20

3.1K 145 4
                                    

- Co tak długo? - pyta moja kobieta, kiedy wsiadam do samochodu.
- Ta blondynka, zaczęła mi składać propozycję sexualne, więc pogadałem z jej szefem. Zrobiłem awanturę na całą restaurację i chciał byśmy pogadali w gabinecie.  To nie dopuszczalne. - Warczę.
- Oj biedactwo. Prędzej sądziłam, że się zgodzisz, a nie zrobisz aferę na cały lokal. - Mówi co ma na myśli.
- Powinnaś się cieszyć, a nie się nabijać. - mówię ruszając.
- Ale ja się cieszę. Inaczej poszłabym i powyrywała jej kudły. - Jej mina mówi, że nie żartuje. Do końca drogi jedziemy w ciszy. 
Dwa tygodnie później  znów byliśmy u ginekologa. Z dzieckiem wszystko w porządku. Zdrowe i dobrze się rozwija, a to najważniejsze. Na następnej wizycie, która będzie za miesiąc, mamy się dowiedzieć, jakiej płci jest dziecko. Dużo rozmawialiśmy o imieniu, dla dziecka, ale Paula upiera się, że chce niespodziankę, a ja wiem, że do porodu nie wytrzymam z tej nie wiedzy.  Lena dzisiaj kończy już dziewięć miesięcy, i myślę, że jest szczęśliwym dzieckiem. Daję jej wszystko i nie żałuje. Jest moją małą córeczką. Z Enzo nie utrzymuje kontaktów. Odciął się od nas i zmienił numer. Słyszałem, że wyjechał i sprzedał dom. Osobiście pracuję i chcę utworzyć nową firmę, ale tym razem to będzie coś innego, niż wcześniej. Będzie to zwykła firma biznesowa, a nie żaden klub. Nie obchodzi mnie co to będzie, chcę tylko, żeby moja narzeczona i dzieci mieli jak najlepiej.  Słyszałem od ojca, że Enzo sam zaczął szukać zabójcy swojego kuzyna. Zacząłem się rozglądać za innym domem. Nie wiem jeszcze gdzie. Może w innym kraju, a może zostaniemy tu. Chcę tak zrobić, że o razu po porodzie byśmy pojechali już do nowego domku.  Postanowiliśmy też przyśpieszyć datę ślubu, dlatego teraz stoję w pokoju Anastazyego i przeglądam się w lustrze.  
- Synku, jesteś już gotowy? - Drzwi się uchylają, a w nich stoi mama. 
- Tak, tylko jeszcze marynarka. - mówię zakładając na siebie ubranie. - A Paula już gotowa? - pytam.
- Spokojnie. Wytrzymałeś bez niej dwa dni, to wytrzymasz dwie godziny. - śmieje się mama. - Nie wierze. Już moje drugie dziecko bierze ślub. Dopiero co byłeś malutkim chłopcem, a teraz mężczyzna, który ma własną rodzinę. - mówi z łzami w oczach.
- Mamo, przecież to nie znaczy, że wyjadę na koniec świata. Znalazłem dom w Los Angeles i bliżej was. No można tak powiedzieć.
- Co to znaczy? 
- Będziemy mieszkać na przeciwko. - Usłyszałem pisk kobiety.
- Na prawdę? Będę miała was tak blisko?
- Tak, tylko nie mów Pauli, bo chcę zrobić jej niespodziankę. 
- Masz moje słowo, że ode mnie się nic nie dowie. 
- Brat...- do środka wchodzi Ariana. - No, no, ale się wystroiłeś. Gdyby nie to, że jesteśmy rodzeństwem... Dobra nie kończę. - nie kończy tego, co zaczęła. - Wszyscy pytają, kiedy zejdziesz. Paula zaraz wychodzi, bo też skończyła.
- A wszystko gotowe? Na pewno, w kaplicy ślubów, wiedzą, że mamy przyjechać?
- Tak, tato był mówić, że będziemy, no właśnie limuzyna czeka. 
- Dobrze już idę. - Kobiety wychodzą, a ja jeszcze raz patrzę  w lustro. Wzdycham i wychodzę. Schodzę po schodach, na sam dół. Staję między ojcem, a Scottem.  
- No synu, gratuluję. - odzywa się ojciec.
- No właśnie brat. Nigdy nie sądziłem, że któraś cię usidli. - Nabija się Scott. Puszczam to mimo uszu.  Obok pojawia się mama z siostrą. Zaraz podchodzi Zack. 
- Chciałbym wam kogoś przedstawić. - Zabiera głos. To jest Gina, moja dziewczyna. Gina, to moi rodzice. - Dziewczyna o wzroku zlęknionej sarenki wymienia uścisk dłoni, z moimi rodzicami. - A to mój brat Scott, Siostra Ariana i brat Stefano. - Każdy z nas w szoku odwzajemniał uściski dłoni. Gina była lekko przestraszona, co było widoczne. Jestem pewien, że nie wie czym zajmuje się nasz rodzina. Jest to dziewczyna o rudych włosach i brązowych oczach. Jest niska, co przy Zacku jest słodkie, bo on ma sto dziewiędziesiąt centymetrów, mimo siedemnastu lat.  Miała na sobie zwykłą rozkloszowaną sukienkę, która pasowała do włosów, i szpilki. Usłyszałem szepty, typu, o już idzie, więc odwróciłem się w stronę schodów. Ujrzałem, ją. Stała tam, taka piękna. Stała u szczytu schodów w pięknej białej sukni. Nie chciałem by miała na sobie w tym dniu welon, więc kupiłem jej diadem, który pięknie zdobi jej głowę. Odzwierciedla blask, mojej ukochanej. Śliczny naszyjnik z brylantów, który dzisiaj kupiłem i kazałem siostrze dać to Pauli. Ładnie się błyszczy w tym świetle. Panna młoda kroczy po schodach w dół, aż zatrzymuje się na przeciwko mnie.
- Wyglądasz prześlicznie. - Ledwo udaje mi się powiedzieć. 
- Dobra, jedzmy już. - mówi moja mama. Wszyscy wychodzimy z domu siostry i razem z Paulą kierujemy się do białej limuzyny, która zawiezie nas pod kaplicę. 
- Denerwujesz się? - pytam, widząc jak tupie nogą, i nie przestaje. 
- Trochę. - wyznaje. 
- Za godzinę, będzie już po wszystkim, i od razu wyjeżdżamy. 
- Co? Gdzie? Przecież, o niczym nie rozmawialiśmy. 
- Wyjeżdżamy, na miesiąc miodowy, zaraz jak zostaniemy małżeństwem. Nie musisz się martwić o Lenę, bo zajmie się nią moja mama, a gdzie wyjeżdżamy, to niespodzianka. Mam prywatny samolot, więc dowiesz się, dopiero na miejscu.
- Skąd wiedziałeś, o co chcę zapytać?
- Zawsze o to pytasz.
- Aż tak przewidywalna jestem?
- Jeśli chodzi o Lenę, to tak. Wyglądasz wspaniale, aż brak mi słów.
- Nie potrzebnie wydawałeś na to pieniądze.
 - Na co?
- Na tą tiarę i naszyjnik, to za drogie. 
- Jako moja żona, musisz być rozpieszczana.
- Ale jeszcze nią nie jestem.
- Ale zaraz będziesz.
- Już jesteśmy. - odzywa się kierowca. Większość gości, jest już w kaplicy i czeka na nas, w tym moja rodzina. Nie którzy zobaczą ją dopiero teraz, ze względu na to, że nie mieli okazji ją poznać. Wychodzę i obchodzę limuzynę, od tyłu, bo przodem było by za długo, i otwieram drzwi podając dłoń pannie młodej.  Idziemy do kaplicy i wchodzimy do środka. Po całej ceremoni, ojciec zawozi nas na prywatne lotnisko, gdzie stoi samolot.  Informuje pilota, że możemy już lecieć.
- Ale ja nawet nie mam ciuchów. 
- Załatwiłem już to. Ty tylko musisz się świetnie bawić. - Mówię i wsiadamy do środka samolotu. Wszystkie fotele i ściany były odziane w czarną skórę. - Chcesz się przebrać, to tam jest pokój. Możesz się przebrać i przespać, jak jesteś zmęczona. 
- Nie jestem zmęczona, tylko się przebiorę. Nie idziesz się przebrać?
- Nie przebiorę się tu.

Paula
Weszłam do kabiny, która była pokojem, i na łóżku, które pomieściło by chyba z trzy osoby leżały jakieś ciuchy. Były to damskie, więc domyśliłam się, że są dla mnie. Wzięłam je w dłoń i była to jakaś bielizna, i sukienka. Wyglądała jak za duża koszulka, ale można było z daleka dostrzec, że to sukienka. Były też okulary przeciw słoneczne i kapelusz słomiany. Ściągnęłam z siebie suknie, którą rzuciłam na łóżko i rozebrałam się do końca, po czym zaczęłam się ubierać.  Wzięłam jeszcze telefon, który leżał na pułeczce, ale był to mój, więc mogłam. Wychodzę z pokoju i siadam obok Stepa. Kładę głowę na jego ramieniu. 
- Czemu się nie położysz w łóżku? - Całuje mnie w głowę.
- Bo chcę siedzieć, tu razem z tobą i o matko. Jesteś gorący w tych szortach. - Dopiero zauważam jak on jest ubrany. Luzne szorty w kwiaty, koloru niebieskiego. Biała koszulka, okulary przeciw słoneczne w czarnej oprawce i Adidasy.  
- Chyba muszę częściej tak chodzić. - Śmieje się.
- Dokładnie. Musisz. - przyznaję mu rację. - Przez ciebie teraz na pewno bym nie zasnęła. - Stwierdzam. To prawda. Zawsze kiedy się do mnie zbliża moje serce wariuje i jest mi gorąco, ale teraz przeszedł samego siebie. 
- To może jednak pójdziemy do tej kabiny razem, co? - całuje mnie w szyje. 
- Przecież i tak byś mnie nie posłuchał. - Stwierdzam, bo go znam. Jakbym powiedziała nie, to nie chciał by tego przyjąć do świadomości i sam by mnie tam zaciągnął, ale i tak nie zamierzam zaprzeczać. Po chwili całując się namiętnie wpadamy do pokoju, na końcu samolotu. 
Czuję jak ktoś szarpie mnie za ramię. 
- Kochanie, wstawaj.
- Jeszcze chwilę. - Mamrocze dokładnie nie wiedząc, co dzieję się dookoła.
- Kochanie. Jesteśmy już na miejscu. - otwieram oczy, a nade mną wisi mój mąż. O cholera, nie wiedziałam, że to tak zajebiście brzmi.  - Wstań i się ubierz, a ja idę jeszcze na chwilę do pilota. -  mówi i wychodzi. Wzdycham i się podnoszę.

*********
Jeszcze jeden rozdział i koniec. Step będzie nie źle załamany. 😢😢😢

Mafia Game Tom lll •ZAKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz