i co chwilę padają znaczące podteksty. Na zmianę każdy z nas chodzi do toalety. Dlatego przez kolejną godzinę nie ma momentu, abyśmy wszyscy byli przy blacie. Poruszam temat kosmosu. Drogi mlecznej, planet i ich księżyców oraz Voyagera 1 i 2. Oni zdają się tym zaciekawieni a ja nawet nie wiem kiedy zostaję namówiona na pocałunek z E. Jesteśmy bliskimi przyjaciółkami, ale nigdy nie byłyśmy blisko w taki sposób. Aiden i Christian zacierają dłonie a potem odsuwają nasze zapędy względem ich pocałunku.
- Nie jesteśmy gejami - zbliża się Christian do Emily na odległość kilku centymetrów podważając delikatnie jej brodę kciukiem.
Jego argument jest tak słaby, że my też mogłybyśmy go użyć jako odstępstwo od tego wyzwania.
Wszyscy jesteśmy już tak pijani, że zapraszamy byle kogo, kto przechodzi obok nas, aby się dołączył.
Chce mi się palić dlatego oznajmiam im, że idę się przewietrzyć i zaraz wrócę. Oni pytają się mnie czy iść ze mną, ale odmawiam. Wracają więc do opowiadania sobie dowcipów. Jestem zdecydowanie pijana, gdyż myśl, która mi w tym momencie przyświeca to - zadzwoń do byłego, zadzwoń do byłego - i tak w kółko. Wychodzę z klubu i wyciągam papierosa z pomiętej paczki. Szukam zapalniczki z ramoneski. Znajduję. Odpalam go i zaciągam się. Śmieję się sama do siebie i rozglądam na boki. Moją uwagę przykuwa wysoka brunetka, ta sama, z którą rozmawiałam przy barze. Stoi z dwoma punk menami w skórzanych kamizelkach. Trzyma w ręce butelkę piwa a prawą dłonią odgarnia włosy. Stoi odwrócona tyłem.
Jestem tak wstawiona, że bez żadnego zawahania podchodzę do niej. Chwytam za ramię i mówię głośne - cześć.
Ona zwraca na mnie swoją uwagę i robi dziwny wyraz twarzy. Do tej pory nie mogę sobie przypomnieć jak on dokładnie wyglądał. Prawie jak zaciekawienie, ale jednak radość, może nawet z lekką nutką pożądania. Dobra, może bez tego ostatniego.
- O w mordę, całe metr sześćdziesiąt do nas przywędrowało - śmieje się jeden brodacz.
- sześćdziesiąt pięć - odpowiadam a ten śmieje się jeszcze głośniej. Spoglądam na dziewczynę a ona jest równie rozbawiona.
- Nie szukałaś czasem koleżanki? - pyta, uśmiechając się do mnie.
- Długa historia - odpowiadam, biorąc papierosa do ust. Jej wzrok wędruje za moją dłonią w stronę dolnej wargi po czym prześlizguje się wyżej. Patrzymy sobie chwilę prosto w oczy, jednak nie na tyle długo by przy tym świetle i mojej nietrzeźwości odgadnąć odcień koloru jej oczu.
- Panienko, kim właściwie jesteś? - odzywa się drugi king kong wypuszczając gęstą chmurę dymu.
Halo. Czy to on jest odpowiedzialny za smog? Jasna cholera - mówię sama do siebie w myślach.
- Fakt. Nie przedstawiłam się. Jestem Camila - poprawiam kosmyk włosów. Spoglądam ponownie na Lauren a ta wciąż mnie obserwuje.
- Rany, dziewczyno, ale jesteś pijana - uśmiecha się. - A jednak, cicha woda brzegi rwie.
Czyli już od początku zdałam się jej być nudziarą. W sumie nic nowego, gdyż większość nowo poznanych mi osób tak mnie właśnie ocenia.
- Lauren, my spadamy. Zaraz gramy koncert, a pasuje jeszcze coś przyprawić - mruga do niej okiem jeden z nich. Ewidentnie jest w tym jakiś ukryty sens, ale ja za nic we wszechświecie nie jestem w stanie go podłapać.
Myślę jeszcze przez chwilę o tym, ale z zamyśleń wyrywa mnie chrypka w głosie dziewczyny.
- A więc kto Cię tak urządził, i dlaczego nie dałaś mi tej przyjemności, abym to była ja?
- Lubisz upijać ludzi?
- A wyobraź sobie jak ich potem wykorzystuję - zbliża się do mnie a moje płuca zdają się kurczyć, zabierając mi tym samym tlen. - Żartuję, nie upijam ludzi, ale z tobą chętnie mogłabym się upić - parska śmiechem, puszczając mi oczko.
- Więc może usiądziemy i nadrobisz stracone mililitry?
- Setki mililitrów - poprawia mnie, odpalając papierosa. - Twój chyba zgasł - wskazuje na moją dłoń. - Daj.
Orientuję się, że chce mi go odpalić od swojej zapalniczki więc kładę papierosa ponownie na wargę i zbliżam go do płomienia. Udaje mi się, więc ponownie się zaciągam. Ona robi to samo.
- Mimo wszystko wolę jednak zostać abstynentem w ten wieczór - odpowiada na moją propozycję.
- Dobrze, w takim razie ja pozostanę w swoim stanie upojenia a ty trzeźwo mi potowarzyszysz.
- Skąd ty się urwałaś Camilo? Bo na pewno nie jesteś z Washingtonu - pyta zaciekawiona, odgarniając pojedyncze włosy z mojego czoła.
Zastygam pod jej dotykiem. Latarnia oświetla jej złociste ramiona sprawiając mnie w zakłopotanie, że tak skrupulatnie je oglądam.
- Masz rację. Minnesota. Mówi Ci to coś? - przygryzam wargę, unosząc brew w zaciekawieniu.
- Żartujesz sobie? Znam Minnesote jak własną kieszeń. Kiedy się przeprowadziłaś?
- Pół roku temu.
- Że też pierwszy raz Cię widzę... Bywasz w innych klubach?
- Niezbyt. Pracuję nierzadko po dwanaście godzin.
Dziewczyna wykrzywia grymaśnie usta. Ale na jej twarzy ponownie pojawia się uśmiech. Jest albo nieźle upalona albo to ja jestem taka pijana, że nie sposób się ze mnie nie śmiać. Pytam więc.
- O co chodzi?
- Dałabym sobie głowę uciąć, że całymi dniami leżysz i pachniesz, może z przerwami na zakupy albo obiad z mężem, pracoholikiem.
To chyba jest komplement. Nie ukrywam, że schlebia mi, dlatego moje policzki teraz pokrywają dwa rumieńce. Chowam głowę między nadgarstkami i chichoczę.
- W takim razie mówisz chyba o sobie - chcę dowiedzieć się jaką ścieżkę kariery wybrała.
- Na pewno nie. Gram w okolicznym zespole. Kilka razy w miesiącu gramy właśnie tutaj, w Nero. Często też wyjeżdżamy poza miasto. W ubiegłym miesiącu na przykład byliśmy w Minnesocie, w Bunny. Prawdziwe życie nocne.
Doskonale wiem, o którym miejscu mi właśnie opowiada. Często tam bywałam przed osiągnięciem pełnoletniości. Mocniejszy makijaż i nie ma szans, aby ochroniarz poprosił o dowód.
- Grasz czy śpiewasz?
- A jak myślisz? - unosi dumnie głowę a ja już wiem, że jest istną gwiazdą wieczoru kiedy już tylko stoi na scenie a w ręce trzyma mikrofon. Gaszę papierosa o czerwoną cegłę i ciągnę ją za rękę do środa. Po drodze wyrzuca swoją fajkę i pyta gdzie siadamy.
- Chcesz poznać moich znajomych?
- A czy będzie tam pan śpioch?
- Zakochałaś się czy jak? - dowcipkuję.
Idziemy do stolika gdzie siedzi Emily z chłopakami. Mam problem z odnalezieniem tego miejsca, ale w końcu mi się udaje. Spoglądam na dziewczynę idącą za mną i widzę jak na jej twarzy maluje się uśmiech. Podchodzimy do wszystkich i przedstawiam im nową koleżankę. Christianowi cieknie ślinka co widzę, gdy plącze mu się przy niej język. Fakt, dziewczyna jest na prawdę bardzo ładna. Od początku atakuje ją lawina pytań jak: skąd jesteś, jakim szamponem myjesz włosy i czy napije się piwa z whisky oraz stwierdzenia jak: jesteś śliczna, przypominasz mi moją byłą. Rozmowa trwa w najlepsze. Przez ten cały czas przyglądam się nieznajomej. Piwo za piwem. Lauren nawet nie moczy ust w alkoholu. Kompletnie nic. To z kolei sprawia, że zastanawiam się dlaczego nic nie pije. Może była na odwyku. Z zamyśleń wyrywa mnie Emily, która oznajmia wszystkim, że idziemy tańczyć. Wszyscy wstajemy i tanecznym krokiem udajemy się na parkiet. Stoimy w kółeczku i bawimy się wszyscy razem do momentu kiedy Aiden nie zabrał w swoje objęcia mojej przyjaciółki. Christian stojąc między młotem i kowadłem postanowa zaprosić do tańca przypadkową dziewczynę. Teraz na przeciwko mnie jest już tylko czarnulka. Było mi przed nią wstyd, że upiłam się do takiego stanu. Muzyka przyśpiesza a światła są już prawie wszystkie wyłączone. Ruszam każdą częścią ciała naśladując ruchy dziewczyny.
- Wow, świetnie tańczysz!! - krzyczę przymykając oczy. Nie wiem co to miało na celu.
- Nie słyszę! - krzyczy zbliżając swoje ciało do mojego. Łapie mnie pod biustem i przykłada ucho do moich ust. Pięknie pachnie.
- Cudownie nie poruszasz - szepczę. Przekręca twarz kierując na mnie swoje spojrzenie od którego cała płonę. Przygryza dolną wargę u zarzuca do tyłu swoje długie, zdrowe włosy.
- Popisuję się.
- Przed kim?
- Przed Tobą - i znowu mi to robi, zdejmuje dłonie z mojego ciała i oddala się na pół metra.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 26, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gwiazda wieczoru |camren|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz