...

339 41 26
                                    

Chłopak siedział na skórzanym, trochę nie wygodnyn krześle, rozglądajac się po sali z trzęsącymi rękoma. Jeszcze nigdy się tak nie bał, a myśl, że to może być ostatni raz kiedy porozmawia ze swoim przyjacielem, była dołująca. Sam ledwo powstrzymywał się od łez.
Gdy tylko zauważył pielęgniarkę wychodzącą z sali Taehyunga, pobiegł w jej stronę, ledwo co omijając inne osoby.

— Co z nim?
— Cóż... — spojrzała w papiery, a następnie na Jungkooka. Jego serce biło z dwieście razy na sekunde - obawiam się, że Pan Kim nie przeżyje do jutra... bardzo mi przykro — po tych słowach odeszła.

Czerwono włosy poczuł, jakby jego serca rozpadało się na tryliard kawałeczków, a na kolejne tryliard wtedy, gdy uświadomił sobie, że jest bezradny. To najbardziej bolało.

Wytarł łzy, i spojrzał przez szybę w drzwiach na swojego przyjaciela, niegdyś bardzo szalonego i energicznego chłopaka, a teraz leżącego na szpitalnym łóżku, podpiętego do aparatury i kroplówek.

Cicho wszedł do sali, na wypadek gdyby brunet spał. Tak jednak nie było - z pustym wzrokiem patrzył na widoki za oknem.
— Hej TaeTae — uśmiechnął sie lekko, i usiadł na stołku
— Hej Ggukie... powiedz mi, kiedy wyjdę z tego szpitala? — serce chłopaka zabolało, bo wiedział że nie może powiedzieć mu prawdy

— Cóż... zaniedługo napewno będzie lepiej i stąd wyjdziesz — posłał mu uśmiech, za którym kryły się wodospady łez — wszystko masz? Wodę, jakieś jedzienie...
— Tak, wszystko mam, nie martw się, Ggukie. O, pamiętasz jak dmuchaliśmy bańki mydlane w parku? Lub gdy chodziliśny do naszej ulubionej lodziarni? Jak wyjdę ze szpitala to sam cię tam zabiorę, kupimy sobie maasę lodów. Może nadal będzie tam ten uroczy piesek? Nadal uważam, że Yeontan był by dla niego najlepszym imieniem. Tak czy siak, jak wyjdę z tego okropnego miejsca, to zabiorę cię nawet na marsa, wiesz? Będzie ekstra.

— Oh Tae... co ty masz z tym marsem - pokiwał głową, lekko się śmiejąc
Nagle oddech bruneta lekko się zakłócił, a próby zabrania go, były bezskuteczne. Po chwili wszystko było w porządku.

— Jungkook, ja... j-ja czuję że zaraz coś się stanie, proszę, zabierz mnie od tego — jego oczy stały się zaszkolone, niczym tafla jeziora
— Spokojnie... csii... — nie dawał za wygraną, nie pozwolił, aby jakakolwiek łza wypłynęła z jego powiek - nie myśl o tym, dobrze? Może ci coś zaśpiewam?

—Tak, proszę zaśpiewaj mi.
Od razu można było usłyszeć cichutki, ale jak bardzo czysty głos Gguka. Śpiewał mu Euphorię, aby dodać otuchy przyjacielowi.

neoneun nae salme dashi tteun haetbit
eorin shijeol nae kkumdeure jaerim
moreugesseo i gamjeongi mwonji
hokshi yeogido kkumsogin geonji

kkumeun samage pureun shingiru
nae an gipeun gose a priori
sumi makhil deushi haengbokhaejyeo
jubyeoni jeomjeom deo tumyeonghaejyeo

jeogi meolliseo badaga deullyeo
kkumeul geonneoseo supul neomeoro
seonmyeonghaejineun geu goseuro ga
Take my hands now
You are the cause of my euphoria

Euphoria

Take my hands now
You are the cause of m-

Po sali rozniósł się cichy stęk Taehyunga.
— Tae! Co się dzieje?
— B-boli. Boli Jungkook, tak bardzo boli. Moje serce...
— Pójdę po pielęgniarkę, zaczekaj tutaj.
— Nie! Nigdzie nie idziesz, masz tu zostać, nie chcę żebyś mnie zo-zostawiał.

— Tae, ty cały sie trzęsiesz, nie mogę cię tak zostawić — czerwono włosy wyszedł z pokoju, podchodząc do pielęgniarki — mogłaby pani dać jakieś leki mojemu narzeczonemu? Bardzo boli go serce. Na dodatek cały się trzęsie.

Był dla niego jak brat, i musiał być przy nim.

— Dobrze, zaraz przyjdę
Jungkook szybko się ukłonił i wbiegł z powrotem do sali.
Na łóżku leżał już ledwo oddychający Taehyung, a jego skóra stała się o wiele razy bardziej bledsza.

— Tae...
— Ggukie, ja zaraz umrę, czuję to. Mogę ci coś powiedzieć? Tak na dowidzenia... 
— Nie umrzesz Taehyung! Błagam nie zostawiaj mnie...
— Tak naprawdę to zawsze cię kochałem. Nadal cię kocham, i zawsze będę - w uszach Jungkooka te słowa powtórzyły się jeszcze kilka razy, nie mogąc w to uwierzyć.
— Ja... ja też cię kocham Taetae - pocałował go w zimny policzek.

Jungkook chwycił dłoń swojego towarzysza, i lekko ją ścisnął pokazując, że jest przy nim i go wspiera. Patrząc na RTG, na którym pozioma linia coraz rzadziej się unosiła, miał łzy w oczach, lecz nie chciał, aby Taehyung widział jego cierpienie. Nie chciał, aby odszedł wiedząc, że jego najlepszy przyjaciel właśnie walczy sam ze sobą, aby nie uczynić tego samego.

— Nie poddawaj się nigdy, zawsze dąż do celu. Proszę — podał mu trzęsącą dłonią przedmiot — trzymaj go zawsze przy sobie, dobrze?
Na ręce Jungkooka pojawiła się mała, pluszowa zabawka przypominająca króliczka.
— Gdy będzie... będzie ci źle, to możesz jej wszystko wygadać, wyżalić się. To tak, jakbyś rozmawiał ze mną. Wysłucham cię w tym samym czasie, i mocno przytulę, choć nic nie poczujesz. Jedyne co wtedy da o sobie znak, to miłe uczucie na sercu. Ale hej... nie płacz. Jestem tu.

— A-ale za niedługo cię już n-nie bę-będzie — zaszlochał głośno — nie chcę żeb-byś odchodził, błagam nie z-zostawiaj mnie, nie poradzę so-sobie.
— Wierzę w ciebie.

Gguk przytulił przyjaciela, zupełnie się roklejając. Nie wierzył że to się dzieje. Nie chciał aby to się działo
— Pamiętaj o naszej wyprawie na marsa, dotrzymam obietnicy... — wręcz niesłyszalny głos chłopaka przywędrował do uszu czerwono włosego, a od razu po nim rozbrzmiał wysoki dźwięk maszyny.

Splótł ich palce razem, całując je i mówiąc:
— Wierzę ci na słowo — zaszlochał. Miał dość. Wyszedł na korytarz, i poinformowal jedną z pielęgniarek o śmierci przyjaciela.
— Te rzeczy już nie są potrzebne — rzekł do kobiety, która niosła proszone rzeczy dla Taehyunga.

°•☆•°

Stanął na barierce balkonu, chwiejąc się z każdym podmuchem wiatru. Poczuł ciepłe, miłe uczucie na sercu, i z jego oczu wpłynęły łzy.

— Przepraszam cię, najmocniej przepraszam. Ale zawładnąłeś moim sercem i umysłem. Nie mogę bez ciebie żyć. A tym bardziej ze świadomością, że nie zdążyłem powstrzymać cię przed wsiąściem do tego jebanego auta, które się rozbiło — lekko przechylając ciężar ciała do przodu, poczuł jak staje się lekki, a później przed jego oczyma widział tylko czerń.

°•☆•°

— Oh Ggukie, dlaczego to zrobiłeś?
— Przepraszam... nie dałem rady żyć bez ciebie.
— Nawet kilku minut?
— To kilka minut było dla mnie wiecznością.
— Nie żałujesz tego co zrobiłeś? Nie powinieneś tego robić.
— Wogule. Teraz mogę być z tobą na zawsze — chwytając rączkę Taehyunga, ruszyli przed siebie w pięknej krainie, gdzie nikt nigdy nie zazna krzywdy ani bólu.

END

☆END☆

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Last Second || Taekook oneshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz