1. Cholinex i zamordowana kobieta

32 5 0
                                    

Nad miastem dopiero co wschodziło słońce. Większość mieszkańców smacznie spała, lecz inni musieli jechać do pracy lub szkoły.
Tymczasem w mieszkaniu numer 3 przy skrzyżowaniu ulic Ruskiej z Grabarską do życia budziła się nowa pracownica Komendy Wojewódzkiej Policji. Kobieta w wieku 28 letnim miała zająć miejsce pani aspirant sztabowej. Budzik dzwonił naprzemiennie z kimś z kontaktów. Olga, bo tak miała na imię nowa pani aspirant sztabowa , wyciągnęła rękę po swój telefon i przyłożyła do ucha.
- Słucham - powiedziała sennym głosem w
- Wiesz która jest godzina Wietrzewicz?!
- Chyba ósma.
- Jest siódma pięć i jak zaraz nie przyjedziesz na Ofiar Oświęcimskich to możesz się z robotą pożegnać ! - krzyczał do słuchawki jej nowy szef Edward Ryba
- Zaraz będę. Kupić szefowi coś na gardło?
- A po co mi jakiś lek na gardło? - spytał zbulwersowany
- Od tych krzyków jakieś choroby może szef dostać. Wejdę do apteki po cholinex.- zaczęła szybko się przebierać
- Wietrzewicz nie. Jeśli za 20 minut nie będzie się na miejscu, wylatujesz! - rozłączył się pozostawiając Olgę z jeszcze większym zainteresowaniem pracą i dezorientacją.
Blondynka przebrała się w dżinsy, czarny golf ,a na to narzuciła kurtkę skórzaną. Ostatecznie postawiła na czarne botki. Zabrała kluczyki do samochodu i mieszkania, wybiegając zatrzasnęła drzwi. Jej sąsiadka pani Dębska wyjrzała przez framugę drzwi. Posłała jej krzywe spojrzenie z wałkami na głowie.
Olga nawet się nie zatrzymywała tylko biegła do swojego gruchota. Otworzyła drzwi i odrazu go odpaliła. Ruszyła powoli z parkingu i na pełnej prędkości wyjechała, omało co , nie powodując wypadku. Pewnie już wymyślają jakie przekleństwa, pomyślała. Wyjechała z Ruskiej i poruszała się dalej. Skręciła w prawo w ulicę Kazimierza Wielkiego, zawróciła na skrzyżowaniu. Skręciła w prawo na Eugeniusza Gepperta.
Po lewej stronie wypatrzyła aptekę, zjechała na pobliski parking. Nie gasząc samochodu, wybiegła po lek dla jej szefa.
Pani z apteki podała jej cholinex jakby co najmniej był napad rabunkowy. Dziwne pomyślała. Zapłaciła i wróciła do autka, którego od swych urodzin nazywała Stasio.
Ukradkiem spojrzała na deskę rozdzielczą. Siódma piętnaście. Nie jest źle, pomyślała. Skręciła w prawo i wyjechała na Ofiar Oświęcimskich. Ujrzała w ogrom aut. Przy jednym bloku stała i karetka, i bus radia RMF , i 2 policyjne auta oraz nieznany wcześniej najnowszy model mercedesa. Mój Stasio, moje ukochana dziecko, może się schować przy tym okazie motoryzacji, pomyślała. Zaparkowała dość blisko tego "cuda" , zabrała odznakę, zgasiła silnik i zamknęła auto.
Zapomniałabym dla szefa tabletek! Czym prędzej otworzyła drzwi i ze schowka wyjeła cholinex. Siódma dwadzieścia... Zaraz zostanę bez pracy, muszę się spieszyć.
Podbiegła do najbardziej strzeżonego przez jej kolegów po fachu miejsca, pokazała odznakę i wbiegła na górę bloku .
Starała się nie staranować mężczyzny , który akurat stał na samym środku schodów. Podknęła się o własne nogi i upadła na owego mężczyznę.
Próbując się podnieść, ujrzała młodego i niestety zabójczo przystojnego mężczyznę. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jego widok jest zniewalający.
Olga obstawiała , że może mieć co najmniej trzydzieści parę lat. Brązowe włosy przepięknie kontrastowały z jego lekko opaloną skórą. Jego umięśnione ramiona przykrywała błękitna bluza z kapturem, smukłe nogi - dżinsy , a stopach czarne adidasy. Dopiero, gdy odwrócił się w moją stronę, zorientowała się , że chyba na niego zbyt długo patrzy. Szybko odwróciła wzrok.
- Napatrzyłaś się? Jak coś to mogę Ci wysłać zdjęcie. - zawstydzona Olga spojrzała w dół. - Kobieto chodzić nie umiesz czy co! - spojrzał się na nią. Co za gbur, pomyślała.
- Gdybyś nie stał na środku schodów to byś nie ucierpiał !
- Więc to moja wina, tak?
- A kogo innego? - spytała Olga
- Na pewno nie moja - powiedział - Kretynka - dodał po cichu
- Imbecyl - odrzekła
- Debilka !
- Tuman !
- Psycholka! - zaczął krzyczeć
- Brzozowski! Wietrzewicz! Na górę, ależ już! - obudowie spojrzeli na górne partie schodów, stał tam i krzyczał ich wspólny szef.
Ukradkiem spojrzeli na siebie i Brzozowski , jak na dżentelmena przystało, przepuścił Olgę. W szybkim tempie weszła po schodach na górę. Ich szef wyciągnął rękę i pokazał by weszli do środka.
Mieszkanie jak na miejsce zbrodni było pięknie urządzone. Białe ściany jak z psychiatryka idealnie pasowały do sosnowych paneli podłogowych. Meble białe i dość duże okna z szarymi zasłonami.
Olga ruszyła za szefem i tym przystojnym facetem, który według niej musiał by nauczyć się kultury. To pomieszczenie okazało się największe ze wszystkich. Było podobne do tamtych, lecz w nim wisiało dużo obrazów i luster. Edward Ryba sygnalizując kaszel sprowadził Olgę na ziemię. Lekarstwa!
- Szefie - zaczęła nie pewnie i przeszukiwała kieszenie.
- O co chodzi ?
- Nic, tylko kupiłam panu cholinex. Wie pan.. Na wypadek gdyby angina szefa złapała - rzuciła mu tabletki
- Yyyy...A dziękuję Wietrzewicz. Dobra zabierajmy się do roboty!
Pani aspirant sztabowa pochyliła się nad ciałem, wzięła od sierżanta rękawiczki i zaczęła dogłębnie oglądać zwłoki. Była to młoda kobieta z dość ogromną raną kłutą. W miejscu wkłucia wdało się zakażenie. Podarta sukienka, szkło i krew... Podeszła do pojemnika, który imitował kosz, wrzuciła brudne od krwi rękawiczki.
- Kiedy nastąpił zgon ? - spytała
- Niestałe 15 godzin temu. Możliwe, że około godziny trzynastej. - odrzekł pan Edward Ryba
- Narzędzie zbrodni znaleziono? - dopytywał Brzozowski
- Niestety nie. Najprawdopodobniej jest to coś ostrego, ale więcej powie wam Bartek. Nowak, choć że tu! - wrzasnął Ryba
Najprawdopodobniej z sypialni denatki wyszedł dość otyły mężczyzna. Włosy dawniej czarne, teraz z lekką siwizną. Olga zobaczyła , że miał tatuaż na prawym ramieniu, który przypomniał pączka. Trzymał w ręku małą walizkę. Z niewiadomo skąd przytoczył metalowy i na kółkach stolik. Komendant Ryba rozejrzał się dookoła i zwrócił się do Wietrzewicz i Brzozowskiego.
- Dobra jadę na komendę. Jak tylko usłyszę, że kłóciliście się, wyzywaliście się czy inne tego typu duperele odrazu wylatujecje razem na zbity pysk! Wyraziłem się jasno! - pokiwali razem głowami - Mam nadzieję, że mnie zrozumieliście.
Edward Ryba spojrzał się na nich ostatni raz i zniknął za ścianą.
- Mów co znalazłeś - powiedział jej nowy partner zawodowy
- Yyy no dobra.. Jest to Magdalena Ryjek, lat 27. Została najprawdopodobniej dźgnięta nożem w brzuch. Musiała też zostać pchnięta na lustro stąd tyle szkła. Więcej mogę powiedzieć dopiero po sekcji zwłok. - powiedział i popatrzył na denatke. - A i znalazłem jeszcze inny kawałek kryształku - podał im dowód rzeczowy w plastikowym woreczku.
- I co w związku tym? - spytał Brzozowski
- Ktoś z nią tu był przed śmiercią tłumoku - powiedziała Olga
- Nawet nie zaczynaj Wietrzewicz !
- Czy komendant nie powiedział, że macie się nie wyzywać ? - wtedy przestali się mierzyć wzrokiem i spojrzeli na Nowaka
- Kto ostatni się z nią był widziany? - dopytywał Brzozowski

Ciąg dalszy nastąpi...

pani malarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz